W miarę czekania na wiosnę rośnie apetyt na spotkania
Nie
wiem jak sprawa ma się u was, ale gdy na dworze zaczyna się robić
cieplej jakoś chętniej sięgam po piwo niż, dajmy na to, po wino.
Po prostu bardziej mi ono w ten czas smakuje. Szczególnie, gdy mogę
się nim już delektować na dworze a najlepiej na łonie… łonie
natury oczywiście. Tak naprawdę to dość mocno zaniżam polską
średnią w ilościach wypijanego alkoholu. Ale może to i lepiej dla
statystyk naszego kraju. Nie, nie znaczy to, że unikam alkoholu lub
mam z nim jakiś problem. Bynajmniej. Uwielbiam dobre nalewki — sam
chętnie je robię w domowym zaciszu. Lubię wina, choć preferuję
raczej te bardziej wytrawne i to niezależnie od tego czy białe czy
czerwone. Nie przepadam za to za wermutami. Czasem nachodzi mnie
ochota na musujące wino, bo oryginalny szampan to raczej nie mój
klimat. Zbytnio zajeżdża mi drożdżami. Jeżeli zaś wódka, to
raczej wyższej jakości. Czasem sięgnę po ‘łyskacza’ czy
koniak, nie pogardzę rakiją czy grappą, a nawet uzo. W moim domu
alkohol jest ale potrafi stać w barku latami wręcz, czekając na
odpowiedni moment. Gdy ostatnio pod choinkę dostaliśmy kilka
butelek niesamowitych kwartowych piw, to dopiero w kwietniu zostały
one otwarte i wypite. Już takie z nas specyficzne alkoholiki
uważające, że alkohol jest dla ludzi… dla ludzi, którzy nie
tracą głowy. Wracając jednak do wiosny i większej ochoty na dobre
piwo, dziś postanowiłem zabrać was do mojej kuchni byśmy wspólnie
przygotowali coś na ząb do tegoż piwa. Wśród naszych sąsiadów
najlepsze chyba piwa i największą tradycję jego picia mają Czesi
i to właśnie za naszą południową granicą poznałem smak
marynowanego camemberta. Nakládaný hermelín, bo to o nim właśnie
dziś mowa, to po prostu marynowany ser pleśniowy. Czesi marynują
swój lokalny ser podpuszczkowy wykonany z mleka krowiego, ale jest
on bardzo zbliżony w smaku do francuskiego camemberta, więc i on do
naszej zagrychy nada się idealnie.
Marynowany
ser pleśniowy na czeską modłę
Zazwyczaj
krążki sera marynuje się w całości lub przekrojone na pół tak,
aby na przykład czosnek i przyprawy dało się nałożyć do środka
a następnie złożyć go jak kanapkę przed zalaniem olejem. Równie
dobrze można go pokroić na sześć lub osiem trójkątnych kawałków
— nic nie straci na smaku a szybciej przejdzie smakiem marynaty.
No to zabieramy się do pracy. Bierzemy dwa krążki sera
pleśniowego. Ja ser kroję na osiem części. Teraz marynata. W
przepisie jaki znam używa się oleju słonecznikowego. Ja osobiście
robię to jednak po swojemu i uzyskuję ostatecznie, moim zdaniem,
ciekawszy, smak. Biorę jedną trzecią szklanki oleju
słonecznikowego lub dobrego rzepakowego (nie tego najtańszego do
smażenia), do tego dodaję jedną trzecią szklanki oliwy z oliwek
i… chwilowo to tyle. Teraz zabieram się za główny składnik
marynaty. Do miseczki wyciskam dwa duże ząbki czosnku lub trzy
mniejsze. Do tego dodaję dwie łyżeczki ‘sambal olek’, dość
kopiaste. Jeżeli lubisz bardziej pikantnie daj go więcej… lub
mniej bądź wcale, jak nie chcesz. Zamiast tego możesz użyć
pieprzu kolorowego lub ostrej wędzonej papryki, jak lubisz. Czas na
zioła. Ja dodaję czosnek niedźwiedzi wymieszany z bazylią. Ale ty
użyj tych, które ty lubisz najbardziej. Do marynaty możesz dodać
suszone pomidory, cebulkę pokrojoną w drobną kosteczkę. Pamiętaj,
kuchnia to niesamowicie wiele możliwości. Do mojej marynaty dodaję
kilka łyżeczek mieszanki olejów i jedną trzecią od razu daję na
dno słoiczka. Następnie wkładam do niego połowę sera i daję
kolejną porcję przypraw, teraz reszta sera, na górę reszta
przypraw i zalewam olejem. Zwyczaj potrzebuję około szklanki oleju,
tak więc resztę uzupełniam olejem „rydzowym” ponieważ jego
kapuściany posmak idealnie komponuje się z serem pleśniowym.
Zamykam słoiczek i wstawiam go do lodówki na tydzień. Po tym
czasie nasz ser zmienia się nie do poznania. Przynajmniej smakowo.
Czesi
podają go do piwa i w tym połączeniu jest doskonały. Ale z
dobrym, cierpkim czerwonym winem smakuje równie świetnie. Po
tygodniu ser zmienia swoją konsystencję. Po prostu rozpływa się
na języku. Tak więc można go podać z pieczywem i na przykład
rozsmarować go na nim. Olej w którym marynowaliśmy nasz ser
doskonale pasuje do świeżej bagietki czy ciabatty. Choć ja lubię
go wykorzystywać również jako element dressingu do świeżych
sałat podawanych na przykład do grillowanych mięsiw… A przy
grillu piwko. Więc widzisz jak idealnie marynowany ser pleśniowy
pasuje właśnie do piwa. Cieszmy się więc jego smakiem, podobnie
jak nasi południowi sąsiedzi. Na zdrowie!
Michał
Dawno nie piłam wina ani piwa, niestety też czekam na wielką okazję żeby wypić łyczek i znów czekać na kolejną wielką okazję :D Same smakołyki, jestem przed śniadaniem więc mi nie zaszkodzi patrzeć :D Smacznego :D
OdpowiedzUsuńO rany, ale to musi być dobre :D
OdpowiedzUsuńolej jest przepis też to trzeba działać:)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo smakowicie. Z pewnością kiedyś wypróbuję ten przepis :)
OdpowiedzUsuń