Psy dzielą się na jamniki i wszystkie pozostałe...
Od
września ubiegłego roku noszę się z otwarciem nowego cyklu
artykułów i choć Marysia pokazywała się czasem na blogu czasem
na instagramie tudzież na YouTube, to dopiero pojawienie się w
naszym domu Krystyny zasiało we mnie nasionko, które kiełkowało
sobie spokojnie do dziś. W moim życiu zwierzaków nigdy nie
brakowało. Już jako bobas dostałem od swoich rodziców szczeniaka
owczarka niemieckiego o imieniu Bajka. Z którą to Bajką razem
dorastaliśmy, spaliśmy pod stołem czy też obgryzaliśmy nogi
taboretów. Tak było i są na to niezbite dowody na kliszach
polaroida. Od około jedenastu lat w naszym domu towarzyszy nam
Marysia, jamniczka wcale nie taka miniaturowa choć malutka i
słodziutka. Dziewięć lat temu podbiła ona również serce mojej
drugiej połówce a z upływem lat dojrzeliśmy do tego aby świadomie
postanowić, że nasza rodzina się powiększy.
a po bułki chodzę tak |
Nie
będzie to pies ze schroniska
Muszę
to napisać bo jak tylko znajomi dowiedzieli się, że planujemy
kolejną pociechę natychmiast się zaczęło nagabywanie nas na
wzięcie psa ze schroniska. Nie mam nic przeciwko tej metodzie.
Szkoda tylko, że zazwyczaj mówiły mi to te osoby, które moimi
rękami chciałby ratować świat samemu nic nie robiąc. Ale i wam
powiem dlaczego nie zdecydowałem się na “ratowanie” jakiejś
sierotki. Moja rodzina nie raz ratowała już jakąś sierotkę ze
schroniskowego piekła i nawet w tym momencie moja mama opiekuje się
Kają, małym uroczym gnomem kundelkiem, która na starość trafiła
do schroniska gdyż zmarł jej właściciel. Spadkobiercy zaś wzięli
mieszkanie, ale nie było w ich świecie miejsca dla leciwej
towarzyszki życia ich rodzica. Przygarnialiśmy wiele porzuconych
sierot, jednak od lat w życiu mojej jamniczki Marysi byliśmy tylko
i wyłącznie my. Tak więc czy naprawdę byłoby dobrym ruchem
przygarnąć sierotę z traumatycznymi doświadczeniami? Czy warto
ryzykować tym, że Marysia poczuje się odrzucona i niechciana bo
będziemy rekompensować innemu psu jego przejścia? A co jak to
przeżycie będzie jeszcze większą traumą tak dla Marysi jak i
nowego członka rodziny, któremu próbująca odzyskać utraconą
pozycję Marysia mogłaby skutecznie uprzykrzyć życie? Chyba nie
byłoby dla nikogo dobrze gdybyśmy po niedługim czasie musieli się
pozbyć nowego i ponownie wtrącić do piekła. Dlatego świadomie
postanowiliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie szczeniak,
którego Marysia po prostu sama sobie wychowa. W świecie zwierząt
dzieci mogą znacznie więcej i Krystynka skrzętnie to wykorzystała
dosłownie wchodząc Marysi na głowę. Marysia zaś wiedziona
niezawodnym instynktem cierpliwie znosiła zabawy Krysi. Teraz
Marysia i Krysia są dosłownie nierozłączne. Tak więc jestem
pewny, że wybraliśmy najlepszą drogę aby nasza rodzina się
powiększyła i nadal była szczęśliwa i kochająca się.
Chciałbym
się podzielić z wami jeszcze jedną sprawą. Gdy w naszym domu
pojawił się maluszek, od opiekunów jego mamy dostałem informację
o przebytych już szczepieniach i odrobaczeniach. Pozostało jednak
jeszcze parę zabiegów weterynaryjnych, które czekały Krysię już
w Warszawie. Niestety, wiele dobrego o lekarzach weterynarii
powiedzieć nie mogę. Udałem się do kilku okolicznych „klinik”
weterynaryjnych szukając odpowiedniego lekarza prowadzącego dla
Krysi. Przykro mi to pisać ale na prawie wszystkie mnie
rozczarowały. W jednej z nich pani „doktor” chciała przez
następny rok odrobaczać szczeniaka który nie był zarobaczony,
dosłownie co dwa tygodnie. Bo “tak powinno być”. W kolejnej za
założenie książeczki oraz osłuchanie serduszka przez całą
jedną sekundę wystawiono mi rachunek. I to wcale nie taki malutki.
W kolejnym miejscu lekarza nie interesowało to, że pies już był
niedawno odrobaczany i od razu trzeba było ponownie to zrobić.
Prawie ostatnie już miejsce też nie wypadło najlepiej. Kolejna
pani „doktor” wymyśliła, że psa mieszkającego w centrum
Warszawy należałoby zaszczepić nie tylko na standardowe choroby
ale trzeba rozszerzyć to o szczepienia przeciw chorobom grożącym
raczej psu mieszkającemu na terenach podmokłych i bagiennych, bo
“to ważne a i kosztuje tylko 60zł więcej. A na zdrowiu pupila
nie możemy oszczędzać”. Niestety wielu weterynarzy właśnie na
tym żeruje i drenuje portfele kochających swoje zwierzaki opiekunów
bez litości. To smutne, że ktoś kto jest lekarzem nie kieruje się
niczym więcej niż swoją korzyścią materialną. Są też i
chlubne przypadki, ale znikają one w morzu pazernych ludzi.
Dziś
Krystynka zbliża się powoli do swoich pierwszych urodzin, Marysia
jest w kwiecie wieku i na szczęście nie muszą zbyt często
korzystać z usług medycznych. Na szczęście też wydaje mi się,
że znalazłem dobrego i uczciwego weterynarza, zaś moje dziewczyny
nie boją się do niego iść gdy zajdzie potrzeba. Natomiast decyzja
przyprowadzenia do domu szczeniaka okazała się strzałem w
dziesiątkę. Co prawda tym razem nie uratowaliśmy żadnej sierotki
natomiast mamy pewność, że nie przysporzyliśmy trosk i smutków
ani Marysi ani innemu zwierzakowi.
Michał
Super są te Twoje dziewczyny. Dużo radości Wam życzę
OdpowiedzUsuń:) są cudowne i dają ogromną ilość radości :D ale znasz je więc sama wiesz :D
UsuńMam podobne podejście ;) mój Maksio też nie jest ze schroniska ;) większość znajomych podobnie jak u ciebie mówiła że tylko piesek że schroniska jest odpowiedni.... A tu proszę! Teraz każdy tylko czeka na spotkanie z moim ukochanym miniaturowym jamnikiem ;)
OdpowiedzUsuńP.s.
"Jamnikarium" wciągnęło mnie na dobre ;) ta książka jest MEGA ;)
Zatem dokładnie rozumiesz to co przeszliśmy rozważając adopcję nowego małego członka naszej rodziny, a książkę muszę zdecydowanie zakupić :D
UsuńJakie one słodkie! :) Nie mi oceniać, skąd jest pies czy kot, moje sępiary też nie są ze schroniska. Co do sztuczek z odrobaczaniem, znam ten ból ;) Ile mnie kosztowało przemycanie im tego do pyska, a i tak wypluwały ;)
OdpowiedzUsuńoj tak :D podawanie niektórych medykamentów to sztuka :D
UsuńKocham każdego psiaka! :) Ja mam yorka, z hodowli od szczeniaczka i znalezionego mixa beagle :) O dziwo bardziej udało mi się wychować znajdę, może temu, że jak ją znalazłam to miała dopiero około 3 miesięcy :) Twoje dziewczyny są urocze <3
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń3 miesięczny to jeszcze szczeniak :) no i York wcale taki łatwy w wychowaniu nie jest :D
Obie najsłodsze na świecie :)
OdpowiedzUsuń:D dokładnie :D
UsuńMój pies niestety odszedł miesiąc temu.
OdpowiedzUsuńto zawsze jest bolesne przeżycie jak odchodzi nam członek rodziny :(
UsuńNajsłodsze paróweczki na świecie :*
OdpowiedzUsuńnio :D
UsuńA ja jestem z tych co właśnie schroniskowe biorą, mimo, że nie najładniejsze i z chorobami. Czasami porzucone, czasami mające zostać bez domu. Przewinęło mi się sporo zwierzaków, kiedyś psów, teraz koty. Ale moje zdanie się nie zmienia, jak przyjdzie czas na adopcję nowego członka rodziny, to pojadę do pobliskiego schroniska. Wiem, gdzie jest, bywam, wyprowadzam, podrzucam gifty. Chyba za dużo złego czytam o hodowlach, żeby to wspierać.
OdpowiedzUsuńJA bynajmniej nie mam problemu z braniem tych ze schroniska, ale w sytuacji gdy mam już w domu 11 letniego psa szczeniak był najlepszym rozwiązaniem. Gdyby nie było Marysi było już z tym inaczej :)
UsuńCo do hodowli :) te o których czytamy tyle złego to nie hodowle, tylko pseudo hodowle. Dobry hodowca kocha zwierzęta zapewnia im doskonałą opiekę i wszelaką pomoc medyczną - np w trakcie ciąży. Prawdziwy hodowca nie eksploatuje zwierzęcia, a co najważniejsze jest pod kontrolą związku kynologicznego.
Ja aktualnie mam pieska ze schroniska, tak postanowiliśmy wspólnie i cieszę się z tego że udało nam się uszczęśliwić chociaż jednego psiaka, natomiast nie krytykuję ludzi którzy nie biorą pieska ze schroniska, ponieważ to ich decyzja, najważniejsze jest żeby piesek był kochany i szczęśliwy :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo fajnie że uratowaliście psiaka ze schroniska :) i to co mówisz jest najważniejsze, żeby psiak był po prostu kochany i szczęśliwy :)
UsuńPrzecudowne są obie! Cieszę się, że poruszasz wątek brania i niebrania psa ze schroniska. Kocham psy i wszelkie zwierzęta, wspieram schroniska finansowo jak tylko mogę, ale w przyszłości, kiedy będę już na swoim jestem pewna, że pierwszego psa kupimy od zaufanego hodowcy. Nie dlatego, że mnie losy tych pokrzywdzonych sierotek nie wzruszają, nie dlatego, że chcę mieć idealnego szczeniaczka, a nie starego i schorowanego psiaka. Po prostu boję się, że bym nie podołała, że nie umiałabym naprawić błędów, które inni popełnili, nie chciałabym skrzywdzić psa bardziej nieumiejętną tresurą. Plus, mój mąż nie dorastał z żadnym psem, więc kiedyś to będzie wszystko dla niego nowe a ja będę takim pośrednikiem między wychowaniem psa, na dobrego pupila i męża, na dobrego właściciela :) Dlatego bardzo irytują mnie głosy 'weź ze schroniska' od ludzi, którzy sami nie trącili palcem, żeby pomóc jakiemuś zwierzakowi. Ale ocenianie jest taaaaakie proste.
OdpowiedzUsuńcieszę się że nie tylko ja myślę podobnie. I jestem pewny że jak już będziesz miała możliwość :) to będziesz idealną opiekunom dla swojego zwierzaka i idealną przewodniczką w tym dla swojego męża :)
UsuńDzięki, mam wielką nadzieję,że tak kiedyś będzie. Ale już teraz wiem, że z chorym psem nie jest łatwo. Mamy w domu mieszankę boksera z owczarkiem niemieckim z epilepsją. Kocham go nad życie, jednak nie jest łatwo z nim funkcjonować, bo jest bardzo agresywny w stosunku do... wszystkich ludzi na świecie oprócz najbliższej rodziny (to jest 5 osób!) Behawioryści, weterynarze, nikt nie była w stanie nam pomóc, uważają po prostu, że jego zaburzenia neurologiczne są zbyt silne, żeby go wyszkolić na posłusznego psa. I cóż z tego, że zna tysiąc sztuczek i ja mogę z nim robić co chcę, jednak gdy na horyzoncie pojawia się obcy człowiek, żadna komenda go nie zatrzyma. Na szczęście mieszkamy na wsi, rodzice przygotowali mu duży wybieg (30m2), codziennie jest wyprowadzany, ale i tak boli, że nie może sobie poszaleć przed domem, pobawić z innymi psami. Dlatego takie bezmyślne gadanie 'weź ze schroniska' mnie drażni, bo już wiem, ile pracy, pieniędzy i czasu potrzebuje zwierzak z większymi potrzebami niż standardowe.
UsuńJakie słodkości <3
OdpowiedzUsuńDzięki Twoim Dziewczynom pokonałam swoją niechęć do jamników.. Uwierzysz!! nigdy jakoś nie przepadałam za nimi od czasów kiedy jeden mi obrzygał w Peweksie białe czeszki:D taka trauma. NO ale teraz tęsknię ogromnie i do Marysi i do Krysi, której jeszcze nie widziałam w wersji "dorosłej". I ciągle mam w głowie ten obrazek z dworca w Katowicach <3
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twoje pobudki. To wielka odpowiedzialność nie dla jednego życia ale dla dwóch. Mnie też wiele osób nakłaniało i moralizowało, żeby zatrzymać znalezionego kota. Nikt nawet nie pomyślałam, jaki to stres dla psa. Łatwo jest oceniać. Łatwo snuć wizje. Ogromnie szanuję decyzję osób, które decydują się na zabranie psa ze schroniska. Być może ja też się kiedyś na taki krok odważę. ALe zawsze musi to być bardzo świadoma decyzja. Człowiek jest odpowiedzialny za to co osowi. A takiego który oswoi, i porzuci wieszałabym na drzewie. Szlag mnie trafia jak zwierzaki wracają po adopcji a bo nagle uczulenie, albo się nie dogaduje z innym, albo sika, albo gryzie.. mam nadzieje, że ci pseudo właściciele też zostaną oddani na śmietnik jak się będą starzeć.
Ech, temat rzeka.
Moja Besia jest uratowana ze złej hodowli.
Bardzo, bardzo cieszę się na jamnikowy cykl. Mechłam po tysiąckroć!
moja tesciowa ma teraz chyba trzeciego jamnika jedyny minus ze musi go znosic po schodach
OdpowiedzUsuńKryśka chyba jest już większa od Marysi :D Świetne są Twoje dziewuszki :D
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń