Młodość uśmiecha się bez powodu
Tegoroczne
wakacje obfitowały w wiele wyjazdów, spotkań, początków nowych
projektów jak i wiele pracy, którą musiałem wykonać aby na
jesieni powrócić do blogowania pełną parą. Dlatego dopiero teraz
znalazłem potrzebny czas by usiąść i na spokojnie opisać co się
działo podczas pierwszej konferencji zorganizowanej przez koreańską
markę Benton oraz jej polskiego przedstawiciela z Piotrkowa
Trybunalskiego. Dzięki czemu mieliśmy też okazję przedpremierowo
poznać kilka nowości marki Skin79. Wszystko zaczęło się od
wspólnego obiadu blogerów i vlogerów urodowych, którzy już dawno
odkryli duży potencjał kryjący się w azjatyckich kosmetykach oraz
ekipy Skin79 jak i jednocześnie polskiego Bentona oraz — co
najważniejsze — Celest Jo, która przybyła do nas z Korei. A ja
miałem okazję poznać ją na targach w Krakowie, o czym możecie
przeczytać TU.
Zrozumienie
to zaledwie początek
Właściwą
część konferencji jak zawsze stanowi edukacja i poszerzanie
wiedzy, nie tylko o samej pielęgnacji ale również o samej marce. I
tą część spotkania poprowadziła Celest. Przybliżyła nam ona
filozofię, która nie tylko zapoczątkowała powstanie marki lecz
prowadzi ją do tej pory. Sama marka powstała w stosunkowo niedawno,
w roku 2011. Jej nazwa zaś nawiązuje i wywodzi się z filmu
“Ciekawy przypadek Beniamina Buttona”. Z założenia marka ta
powstała dla partnerki głównego bohatera, ponieważ dzięki tym
kosmetykom mogłaby ona o wiele dłużej cieszyć się młodością i
o wiele dłużej cieszyć się związkiem z tytułowym bohaterem.
Ważną informacją o samej marce jest również i to, że bardzo dba
o składy swoich kosmetyków oraz nie testuje ich na zwierzętach.
Również poszczególne składniki używane do produkcji nie są na
nich testowane. Marka ma też ciekawą, zapewniającą większą
świeżość kosmetyków, zasadę produkcji. To nie kosmetyk czeka na
konsumenta. Ponieważ produkcja odbywa się w małych partiach,
poniekąd to konsument czeka na kosmetyk. Dzięki temu kupujemy
kosmetyki, które nie leżą na magazynowych i sklepowych półkach
czasem nawet po kilka lat zanim trafią do naszych rąk. Następnie
Celest przybliżyła nam wszystkie kosmetyki marki opowiadając też
i o składnikach, i o tym jak stosować i dla kogo najlepiej nadaje
się dany preparat. Moją uwagę przykuła najbardziej czarna linia z
filtratem ze sfermentowanego grzyba Galactomyces. Już od jakiegoś
czasu miałem chrapkę się na tą linię i niebawem opowiem o niej
zdecydowanie więcej, bo testy już trwają. Na pewno opowiem wam też
wkrótce o mgiełce Bentona, bo również przypadła mi do gustu. A o
aloesowym toniku z kwasami BHA opowiadałem już TU. Celest
opowiedziała nam też o nowościach. Jedna z nich to Papaya-D Sun
Cream SPF38 / PA+++. Jest to krem, który nie tylko chroni nas przed
wpływem promieniowania słonecznego ale też wykorzystuje
pielęgnacyjne działanie papai. Pozostałe to Cacao Moist and Mild
Cream oraz Shea Butter and Coconut Hand Cream.
Następnie
tłumaczenie ze względu na lepszą znajomość branżowego języka
angielskiego przejęła Czarszka, a Celest pokazała nam jak wygląda
jej rutyna pielęgnacyjna. I tak zaczęliśmy od pełnego demakijażu,
poprzez wszystkie etapy pielęgnacji aby zakończyć ponownym
makijażem naszej prelegentki. Bardzo spodobał mi się patent na
nakładanie kremu z filtrem na dwie warstwy, dzięki czemu staje się
to łatwiejsze i skóra mniej się bieli.
Panie,
a dlaczego tak drogo?
Następnie przyszedł czas na prelekcję, która poprowadził pan Tomasz. Opowiadał nam on o tym, czym różnią się podróbki od oryginalnych kosmetyków koreańskich. Naocznie mogliśmy się przekonać, że niby identyczny krem BB nie jest tym samym, i nie chodziło tylko o jego konsystencję, ale nawet o kolor samego produktu. Nawet na opakowaniu widać było sporo różnic. Choćby błąd w nazwie kraju produkcji. Ważnym tematem było, a właściwie jest też to, dlaczego kosmetyk sprowadzany legalnie przez polską firmę tyle kosztuje i co się składa na tą cenę. Ale o tym temacie już kilka razy wspominałem w innych moich wpisach a i zamierzam o tym zrobić obszerniejszy post.
Całą
konferencję zakończyła kolacja i przyjemna impreza na dachu
piotrkowskiego hotelu Mercure, gdzie bawiliśmy się do późnych
godzin nocnych. Następnego dnia po śniadaniu przyszedł już czas
powrotu do rzeczywistości i domów. Wracaliśmy nie tylko z fajnymi
wspomnieniami, wiedzą ale też z kosmetykami, które warto
wypróbować na własnej skórze.
Michał
Ciekawe spotkanie :)
OdpowiedzUsuń:) :) :) MEGA było :) a kosmetykami jestem zachwycona :) Oby do kolejnego spotkania :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze zdjęcie na koniec xD Miło było się zobaczyć po raz kolejny :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło spędzony czas :)
OdpowiedzUsuńja z życia blogowego musiałam się na jakiś czas usunąć z wiadomych powodów:D, ale pomału wracam:)
OdpowiedzUsuńByło fantastycznie :)
OdpowiedzUsuń