Chłodnik niejedno ma imię
Zupy
to chyba nasz chleb powszedni i my Polacy lubimy je. I choć może
nie kochamy nad życie, ale też i nie wyobrażamy sobie kuchni i
posiłków bez zup. Zimą wybieramy raczej te cięższe,
konkretniejsze i zdecydowanie rozgrzewające. Jesienią pełne
wszelakich warzyw, choćby dyni, oraz grzybów. Wiosną zdecydowanie
prostsze z lekkimi ziołami. Latem zaś po prostu pełne smaku i
koloru. Królowymi letnich zup są zdecydowanie chłodniki. Nie wiem
jak ty ale ja osobiście bardzo cenię chłodniki. I choć nie robię
ich przez cały rok to właśnie latem nie wyobrażam sobie aby nie
zaczęły się one regularniej pojawiać na moim stole. Szczególnie
gdy na dworze jest gorąco a wręcz, jak ostatnio, afrykańskie
upały. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, iż pomysłów i
inspiracji na chłodniki są setki, jak nie więcej. I dlatego
właśnie dziś zapraszam cię do mojej kuchni. Usiądź i poznaj
cztery z moich ulubionych wariacji związanych z chłodnikami.
Chłodnik
z kiszonych buraków
Na
pierwszy ogień coś najbardziej zbliżonego do klasyki i najczęściej
goszczących na naszych polskich stołach chłodników z buraczków
lub botwiny. Zacznę od tego, że na początku albo przygotowujemy
własny zakwas buraczany na przykład według mojego sprawdzonego
przepisu >>klik<<, albo idziemy na łatwiznę i bierzemy
pół litra zakwasu od znajomego lub po prostu kupujemy go w sklepie.
Mamy zakwas — czas na chłodnik. Pół litra zakwasu schładzamy w
lodówce razem z dwoma kubkami o pojemności około 400 ml śmietany
jogurtowej. Czas na warzywa. W drobną kostkę kroimy jedną
kalarepę. Do tego ze dwa lub trzy ogórki zielone, które najpierw
obieramy, po czym kroimy w półplasterki. Umytą rzodkiewkę
rozdrabniamy w taki sposób jak lubimy najbardziej. Ja preferuję
ćwierć plastry. Mieszamy wszystkie składniki, doprawiamy
czosnkiem, świeżo mielonym pieprzem i solą. Na koniec okraszamy
sporą garścią siekanego zielonego koperku i właściwie gotowe.
Wystarczy jeszcze przez minimum godzinę schłodzić w lodówce i już
można się zajadać. Możemy podawać z jajkiem na twardo, ale
jeżeli nie mamy na to ochoty, nie musimy.
Biały
chłodnik ogórkowy
Tym
razem zaczynamy od obrania jednego kilograma ogórków (mogą być
zarówno gruntowe jak i szklarniowe). Rozdrabniamy je jak na mizerię
lub drobniej. Moim zdaniem najlepiej na ćwierćplasterki. Podobnie
robimy z rzodkiewką. Solimy obficie ale nie nadmiernie. Ja daję
dwie spore szczypty soli. Nie wylewamy powstałej „solanki” tylko
dodajemy do niej sok z połowy lub całej cytryny — zależy czy
lubimy mniej lub bardziej kwaskowy smak. Teraz czas na wymieszanie
otrzymanej bazy chłodnikowej z dwoma lub trzema opakowaniami
śmietany jogurtowej (ma ona podobną ilość tłuszczu jak jogurt
grecki, jeżeli nawet nie ciut mniej, a smakuje jak śmietana). Czas
na zielone. Garść liści mięty siekamy na drobno, podobnie czynimy
z pęczkiem kopru i szczypioru. Łączymy z resztą zupy i wstawiamy
do lodówki przynajmniej na godzinę. Smacznego.
Mój
zielony chłodnik biały
Najpierw
robimy chłodnik biały. Na koniec razem z siekaną zieleniną
dodajemy dwie spore łyżki pesto z czosnku niedźwiedziego —
przepis tu >>klik<< — lub tradycyjnego pesto z bazylii.
Idealnie pasuje do niego smak wędzonego łososia. Dlatego podajemy
go, gdy będzie dobrze schłodzony, właśnie z kawałkami wędzonego
na zimno łososia. Jeżeli chcemy poczuć się jak instagramowe
influencerki możemy nasz chłodnik podać z mięsem z raka, kraba
lub czerwonym albo czarnym kawiorem. Co kto lubi. Choć moim zdaniem
wystarczy odrobina wędzonego łososia i nie ma co mocniej udziwniać.
Misiowe
gazpacho nie zawsze dla macho
Jeżeli
mamy już sezon na doskonałe dojrzałe w słońcu pomidory gruntowe
to robimy wszystko od podstaw. Zatem bierzemy 1 kg gruntowych
pomidorów i sparzamy je aby obrać je ze skórki a następnie
usuwamy z nich nasiona zachowując przy tym jak najwięcej soku i
czystego miąższu. Teraz potrzebny nam będzie dobry blender
kielichowy. Ale najpierw podpowiem co zrobić gdy nie ma jeszcze
idealnych w smaku pomidorów. W takim przypadku weź po prostu pół
litra dobrej pomidorowej passaty. A dalej rób tak. Wrzuć do
blendera jedną lub dwie papryki. Pamiętaj o usunięciu gniazd
nasiennych. Kawałek papryki zostaw na później. Przyda się on aby
po pokrojeniu w kostkę ozdobić nim gazpacho. Do tego dwa lub trzy
ząbki czosnku, kawałeczek ostrej papryczki (jeżeli lubisz), sok z
połowy cytryny, łyżkę octu winnego i trzy łyżki oliwy z oliwek.
Zblenduj na gładką zupę, dopraw solą i pieprzem według swoich
upodobań. Na koniec wstaw do lodówki na dwie godziny. Podawaj z
pokrojoną w kostkę papryką, zielonym ogórkiem, rzodkiewką lub po
prostu z grzankami.
To
tylko kilka prostych wersji chłodnikowych zup. A jest ich naprawdę
dużo, dużo więcej. Nie zapominajmy choćby o tym, że są też
chłodniki owocowe. Czy musisz podawać chłodnik z jajkiem? Nie
musisz. Możesz użyć swoich ulubionych warzyw czy nasion —
choćby dyni czy orzechów włoskich. Chcesz podać z kiełkami? Użyj
ich. Chcesz podać z grzanką? To podaj z grzanką. Pamiętaj. Twoja
kuchnia — twoje zasady.
Michał
Nigdy nie robiłam, rzadko jem zimne zupy.
OdpowiedzUsuńChłodnik to taka nietypowa zimna zupa :)
UsuńMnie osobiście zdarza się niektóre klasyczne też jeść na zimo :D ale tylko te "bez tłuszczowe" :)
O rajuuu ale pyszności 🤩🤩🤩🤩, zainspirowałes mnie !!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga :) Genialny jest :0
OdpowiedzUsuńjeju, ale nabrałam ochoty na chłodnik! dawno nie jadłam. muszę koniecznie to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńchłodnik ogórkowy? takiego to ja jeszcze nigdy nie jadłam. to jakiś regionalny przepis?
OdpowiedzUsuńWOW, co za pyszności. Ten z buraków szczególnie przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię chłodniki :) Szczególnie latem! :)
OdpowiedzUsuńCzytanie o chłodniku zimą to ogromne tortury dla moich kubków smakowych. Opis w Twoim wydaniu sprawia że aż "pachnie" przez monitor. Nie mogę doczekać się lata :)
OdpowiedzUsuńzainspirował mnie ten wpis dobra robota!
OdpowiedzUsuńzainspirował mnie ten wpis dobra robota!
OdpowiedzUsuń