Naturalnie męskie wybory
Dziś
Dzień Kobiet a ja mam dla was troszkę nietypowy, jak na taką
okazję wpis. Od kilku dni krąży za mną taki mem: „Modliłam się
o dobrego męża więc mam dobrego męża. On się nie modlił więc
ma co ma”. No właśnie. Skoro modlicie się o dobrych i
przystojnych mężów to takich wam właśnie życzę, Ale że
szczęściu trzeba czasem troszkę dopomóc to dziś opowiem wam o
nowym na naszym rynku, męskim kremie, intrygującej marce stworzonej
przez panów dla panów ale... przy wsparciu pewnej pani. Dosłownie
kilka miesięcy temu pojawiła się na rynku marka NASINE. Wiadomo
początki nigdy nie są łatwe. Dlatego na razie w jej portfolio jest
tylko, a może aż jeden krem do pielęgnacji męskiej skóry. Tak
wiem, zapewne zaraz usłyszę, że przecież męska skóra to po
prostu skóra i po co jej jakiś dedykowany krem? Przecież każdy
się nada. A czy wy, drogie Panie, kupicie pierwszy lepszy krem? Czy
musi być on dopasowany do waszych indywidualnych potrzeb? Męska
skóra, mimo iż z zewnątrz może i przypomina żeńską, ma parę
istotnych różnic w budowie (o tych różnicach pisałem choćby TU). Tak więc krem dla waszego wymodlonego męża musi być jednak
inny i nie do końca tak wszechstronny jak to pokazują reklamy
jednej z marketowych marek, choć i tak działanie jego jest dość
szerokie.
Czterej
Panowie i ONA
„Zanim
krem trafił do sprzedaży w grudniu 2015 roku przez blisko 2 lata
testowaliśmy receptury, prowadziliśmy badania i analizowaliśmy
potrzeby, aby móc oddać w ręce mężczyzn produkt skuteczny i
kompletny.” Opowiada mi o całym koncepcie jeden z założycieli
marki, Kuba. Jest ich czwórka i w każdym dostrzegam pasję. A jak
sami wiecie to właśnie pasja potrafi spowodować, że powstaje coś
bardzo interesującego. Siedzimy w kawiarni w centrum Warszawy. Ja
słucham - oni opowiadają. Zadaję pytania, a oni bez wahania czy
zastanowienia na nie odpowiadają. Wiedzą o czym mówią i mówią
rzeczowo. Jestem coraz bardziej zaintrygowany. Są przyjaciółmi, to
widać. Jedynym, którego jeszcze nie poznałem jest Janek. I to on
jest tym, który o naturalnych kosmetykach wie najwięcej. A wspiera
ich również i ONA, właścicielka laboratorium FEMI, prywatnie mama
Janka, która od lat zajmuje się urodą i zaraziła syna pasją do
kosmetyków i wiele o nich nauczyła. Każde z nich wnosi bardzo
ciekawą energię do firmy i jak widać, nie mogło z tego wyniknąć
nic innego jak NASINE.
Ważne
jest to aby dobrze czuć się we własnej skórze
„My,
mężczyźni doskonale wiemy, że dobry i zdrowy wygląd jest bardzo
ważny nie tylko w życiu zawodowym. Elegancja, atrakcyjność, dobre
czucie się „we własnej skórze” to coś, czego trudno nie
docenić.” Mówią prawie że chórem panowie opowiadając mi jak
doszło do tego, że powstał ich pierwszy „Rewitalizujący krem
24h”. Przyglądając się bliżej składowi dostrzegamy, że już
ten składnik, którego zazwyczaj jest najwięcej w składach, jest
inny i w zasadzie wyjątkowy. Krem sporządzony jest na wodzie
lipowej, która posiada właściwości kojące. W składzie
znajdujemy również ekstrakt z jagód goji zawierający
polisacharydy i karotenoidy, które doskonale wpływają na
nawilżenie oraz witalność naszej skóry. Są tu też olejki z
kadzidłowca, błękitnego rumianku marokańskiego i cyprysu.
Ciekawym składnikiem jest też ekstrakt z pieprzu tasmańskiego,
który łagodzi procesy zapalne i uczucie swędzenia dzięki czemu
doskonale sprawdzi się też jako kosmetyk po goleniu.
Szklany
słoik o pojemności 50ml kosztuje 145zł i możecie go kupić TU
Na
moje męskie oko
Opakowanie
jest bardzo przyjemne dla oka. I to zarówno kartonik jak i szklany
słoiczek, który jest wygodny w użyciu choć dla zachowania higieny
wymaga użycia szpatułki. Krem nie jest śnieżnobiały i ma bardzo
interesującą konsystencję. W pierwszej chwili po otwarciu słoiczka
miałem wrażenie, iż jest to bardzo gęsty, treściwy krem, niczym
masełko. Lecz już nabierając go miałem wrażenie lekkości, jakby
był bardzo mocno napowietrzony. W kontakcie ze skórą szybko
nabierał lekkości olejków i dosłownie w okamgnieniu znikał ze
skóry pozostawiając ją jedwabistą i gładką ale nie świecącą,
nie lepką i zdecydowanie nie tłustą. Zapach jest specyficzny i
dlatego myślę, że tak jak to bywa w przypadku egzotycznych potraw
- wielu go pokocha choć z pewnością nie każdy. Ja czuję w nim
nutę przypraw ze sklepu kolonialnego. Mam wrażenie, jakby gdzieś w
tle pachniało miodem wprost z pasieki. Odnaleźć można w nim
zapach żywicy lub igieł cyprysu. Co ważne, zapach nie jest tak
intensywny aby przeszkadzał i dość szybko znika. Po kilku
tygodniach stosowania zauważyłem, że moja skóra jest ukojona, nie
rumieni się już tak łatwo... no chyba, że ktoś prawi mi
komplementy. Jest doskonale nawilżona, wygładzona i przyjemna w
dotyku a ja nie świecę się już jak sami wiecie co. Zdecydowanie
jestem bardzo zadowolony z działania tego kremu więc chętnie
zaprzyjaźnię się z nim na dłużej. Zwłaszcza, że jest wydajny.
W
szkolnej skali wystawiam mu uczciwie zasłużoną ocenę bardzo
dobrą.
Michał
Ja się nie modliłam o męża, sam się napatoczył w najmniej odpowiedniej chwili, narobił zamieszania i zniknął po 26 latach itd, więc już chyba wystarczy, nadmiar emocji nie wychodzi mi na dobre :D Co do dbania, byłam w tym najlepsza po prostu, robiłam maseczki, nie powiem jeszcze co, ale jak to chłop, mało mu było, więc ma co ma w innej postaci i dobrze mu tak. :P :D Krem wygląda na superancki, jak to mawia te no, młode pokolenie :))
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt
OdpowiedzUsuńBrat będzie grzeczny to dostanie na urodziny :)
OdpowiedzUsuńWiem, że EcoLab ma serię MAN kosmetyków dla mężczyzn, ale to rosyjska firma, więc pewnie nie każdy polubi... no i składy na pewno nie są aż tak ekologiczne ;)
OdpowiedzUsuńMojemu mężowi chyba by się spodobał ten krem.
OdpowiedzUsuńPowiem tak, męża jak i TŻ brak w moim życiu, trochę szkoda, ale w tej sytuacji jest wielkie UFFFF. Z torbami bym poszła na pewno! Na szczęście Junior jeszcze nie wymaga. Bardzo ciekawy produkt i bardzo dobrze, że wreszcie pojawiają się kosmetyki dedykowane dla Was :)
OdpowiedzUsuńSuper post. :-) Może kiedyś podaruję ten kosmetyk. :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń