Chleba naszego spowszedniałego kupmy dzisiaj
Uwielbiamy narzekać na to, że nie mamy
pieniędzy. Czasem wydaje mi się, że to jeden z naszych ulubionych
sportów narodowych. Jakbyśmy dosłownie uczestniczyli w dziwacznych
zawodach o laur „złotych gaci” dla niedoścignionych mistrzów.
Niebawem znów będziemy mieli okazję udowodnienia naszej zaradności
i zapobiegliwości. Znowu załadujemy po brzegi niejeden wózek z
supermarketu. Kilka bochenków chleba, stosy bułek, pęta kiełbas i
kaszanek. No i oczywiście coś z procentem. Oj, będzie grill
narodowy! Nasze paragony swobodnie będą mogły zastąpić rolkę
papieru toaletowego a my zyskamy uznanie w oczach kierownika marketu
i zobaczymy ten błysk w oku pani Zosi z kasy piątej... lub
którejkolwiek innej. Już dosłownie za kilka dni wielu z nas
wystartuje w koszykiadzie, slalomie gigancie między półkami,
lodówkami i wystawkami z najatrakcyjniejszymi ofertami. Znów
przeciętny i nie opętany szałem zakupowym człowiek będzie w
strachu iść do sklepu po codzienne zakupy. Tak, codzienne. Bo są
tacy co nie muszą całych drużyn sportowych obkupić w wiktuały.
Lecz ci co zakupowego szału znają moc przemożną już drugiego
maja tęsknie czekać będą przed sklepem aby dokupić jeszcze co
nieco. Choćby tylko dychę wydać. Zakupy to zdecydowanie to co
lubimy najbardziej. Fajnie jest obserwować jak sąsiedzi podziwiają
jak nosimy tony towaru, pełne siaty, kosze, kartony... Nie
zapominajmy, że rodzinie też trzeba udowodnić jak to dobrze
jesteśmy przygotowani do świątecznej czy też długoweekendowej
apokalipsy.
A już dzień po wielkiej majówce na śmietnikach i w ich okolicach wylądują owe stosy bułek oraz bochny chleba. Jak dobre paniska dokarmimy lokalną zwierzynę kawałami szynek, kiełbasą, warzywami i owocami. Czym chata bogata. A tak na poważnie. Jestem przerażony tym co ludzie potrafią wyrzucać i w jaki sposób traktują pożywienie. Wszyscy chyba mamy świadomość, że na całym świecie jest wiele osób, które nie dojadają a często wręcz cierpią głód. Chyba czas już abyśmy uświadomili sobie ile pieniędzy wyrzucamy w ten sposób w błoto. A na pewno zdajemy sobie sprawę z tego ile moglibyśmy kupować za te pieniądze dóbr luksusowych. Choćby ekologicznych kosmetyków. Tych, o których twierdzimy że są za drogie i szkoda na nie grosza a tak beztrosko wręcz wyrzucamy pieniądze, za które byłoby nas swobodnie na nie stać.
Nie wiem jak Was ale mnie rodzice uczyli, że
chleb należy szanować. A już na pewno nie należy go po prostu
wyrzucać na ziemię. Ja wiem, że zaraz ktoś powie: przecież
zjedzą go ptaki. Może i tak ale żaden znany mi europejski ptak nie
da rady całemu bochenkowi chleba czy choćby marnej bułeczce.
Jeżeli już chcemy dokarmiać ptaki to dobrze rozdrobnijmy ten chleb
i niech nie poniewiera się on kilkanaście dni a nawet dłużej po
ziemi, coraz bardziej brudny, mokry od deszczu lub palony słońcem.
Choć po prawdzie nie czas jest teraz na dokarmianie ptactwa.
Ptaszęta w bród mają przeróżnego robactwa obficie lęgnącego
się po łagodnej zimie. W moim rodzinnym domu chleba się po prostu
nie wyrzucało. A jeżeli nawet zdarzyło się, że chleb się
zestarzał to można go było przerobić choćby na „bułkę tartą”
czy grzanki lub pozwalaliśmy go zjeść zwierzętom ale w taki
sposób aby okazać szacunek jaki mamy do chleba. Na pewno nie
lądował on na ziemi czy wręcz w błocie. Z przerażeniem patrzę,
idąc ulicami mojego miasta, na chleb na bruku. A dosłownie kilka
dni temu Marysia znalazła na chodniku pod oknami jednej z pobliskich
kamienic naprawdę spory kawał wyglądającej na dobrego gatunku i
nie najtańszej kiełbasy krakowskiej. Wyrzucony wprost z okna na
trawnik. Skąd wiem, że z okna? Bo tam regularnie coś ląduje na
trawniku. A i raz widziałem jak ot tak sobie wprost z okna wyleciały
wędzone skrzydełka aby zatoczywszy piękny łuk wylądować z
gracją wprost na wspomnianym już trawniku. A co!? Skrzydełkom nie
wolno już polatać?
W skrytości liczę na to, że robiąc kolejne świąteczne zakupy, a już niebawem będzie do tego okazja, zastanowimy się czy aby na pewno potrzebujemy jeszcze jednego kilograma kiełbaski czy dodatkowego bochenka chlebka? A może jeszcze dorzucimy tak z 15 bułek, żeby na pewno nam niczego nie zabrakło? A jeżeli już naprawdę zostanie Ci coś ze „świąt”, to pomyśl. Może gdzieś koło ciebie są ludzie, którym powodzi się gorzej niż Tobie i zamiast wyrzucać to czego masz zbyt dużo, podarujesz to właśnie im.
Michał
Albo lepiej zamrozić lub przerobić. Ale po co? Skoro można wywalić na śmietnik lub przez okno....
OdpowiedzUsuńPo 26 minutach przebywania w sklepie klient traci orientację a po 40 minutach patrzy tylko na innych koszyki i chce wszystko tak wynika z badań. I coś w tych badaniach jest prawdziwego.
Zawsze się zastanawiam po co ludziom te pełne koszyki przed weekendem trwającym o 1 dzien dłużej. No czasami 2. Ale kurczę... Szkoda tych pieniędzy. A przed świętami co siędzieje??? Masakra jakas totalna.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą :) Zbyt dużo jedzenia wyrzucamy! U mnie np. chleb idzie dla ryb. :) W końcu też coś biedaczki muszą jeść.
OdpowiedzUsuńMnie też to wkur..a.
OdpowiedzUsuńMądrze napisałeś. Kto chleb wyrzuca, ten go będzie na śmietniku szukał tak mówili moi rodzice. :) Mnie tez wkurzają te wyścigi, kto wiecej ma w koszyku :/
UsuńW moim domu jedzenie nie marnuje się. Zazwyczaj kupuję mniejsze ilości ale częściej, więc nic nie zalega niepotrzebnie na półkach. Z bułek rzeczywiście robię bułkę tartą.
OdpowiedzUsuńHaha dobrze piszesz! Ja jakoś mam umiar kupuje zawsze tyle ile potrzebuje, dzięki czemu stać mnie było teraz na rower dla dziecka:) za to moi rodzice dosłownie wyrzucają w błoto pieniądze...
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze odwrotnie, znaczy się zawsze deficyt pieczywa :) Może to dlatego, że pieczywo kupujemy tylko w piekarni, te wszystkie pseudopiekarskie wyroby z hipermarketów dla mnie są niejadalne. No i jak się kupuje chleb po kilkanaście zł/kg to zazwyczaj się go zjada. Inna sprawa, że taki dobry chlebek (bułka też) nawet czerstwy jest przepyszny, chociażby w formie grzanek do zupy czy tostów francuskich :)
OdpowiedzUsuńoj, ale mądrze napisane, nie jednemu się przyda
OdpowiedzUsuńJuż dawno wyrosłam z wielkich koszy zakupowych. Nawet na Święta robiłam zakupy z listą rzeczy potrzebnych do zrobienia obiadu. Nic poza listę, nic z promocji. O dziwo wydałam niecałe 100 zł na dwie osoby na dania na trzy dni świąteczne. Ale gospodarzenia trzeba się nauczyć :)
OdpowiedzUsuńA ten kto dziś beztrosko wyrzuca chleb będzie go kiedyś rządny...
Narzekanie to nasz sport narodowy lepiej bym tego nie ujęła. A co do jedzenia to się zgadzam zupełnie. Ja nie robię wielkich zakupów czy to święta, długi weekend czy zwykły tydzień. Sklepy mam pod domem i nie widzę takie potrzeby. U mnie zawsze mówią, że biedaczka jestem, bo lodówka wiecznie pusta. Człowiek potem tego nie przeje i wyrzuci a jak wyrzucasz jedzenie wyrzucasz pieniądze. Skoro tak to niech każdy otworzy portfel i wyrzuci do kosza banknot 100 zł. Serce by pękło, jednak gdy trzeba wywalić w kosz cały garnek spleśniałego jedzenia to nikt problemu nie widzi.
OdpowiedzUsuńZawsze mnie to zastanawia PO CO? Ludzie zachowują się jakby miała przyjść wojna, koniec świata i "niewiadomoco jeszcze". Koszyki pełne produktów spożywczych, których ludzie nie są w stanie przejeść. Piatek wolny - ok, ale w sobotę część sklepów ( a przynajmniej tych osiedlowych ) będzie czynna, więc jak komuś czegoś zabraknie ( jakimś cudem ) to zawsze będzie gdzie dokupić; niedziela - sklepy zamknięte a w poniedziałek od nowa wszystko działa. Mam wrażenie, że niektórzy popadają w zakupową paranoję.
OdpowiedzUsuńJa tam wcale nie wybieram się na mega zakupy - bo i po co? Kupię tylko to co najpotrzebniejsze i brak tego w domu. Przeżyjemy i z głodu nie umrzemy :)
U nas w domu też nigdy nie wyrzucało się chleba - albo na bułkę tartą szedł albo jak nie nadawał się już to paliło się go w piecu, ale na pewno nie do kosza na śmieci!
OdpowiedzUsuńZapamiętajcie moje słowa: Ludzie rzucą się na kupowanie jedzenia, wyczyszczą półki z produktów do grilla, a potem i tak wiemy, co będzie... oczywiście deszcz lunie. :D I nici z grilla.
Bardzo odbrze napisane.! Ja kupuję to co muszę i planuje wydatki i posiłki. Np. Mam okreslony budzet zakupow na tydzien i robie je tylko raz na tydzien. Nie kupuję jak nie potrzebuję. Raz, że dzięki temu nie wyrzucam jedzenia a dwa po prostu oszczedzam. :)
OdpowiedzUsuńMnie też bawi to zjawisko - jakieś zapasy zrobić trzeba, żeby w dzień kiedy wszystko jest pozamykane nie zostać na przykład bez chleba czy innych potrzebnych rzeczy, ale niekoniecznie trzeba od razu robić wielki, pełen wózek zakupów, które tak jak piszesz - w sporej części zostaną wyrzucone. U mnie w domu nie marnuje się praktycznie nic, dla wszystkiego znajdzie się zastosowanie ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię robić zakupów.Jednak jeść coś trzeba więc robię listę i kupuję owszem większe ilości ale nigdy nie wyrzucam jedzenia.Chleb dzielę na porcje i mrożę.Cześć jarzyn zostawiam do zjedzenia na "świeżo"resztę ścieram na tarce i mrożę.W ten sposób mam gotowa jarzynkę do zupy.Zamrażanie żywności zapobiega marnotrawieniu.Gdy zostaje mi odrobina sosu z mięsem z obiadu czy naleśniki zawsze wędrują do zamrażarki.Sos przyda sie gdy robię np placki po węgiersku,z naleśników robię lazanię :) Owoce i wędlinę kupuje na bieżąco w osiedlowym sklepiku.Małe sklepy są lepsze bo nie ma tam wózków,a co za tym idzie ma budzi się w nas potrzeba pakowania doń wszystkiego co nam w rękę wpadnie
OdpowiedzUsuńFreeganie sie uciesza ;p ale tak na powaznie, to ja w zyciu codziennym spotykam sie z takimi osobami, ktore jak ida na zakupy to za sama spozywke placa 300zł a potem wiekszosc laduje do kosza... nienawidze tego, po prostu nie cierpie. Może i mam złe podejscie, ale jestem za tym ,żeby kupować mało i często bo szlak mnie trafia jak ide do mojego chłopaka, otwioeram u niego zamrazare a tam pełno miecha i mrozonek ale "idzie na zakupy bo nie ma co jesc" echs... ta nasza mentalnosc... Czasem sie zastanawiam, czy to nie jest po prostu dziedziczne. My mamy jednak burzliwa historie i moze nasze matki i babki kupuja tyle vbo kiedys tego nie było??
OdpowiedzUsuńPodziwiam bardzo freegan! W Niemczech jest nawet restauracja, która gotuje z resztek!
UsuńO mamma mia, jak ja nienawidzę, gdy coś się marnuje! Wstyd się przyznać, ale moja mama jest totalnym zakupoholikiem, mieszkają we dwoje z tatą, a lodówkę mają załadowaną jak na wojnę ( dodam, że nie są specjalnymi łakomczuchami ). W żaden sposób nie idzie zmusić jej, aby kupowała mniej, tym bardziej, że nie mieszkamy na końcu świata i sklepów w obrębie 10 minut od domu ma co nie miara. Ja jestem zupełną odwrotnością, u mnie nic się nie marnuje, a gdy już zdarza się, że coś mi się zepsuje przed czasem to jestem bardzo zła. Kiedyś koleżanki wyskoczyły do mnie z takim fajnym zdaniem " Ty to masz dobrze bo masz psa to masz kogo skarmić resztkami". Jakież było ich zdziwienie, gdy oznajmiłam, że ja nie karmię psa resztkami bo zwyczajnie takie resztki się u mnie nie zdarzają. Tak jak pisała Katherina Woronow - zamrażam, przerabiam, kupuję i gotuję z głową. Nie chcę się tu jawić jako ekspert w dziedzinie logicznych zakupów spożywczych, ale naprawdę przeraża mnie to gdy widzę ludzi wyjeżdżających z supermarketu z koszykiem wypchanym po brzegi.
OdpowiedzUsuńDziś właśnie byłam świadkiem takich ekstremalnych zakupów.To normalnie sie przeżegnałam, że normalna rodzina tego w miesiac nie zje. A ja stałam cierpliwie 40 minut w ogonku po trochę sera, wędlinę dla chłopa i 3 plastry schabu :)
UsuńMarto mam ten sam problem z rodzicami :D Ale oni dokarmiają wszystko co się rusza, więc po kilku latach tłumaczeń dałam im spokój (dokarmiają, ale nie zepsutymi resztkami, tylko moja mama gotuje świeże i dokarmia psy na działce, koty, ptaki..., takie hobby chyba, ale taka już jest i taką ją uwielbiam :)
UsuńUwilbiam Twój wpis... Mam identyczne zdanie na ten temat. Super.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się robię trochę zakupów za zapas. To jakieś przyzwyczajenie, ale nie przesadzam. Mrożę np mięso, żeby potem nie stać w kolejkach jak mi na obiady potrzeba. Kupuję też dużą kawę, bo sporo jej u nas idzie. Tak samo mleko! Lubię mieć też w zapasie mąkę czy cukier. A będąc samochodem to przy okazji biorę z dwie zgrzewki wody.
OdpowiedzUsuńJedzenia nie wyrzucam. Chleb czy bulki suszę i jak mam czas to wiozę do mamy, a jak nie daję znajomym którzy mają kury, króliki itp. Dziś im właśnie wyniosłam suszony chleb, nie dojedzone jabłka przez młodego i zwietrzałą sałatkę w słoiku. Nie daję zwierzakom też zepsutych rzeczy. Bo wiem, że mam psa i też by nie chcaił jeśc czegoś z pleśnią. Więc jak już wiem, że mam jednak nadmiar a tego nie zjemy, zawsze to trafia dalej. Czasem mój facet marudzi, że zbieram a potem narzekam że musze latać i to roznosic. Ale mi szkoda, tak w śmietnik pakować jak co niektórzy sąsiedzi.
Do łez nieokiełznanej radości doprowadzają mnie kolejki w marketach tuż przed "czerwonymi" świętami. Zastanawiam się czy na prawdę dorosły człowiek nie jest w stanie ocenić i przeliczyć potrzeb swojego żołądka? A po świętach jak wspomniałeś wyżej wszystkie pozostałości lądują na trawnikach przed blokiem. Co za brak wychowania i osobistej kultury. Swojego czasu w ten sposób ludzie ściągnęli na "nasze" podwórko hordę gołębi, która przez około 3 lata terroryzowała jeden czteropiętrowy blok i dwa wieżowce. Ale tego faktu już nikt nie skojarzył. Sądzę, że każdemu przydałaby się dodatkowa lekcja głodu, żeby ludzie zaczęli szanować nie tylko żywność, ale i swoje pieniądze.
OdpowiedzUsuńJestem dokładnie tego samego nauczona i nienawidzę wyrzucać jedzenia, więc staram się unikać tego jak mogę. Mam małą lodówkę, więc jest niemożliwe abym coś tam 'zgubiła', zawsze wiem co w niej mam, sprawdzam daty i na tej podstawie komponuję posiłki. Chleb kupuję dobry, taki nie pleśnieje, a z czerstwego robię grzanki. Wystarczy pokombinować. PS. Kasy mi nie brakuje na dobre kosmetyki. Wnioski? :)
OdpowiedzUsuńmasz rozsądne podejście :) to najważniejszy wniosek
UsuńW punkt
OdpowiedzUsuńI have read so many articles or reviews regarding the blogger lovers except this article is actually a fastidious paragraph, keep
OdpowiedzUsuńit up.
I think that everything composed was very logical.
OdpowiedzUsuńBut, think on this, suppose you wrote a catchier post
title? I am not suggesting your information is not solid., however what if
you added a title that makes people desire more? I mean "Chleba naszego spowszedniałego kupmy dzisiaj"
is kinda vanilla. You could glance at Yahoo's home page and see how they write news titles to get people
interested. You might add a video or a related picture or two
to get readers interested about everything've got to say. In my opinion, it would bring your posts a little
livelier.
My brother recommended I might like this blog.
OdpowiedzUsuńHe was entirely right. This post actually made my day.
You cann't imagine simply how much time I had spent for this info!
Thanks!
always i used to read smaller content that also clear their motive,
OdpowiedzUsuńand that is also happening with this post which I
am reading at this time.
Wonderful web site. Lots of helpful info here. I'm sending it
OdpowiedzUsuńto several pals ans additionally sharing in delicious. And obviously, thank you to
your sweat!
I was able to find good info from your blog posts.
OdpowiedzUsuńExcellent post. I certainly appreciate this site. Stick with it!
OdpowiedzUsuńRemarkable things here. I am very glad to peer your post.
OdpowiedzUsuńThanks so much and I'm taking a look forward to contact you.
Will you kindly drop me a mail?
Everyone loves what you guys tend to be up
OdpowiedzUsuńtoo. Such clever work and exposure! Keep up the good works guys I've you guys
to blogroll.
Suot niya ang kanyang pinakamagandang damit.
OdpowiedzUsuńGood day I am so glad I found your web site, I really found you by accident, while I was researching
OdpowiedzUsuńon Bing for something else, Anyhow I am here now and would just
like to say many thanks for a marvelous post and a all round thrilling
blog (I also love the theme/design), I don’t have time to go through
it all at the minute but I have bookmarked it and also included your RSS feeds,
so when I have time I will be back to read much more, Please do keep up
the excellent b.