Śniadanie do łóżka
W
momencie gdy wymyślałem dwanaście tematów do akcji “Wspaniały
rok” wydawało mi się, że ten temat będzie bardzo łatwy do
ogarnięcia i napisania. Raczej nie jestem osobą tuzinkową, a jakby
nie patrzeć blog mój raczej najmocniej celuje w tematykę urodową,
więc pierwsze co nasunęło mi się na myśl to było, że opiszę
dziś moją rutynę urodową. Tak, wiem. Znajdą się tacy, którzy
zwrócą mi zaraz uwagę, że “rutyna urodowa” to niepoprawne i
źle nacechowane określenie wynikające ze zbyt dosłownego
tłumaczenia używanego przez anglojęzycznych influencerów
określenia “morning routine”. Tak zapewne jest w większości
przypadków. Ale czy określenie rutyna jest rzeczywiście tak
negatywnie nacechowaną sprawą? Jeszcze za czasów szkoły
kosmetycznej — a było to już prawie 20 lat temu — tłumaczono
mi, że na przykład rutyna zawodowa nie jest czymś złym, a tylko
nabyciem wprawy i wiedzy na takim poziomie gdy nie musisz się już
zastanawiać nad poprawnością wykonywanych czynności ponieważ
robisz je już tak płynnie, iż stają się one po prostu naturalnym
elementem twojej pracy. Oczywiście nic, nawet staż pracy, nie
zwalnia nas z myślenia logicznego, ale rutyna nie oznacza jednakowoż
iż jest w niej tylko i wyłącznie coś złego z natury.
Rutynowe staje się branie płatków lub gąbeczek do oczyszczania
twarzy, ale nie na przykład dobór preparatu dostosowanego do
potrzeb skóry. Rutynowe czyli automatyczne jest wykonanie
odpowiedniej sekwencji ruchów podczas peelingu czy masażu. Nie
myślisz, który ruch ma być następny po prostu go wykonujesz. Nie
zwalnia cię to jednak z wyboru odpowiedniego peelingu czy po prostu
niedobrania komedogennego olejku do masażu osobie z cerą tłustą i
ze skłonnościami do zapychania, który na przykład doskonale
sprawdzi się u osoby z prawdziwie suchą a wręcz odwodnioną skórą.
Rutyna
zatem to zdecydowanie nic złego dla osób myślących. A przecież
my, homo sapiens, jesteśmy osobami rozumnymi. Więc nie bójmy się
aż tak bardzo rutyny. Czy jednak rutyna może być czymś dobrym w
innych aspektach naszego dnia codziennego? Zadawałem sobie to
pytanie już wiele razy i muszę przyznać, że tak. Dobrą rutyną
jest mycie zębów po każdym posiłku. Nie zaprzeczysz chyba, że
mam rację? Dobrą rutyną może być zalewanie kawy o poranku
wrzątkiem, a nawet codzienne jej przygotowanie wieczorem do
porannego zaparzenia. Nie zajmuje to wiele czasu, a usprawnia nam
poranek dnia następnego, gdy już wieczorem do czajniczka czy
kubeczka nasypiemy kawy czy herbaty, jeżeli to właśnie ją wolimy
pić z rana. A natychmiast po pobudce wystarczy, nawet będąc
zaspanym, zagotować wodę i zalać. Dobrą rutyną jest też
wieczorne przygotowanie kanapek do pracy czy szkoły, czy na przykład
segregowanie śmieci. Wymieniać można by tego jeszcze wiele.
Najważniejsze jednak jest chyba to, aby rutyna nie przejęła całego
naszego życia, a w szczególności związku i miłości.
Nic
tak łatwo nie zabija związku jak rutyna. Nie wiem jak ty, ale ja
nie wyobrażam sobie aby kończenie rozmowy telefonicznej z partnerem
mojego życia brzmiało „Kocham”. Znałem kiedyś ludzi, którzy
tak sobie mówili kilka czy nawet kilkanaście razy dziennie. Może i
na początku wydawało się to czymś fajnym i wyjątkowym, lecz dość
szybko zaczęło to brzmieć rutynowo i takie też być. Ich „kocham”
straciło moc i właściwy sens. Stało się nudne, rutynowe i nic
nie znaczące. Nawet śniadanie podawane do łóżka może być czymś
co zabija miłość. Wyobraź sobie, że dostajesz je codziennie.
Zawsze jest to kawa, górna połówka bułki — to dość istotne
ale wrócę do tego za chwilkę — posmarowana cienko masełkiem.
Plaster tej samej co zawsze szynki, sera, ogórka i pomidora. Do tego
obrane i pokrojone w cząstki jabłko oraz jogurt z musli. I tak
codziennie. Zawsze dajmy na to o godzinie 6 rano, bo przecież musisz
jeszcze iść do pracy i do niej zdążyć. Jak w filmie “Dzień
świstaka” czy opowiadaniu “Pokój z Jane Fondą” Jonathana
Carolla. Nie uważasz, że taka wieczność — bo przecież chcesz
miłości wiecznej nie tylko do grobowej deski — to na dłuższą
metę piekło a nie raj? Najpierw fajne i urocze. Po jakimś czasie
OK. Potem nudne… aż wreszcie zamiast wprowadzać cię w błogość
zaczyna doprowadzać do szewskiej pasji. Bo dlaczego jabłko a nie
truskawka czy borówki? Czemu zawsze ten sam ser czy szynka? I
dlaczego, do jasnej cholery, górna połowa bułki a nie spód, który
lubisz bardziej?
Przyszedł
chyba czas aby zagłębić się właśnie w historię owej
nieszczęsnej bułki. Wyobraź więc sobie teraz, że jesteś
świadkiem tej oto historii. Dajmy na to on to Marek, a ona Monika.
Żyją ze sobą powiedzmy, że kilkadziesiąt lat. Codziennie na
śniadanie ona bierze sobie dół bułki pomimo, że go nie lubi i
chętnie zjadłaby górę. Ale jej cudowny Marek zajada się z tak
ogromnym apetytem górą tejże bułki, patrząc na nią z taką
miłością. A ona przecież go tak mocno kocha, więc nie odbierze
mu tej drobnej przyjemności i zadowoli się spodem. Mija jeszcze
kilka lat i Monika leży na łożu śmierci i to on podaje jej
śniadanie. Przygotował jej kanapkę na spodzie bułki, bo wie
przecież jak ona lubi te spody, całe życie je jadła. A on ją
naprawdę kocha tak mocno i mimo, iż to w tym związku on lubił
spody a ona górę, aby nie sprawiać jej przykrości zajadał się
górą patrząc na nią z miłością bo troszczyła się o niego
całe życie…
W
miłości nie ma zbyt wiele dobrego miejsca na rutynę ale jest na
coś zupełnie innego, chyba najważniejszego. I uwierz mi, nie
chodzi tu o zawsze udany seks. On jest istotny, ale naprawdę nie
najistotniejszy. W miłości nie należy całe życie patrzeć sobie
w oczy, lepiej robić to we wspólnym kierunku. Jednak najważniejsze
jest to, aby w miłości ze sobą rozmawiać. Więc zamiast śniadania
do łóżka niech rozmowa stanie się dla was tym najważniejszym
elementem, o którym nie musicie marzyć. Spędzicie ze sobą całe
życie i dobrze jest umieć rozmawiać, a nawet milczeć wspólnie.
Nauczyłem się tego od moich rodziców. Odkąd pamiętam zawsze rano
mama wstawała do pracy, a gdy była już niemal gotowa do wyjścia,
parzyła kawę i szła z nią do sypialni. Budziła ojca, który
siadał na łóżku, pił kawę, mama zaś siadała obok niego i
rozmawiali. O wszystkim i o niczym. Czasem rozmawiali o problemach
dnia codziennego, czasem o ostatnio czytanej książce czy obejrzanym
filmie. Ojciec pracował na kopalni na trzy zmiany i czasami przed tą
kawą zdążył już z godzinę się przespać. Wtedy po wypiciu kawy
i rozmowie ona wychodziła do pracy a on zasypiał ponownie, aby
odpocząć przed kolejną nielekką zmianą. Ale gdy ona wracała
tego dnia do domu to czekał na nią jeszcze gorący obiad. Było to
już wiele lat temu, ale to właśnie oni nauczyli mnie wiele o
miłości i partnerstwie. Nie byli idealni. Ja też taki nie jestem.
Jednak dobry przykład wyniosłem z domu.
Michał
Wpis
ten powstał w ramach organizowanej przeze mnie akcji
blogersko/vlogerskiej „wspaniały rok” i jest on rozwinięciem
tematu miesiąca kwietnia „breakfast to bed”. Linki do innych
publikacji kwietniowych znajdziesz TU.
W
akcji biorą udział inni twórcy a ja zapraszam Cię do nich. Zobacz
jak oni piszą na temat tego i innych miesięcy tego wspaniałego
roku:
Czarszka
evelyn's
shades of red
rozmyślania
yasminelli
Heyitsalexk
dobrulbloguje
kolorowy
kraj
MAZGOO
Blonde
Bangs
Made
by Gigi
Kerli -
Kinga Kerth
Arsenic
Niewyparzona
pudernica
Zakochana
w kolorkach
Twoje
Źródło Urody
Interendo
Codzienność
nasza
Mama
trójki
Esy
floresy fantasmagorie
w
blasku Marzeń
pasja
rodzi profesjonalizm
Domatores
Makijażowy
świat Sylvii Ekstrawagancka
Sentymentalnie...uwielbiam kiedy piszesz takie ciepłe wpisy <3
OdpowiedzUsuńJa także nie uważam, że rutyna zawsze w każdym przypadku jest złem koniecznym. Pewne przewidywalne zachowania dają po prostu poczucie pewności i bezpieczeństwa. A jak wiadomo potrzeba bezpieczeństwa jest w hierarchii potrzeb staruszka Maslova jedną z nadrzędnych. Myślę sobie, że rutynę większość osób utożsamia z nudą i bylejakością - tak jak właśnie to kocham szargane kilkadziesiąt razy dziennie - nie ma mocy!
bo stosują rutynę w miejscach które powodują że wszystko staje się nudne i byle jakie :) a życie musi mieć w sobie coś, to coś :)
UsuńJak pięknie to opisałeś! Rutyna bywa fajna i nieznośna, jak wszystko co trwa zbyt długo. Warto ze sobą rozmawiać i wyjaśniać pewne sprawy. Co do ideału, fajnie jest, że się nim nie jest :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :) Bycie ideałem lub z ideałem byłoby strasznie nudne na dłuższa metę :)
UsuńNiestety ale przez brak rozmowy rozpada się wiele związków, które naprawdę mogły się udać.
OdpowiedzUsuńAle ja zaczynam zauważać to także w relacjach rodzic- dziecko. Dzieci teraz mają wszystko na wyciągnięcie ręki ale tej wspólnej rozmowy ciągle brakuje.
Miło jest dostać raz na jakiś czas śniadanie do łóżka, ale tak jak piszesz nie codziennie, i tak jak u mnie, dobrze jest czasem zrobić je sobie samemu :)
Rutyna potrafi wiele zepsuć nawet w najlepiej zapowiadającym się związku. W bliskim sąsiedztwie rutyny jest jednak celebrowanie pewnych rzeczy i to już jest zupełnie inna bajka. Na przykład śniadanie do łóżka raz w roku, w jakimś wyjątkowym dniu. A tak w ogóle to nie cierpię okruszków w łóżku ;)
OdpowiedzUsuńHi there, just became aware of your blog through Google, and found that it is really informative.
OdpowiedzUsuńI am going to watch out for brussels. I'll be grateful if you continue this in future.
Lots of people will be benefited from your writing. Cheers!
Pięknie to napisałeś Michał. Ja mam to szczęście, że u mnie w związku rozmowa to podstawa i jestem naprawdę szczęśliwa. I każdemu tego życzę :)
OdpowiedzUsuń