To, że człowiek lubi niespodzianki to nie kaprys, to nasza natura…
Początek
jesieni to, przynajmniej dla mnie, czas pomidorów. To o tej porze
roku smakują mi one najbardziej. Po prostu mają prawdziwy
pomidorowy smak słońca i wody. Jeszcze z czasów szkoły
ogrodniczej pamiętam, jak na praktykach w małym prywatnym
gospodarstwie ogrodniczym usłyszałem, że pomidor to ciekawa
roślina, która lubi trzymać nogi w wodzie ale głowę musi mieć w
słońcu. Właśnie wtedy zyskuje on swój niepowtarzalny smak i
kolor. Jedną z moich ulubionych sałatek jest robiona na włoską
modłę caprese. Zazwyczaj przyrządza się ją z pokrojonych w
plastry pomidorów oraz mozzarelli przełożonych na przemian,
polanych oliwą z oliwek i octem balsamicznym, posypanych grubo
zmielonym pieprzem oraz udekorowanych świeżymi, zielonymi liśćmi
bazylii. Kolory caprese odzwierciedlać mają barwy włoskiej flagi.
Dziś zapraszam was na moją wersję tej sałatki w odrobinę innym
wydaniu.
Szaszłykowa
wariacja włoskiej caprese
Do
przygotowania „szaszłyków caprese” potrzebuję małych
pomidorków. Mogą być koktajlowe, daktylowe, truskawkowe, czy jakie
tylko znajdą się pod ręką. Ilość dowolna. Dostosowana tylko do
ilości osób, których macie zamiar uraczyć taką wariacją
sałatki. Do tego oczywiście mozzarella. Najlepiej w postaci
malutkich kuleczek lub na przykład serduszek. Kupicie ją dosłownie
w każdym markecie czy supermarkecie. Bardzo ważnym składnikiem
jest oczywiście bazylia. Ja swoją hoduję na balkonie, bo taka
rosnąca w słońcu ma najintensywniejszy aromat. Spokojnie jednak
możecie kupić tą w doniczkach. Na długie patyczki do robienia
szaszłyków nadziewam po kolei pomidorka, mozzarellę i bazylię.
Układam na talerzyku lub większym półmisku. Polewam dość hojnie
oliwą, w im lepszej jakości tym lepiej. Ale jeżeli macie ochotę,
spokojnie możecie użyć oleju lnianego, z pestek winogron,
rydzowego czy z dyni. Czym chata bogata tym rada. Delikatnie skrapiam
wszystko octem balsamicznym i przed samym podaniem obsypuję świeżo
mielonym kolorowym pieprzem.
Takie szaszłyki idealnie pasują do dań z grilla. Wyborne są również podane solo w towarzystwie dobrego wina. Czasem podaję je do smażonych w cieście kwiatów cukinii (na które przepis, a właściwie moją inspirację na nie znajdziesz TU). Doskonale pasują też do smażonego lub grillowanego sera halloumi, który idealnie nadaje się jako element sałatek. Ta wariacja caprese to świetny pomysł tak na lekki posiłek w samotności jak i idealny sposób na urozmaicenie posiłku czy biesiady w towarzystwie większym, czy też podczas romantycznych jesiennych wieczorów we dwoje.
Michał
Uwielbiam pomidorki w każdej postaci. Najlepsze w swoim życiu jadłam na ukraińskiej wsi lata temu. Po prostu słońce było w nich zamknięte .
OdpowiedzUsuńja też uwielbiam pomidory :D
UsuńNIe lubie pomidorków, ale cudne foty <3
OdpowiedzUsuńdziękuje :D
UsuńFotki zdecydowanie robią smaka :) Ale u Michała w postach kulinarnych nie może być inaczej :)
UsuńUwielbiam pomidorki :) Latem do dań z grilla robiliśmy z chłopakiem sałatkę właśnie z tych składników typowo w salaterce, pomidorki w drobną kosteczke, a jako lekką kolację wybieraliśmy podobne rozwiazanje, tyle że serwowaliśmy ją sobie na chrupiącym pieczywku, od biedy tostach :)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam pomidory :) z tym trzymaniem nóg i głowy - ciekawa sprawa. Szkoda, że sezon nie trwa przez cały rok
OdpowiedzUsuńRespect to website author, some wonderful selective information.
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie wygląda!
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuń