Encyklopedia pielęgnacji
Chodząc
z koszykiem po drogerii często czuję się jak czerwony kapturek
przemierzający las półek w drodze do babci siedzącej na kasie a
ja niosę jej w swoim koszyczku same dobroci. Często zdarza mi się,
że zasłyszę jakąś rozmowę innych łowczyń okazji, choć i
drwale coraz odważniej rozmawiają o kosmetykach co bardzo mnie
cieszy. Wizyty w drogeriach to jedno ale podróże po niezmierzonych
bezkresach Internetu to jest dopiero jazda bez trzymanki :) Jako
bloger lubię wiedzieć co w trawie piszczy więc sporo czasu
poświęcam innym blogom – również tym urodowym. Tak więc
odwiedzam sobie różne blogi i czytam różne wpisy – i choć
rzadko zostawiam komentarze to z lektury dowiaduję się co też moim
rodakom w duszy gra, tudzież spędza sen z powiek. Bardzo cieszy
mnie to, iż zarówno blogujący jak i czytelnicy mają coraz większe
pojęcie o tym czym jest kosmetyka, pielęgnacja oraz dbanie o
siebie. Mimo to nadal dość często dowiaduję się rzeczy, które
świadczą o tym, że nadal zbyt dużo o samych kosmetykach nie
wiemy.
Kupujemy,
używamy... i czasem nawet jesteśmy niezadowoleni. Najczęściej
obwiniamy za to producenta bo „naobiecywał nam Bóg wie co”. To
prawda, producenci dość często obiecują gruszki na wierzbie i
nazbyt zdawkowo informują klientów o tym jak danego kosmetyku
używać. A już w ogóle nie spotkałem się z tym aby pisali na
kosmetyku dlaczego w ogóle go stosować. Czasem dzieje się tak z
braku miejsca na opakowaniu. Często dlatego, że najważniejsze
informacje to te, które krzyczą do nas „Jestem najlepszym kremem
na świecie! Mam w sobie mnóstwo cudnych składników a w ogóle to
odmienię twoje życie”. Często również dlatego, że producent
uważa, że skoro on wie do czego dany preparat służy to wszyscy o
tym też wiedzą. Z drugiej strony jednak czyż nie zdarza nam się
używać kosmetyku na tak zwaną „pałę”? Ponieważ wydaje nam
się, że to właśnie jego powinno się stosować i właśnie w ten
a nie inny sposób? I tu z pamięci wyłania się mi wiele
intrygujących sytuacji oraz wynikające z nich niezadowolenie.
Dłużej
nie znaczy lepiej
Będąc
jeszcze szkoleniowcem jednej z wiodących francuskich marek
profesjonalnych zapamiętałem taką oto sytuację. Marka wprowadziła
na rynek dość drogie trójfazowe serum regenerujące. Składało
się ono z trzech dziewięciomililitrowych opakowań typu airless.
Pierwsze z nich nazywało się „Narodziny”, drugie „Wzrost” a
trzecie „Długowieczność”. I choć na opakowaniu było jasno
napisane, aby kurację zaczynać od serum numer jeden i stosować je
przez tydzień. Następnie stosować serum numer dwa przez kolejny
tydzień. A trzecim tygodniu kuracji stosować serum numer trzy. To
była bardzo istotna informacja ponieważ niezastosowanie się do
niej powodowało zmniejszenie efektu jaki można było osiągnąć.
Zapytacie dlaczego? Otóż naturalny i prawidłowy proces jaki
przechodzi komórka naskórka od podziału do zupełnej keratynizacji
na jego powierzchni wynosi około 28 dni. Z czego przez pierwsze trzy
tygodnie mamy do czynienia z żywymi komórkami, zaś ostatni tydzień
ich podróży przebiega gdy są one już martwe i niebawem ulegną
złuszczeniu. W każdym aplikatorze było wspomniane 9 ml produktu,
które powinno wystarczyć dokładnie na 7 dni u osoby stosującej
kosmetyk zarówno na twarz, szyję i dekolt. I właśnie w trakcie
tych 7 dni powinny być dostarczane składniki potrzebne komórkom
macierzystym znajdującym się najgłębiej w naskórku. To one się
dzielą i dzięki nim cały proces odnowy naskórka może
funkcjonować. Serum „Narodziny” miało na celu powstanie
doskonałej jakości nowych i idealnie odżywionych komórek. Jeżeli
serum stosowane było tylko na twarz w ampułce pozostawało jeszcze
całkiem sporo produktu. Niestety bardzo często kobieta kupująca
ten kosmetyk warty około 600 zł dochodziła do wniosku, że zużyje
serum do końca zanim sięgnie po kolejny etap. I tak z
przewidzianych przez producenta siedmiu dni stosowania mogło zrobić
się nawet 11 dni. Dlatego kolejne serum dostarczane było komórkom
naskórka już nie na tym etapie ich rozwoju, w którym go
potrzebowały. Drugie serum, „Wzrost” miało dać pożywienie
komórkom już doskonale rozwiniętym aby jak najlepiej mogły one
funkcjonować i ten proces również powinien trwać 7 dni, co
skutkować miało ich dłuższą witalnością. Serum
„Długowieczność” należało stosować również na odpowiednim
etapie wzrostu komórek naskórka. Lecz co mogło ono zdziałać w
momencie gdy zaczęto je stosować w monecie gdy komórki kończyły
już ostatnie chwile swojego życia? Powodowało to bardzo silne
zmniejszenie się efektu obiecywanego przez producenta, który można
było uzyskać stosując się do zaleceń. Uwierzcie lub nie ale
pomimo opisu na opakowaniu wiele klientek nie używało go zgodnie z
zaleceniami a doskonałe skądinąd serum zostało wycofane ze
sprzedaży.
Mniej
więcej tyle
Maseczka
w saszetce, zwłaszcza ta glinkowa, powinna być użyta w
odpowiedniej ilości. Producent daje jej tyle ile trzeba, często
nawet z małym zapasem. A robi tak ponieważ część kosmetyku
pozostaje na wewnętrznych ściankach opakowania, część na pędzlu
(jeżeli stosujecie takowy), lub na dłoniach, miseczkach itd.
Maseczkę należy nałożyć odpowiednio grubą warstwą i trzymać
na skórze dokładnie tyle czasu ile przewiduje producent. A jest to
ważne, ponieważ krótszy czas zmniejsza ilość składników
aktywnych, które mają szansę przedostać się z produktu w głąb
naskórka. Jeżeli zaś będzie to trwało dłużej, a klient ma
delikatniejszą skórę, naraża się tym samym na podrażnienia. Czy
nie zdarzyło się wam trzymać maseczkę o wiele dłużej ponieważ
mieliście przeczucie, że „zadziała lepiej”? Niestety
najczęściej tak nie jest gdyż skóra nie przyjmie więcej
składników aktywnych niż może.
Cóż
wiemy o kremikach mając dwadzieścia lat?
Zdarza
się wam sięgać po kosmetyk ponieważ wszyscy tak robią? Lub też
nie używać go ponieważ wydaje się on wam zbędny? Moim
„ulubieńcem” w tej drugiej kategorii jest tonik. Jak wielu z was
wie, do czego właściwie on służy? Czy serum stosujecie codziennie
przez cały rok? Czy peeling możecie robić nawet co drugi dzień?
Choć może powinienem powiedzieć „musicie”, bo inaczej skóra
nie wygląda doskonale? Czy chętnie sięgacie po mydło w kostce do
mycia twarzy? A może unikacie go jak ognia? Dlaczego skóra zaczyna
się łuszczyć, zaś zastosowanie kremu nawilżającego powoduje
wysyp stanów zapalnych? Czy szampon o bardzo delikatnych
detergentach i super naturalnych składnikach może wywołać łupież?
Encyklopedia
pielęgnacji
Encyklopedia
pielęgnacji to nowy cykl wpisów na blogu. Powstał on inspirowany
pytaniami jakie dostaję od was w mailach, z powodu przypadkiem
podsłuchanych rozmów w drogeriach, z powodu tego co czytam na co
poniektórych blogach. Widzę, że jest taka potrzeba więc postaram
się ją zaspokoić. O czym będę pisał w tym dziale? O kosmetykach
przede wszystkim. Postaram się dokładnie odpowiedzieć na pytanie
czym jest dany kosmetyk, czy i komu jest on potrzebny, jak prawidłowo
go stosować. Jeżeli jest więcej możliwości użycia danego
kosmetyku podam również inne metody jego aplikacji. W dziele tym
będę też poruszać tematy związane problemami urodowymi –
choćby takimi jak cellulit, rozstępy, nadpotliwość, starzenie się
skóry czy powstawanie zmarszczek. Postaram się podejść do tych
tematów po ludzku i odpowiedzieć o nich zrozumiałym językiem. Już w najbliższy piątek pierwszy post z tego cyklu. Kolejne również pojawiać się będą co piątek.
Michał
Ja bym bardzo chętnie poczytała o tym czym różni się skóra sucha od odwodnionej i jak je rozpoznać. Na inne wpisy z cyklu tez czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńMyślę że bardzo interesujący pomysł na punkt encyklopedii :)
UsuńNa ogół wiem co, jak i dlaczego, ale chętnie poczytam;)
OdpowiedzUsuńCzasem kolejny raz czytanie o tej samej rzeczy pomaga nam lepiej ugruntować swoją wiedzę ;)
UsuńO tak tego trzeba! Bo tych co wiedzą "lepiej" jest w pip, a tak naprawdę nie wiedzą nic. Bo po co wiedzieć skoro tonikiem można demakijaż zrobić, a maseczka może wystarczyć na cztery użycia taka 10 ml.
OdpowiedzUsuńo tak o demakijażu tonikiem, myciu sfer intymnych balsamem (i uznanie go za zły płyn do higieny intymnej), zachęcanie do smarowania skóry z łuszczycą smołą, teorie o barwach znacznika na zgrzewie tuby i wiele, wiele innych ciekawych teorii można znaleźć na blogach ale i we wpisach tworzonych przez dziennikarzy urodowych.
Usuńświetny post Michał! z babci na kasie się uśmiałam :P
OdpowiedzUsuń:D
UsuńFantastyczny pomysł, żeby usystematyzować wiedzę i to z pierwszej ręki. Nie powiem, że wiem wszystko.. Nachodzą mnie różne wątpliwości ..systematyczność też nie jest moją mocną stronę. Także z ogromną ciekawością będę śledzić wpisy.
OdpowiedzUsuńPrywatnie borykam się z wahaniami hormonów (tarczyca) i moja cera z suchej zmieniła się w mieszaną w kierunku przetłuszczającej. Z uporem maniaka chcę ją nawilżać i odżywiać..Czytałam sporo na ten temat ale niekoniecznie zrozumiałam :)
myślę, ze wspólnie moglibyśmy napisać wpis na ten temat :)
UsuńBardzo ciekawy artykół. Chętnie poczytam
OdpowiedzUsuńświetny pomysł Michał... :)
OdpowiedzUsuńA co do toników, to uwielbiam...
pozdrawiam