Smaki dzieciństwa — PRL-owy blok czekoladowy
Nie wiem, czy to dzieje się wraz z wiekiem czy wbrew niemu, ale dzieje się i nic tego nie zmieni. No może poza tym, że wszystko się zmienia, nawet nasze postrzeganie tego co jeszcze kilka lat temu wydawało się tym dziś stało się czymś zupełnie innym. Czy to nasze doświadczenia, a może coraz większa, mimo iż wcale nie taka wielka, wiedza? A może to tylko nasze uczucia zmieniły wartości? Sam nie wiem. Ale pewne jest to, że wspomnienia z dawnych czasów, w tym i z dzieciństwa, dziś nabrały zupełnie innego znaczenia niż wtedy, gdy działy się naprawdę. To co wydawało się kiedyś największą i jedyną miłością, dawno zblakło i zostało zatarte przez tą towarzyszącą mi od lat. Tą do człowieka, przy którym naprawdę czuję się sobą i dobrze mi ze sobą. Przy którym nie muszę być ideałem aby nim się czuć. Choć wiem, że potrafię być irytujący… czasami. Największe życiowe porażki, problemy i kłopoty z perspektywy czasu okazały się najlepszym okresem życia, bo ukształtowały mnie tak a nie inaczej. Nie było łatwo być mną, ale udało się. Szkoła nie była nudnym koszmarem. I choć to nie ona otwierała oczy i poszerzała horyzonty to trafiłem w niej na ludzi, którzy pokazali mi smak dobrej muzyki, zapach sztuki i pozwolili dotykać niesamowitych książkowych opowieści. Dotykać ich na różne sposoby we własnych, tylko moich przemyśleniach podczas zachłannego czytania. Przyjaciele i znajomi nie byli tymi, którym musiałem imponować na siłę. Oni pozwolili mi być sobą nie wymagając nic w zamian, poza właśnie byciem sobą wobec nich. Nawet jeżeli wcale nie było mi wewnętrznie łatwo być innym niż oni. Dla nich po prostu byłem częścią ich samych, co dawało mi siłę. Z domu wyniosłem wiele. I nie mówię tu o pieniądzach czy o rzeczach materialnych. Jednak przyglądając się rodzicom, nawet jeżeli wtedy tak tego nie odbierałem, nauczyłem się miłości i szacunku, tego jak ważna jest rozmowa i pewne rytuały jakie wytwarzają między sobą kochające się osoby. W tym wszystkim jednak jest jedna rzecz, której postrzeganie nie zmieniło mi się od najmłodszych lat. Mimo, iż zmieniły mi się pewne smaki a pewne rozwinęły bardziej lub mniej, smaki dzieciństwa są nadal najważniejsze i wywołujące nie tylko uśmiech na twarzy, ale niosące spokój, ukojenie i radość. Ekscytację.
Jednym z takich smaków dzieciństwa jest blok czekoladowy. Mam wrażenie, że wielu moich równolatków zapomniało, że w czasie naszego dzieciństwa wcale nie było tak kolorowo jeśli chodzi o czekoladę. Fakt, była ona już w sklepach, ale wcale nie tak często jak w obecnych czasach. Wiele słodkości po prostu robiło się w domu samodzielnie. Co więcej przepisami na nie wymienialiśmy się z sąsiadami. Nie pamiętam skąd mama przyniosła ten przepis, ale pamiętam ten smak i pamiętam też jak przygotowywała go choćby na święta. Robiła to na sporej płaskiej blaszce, cięła na kawałki wielkości sklepowych cukierków czekoladowych a następnie zawijaliśmy je w ozdobne papierki i wieszaliśmy na choince… Ale, że do świąt jest jeszcze daleko to dziś podzielę się z wami przepisem na blok czekoladowy z ciasteczkami i bakaliami. Na wersję choinkową przyjdzie jeszcze czas…
Zacznę może od małego wyjaśnienia. W kuchni, a w szczególności w jej części związanej ze słodkościami, posługuję się kupionymi już lata temu w Anglii miarkami i miarki te odpowiadają mi najlepiej. Jednocześnie ich wielkości wpisują się doskonale w ten przepis rodem z PRL i jego wielkości szklanek czy wagi paczki prawdziwego masła, gdzie szklanka miała pojemność 250ml a paczka masła ważyła 250 gram. Nie tak jak obecnie, kiedy są i takie ważące 170 gram aby człowiek nie za szybko zorientował się, że robią go w bambuko na cenie udając, że ich kostka jest tania… Zatem do dzieła. Wszystko warto zacząć od przygotowania ciasteczek. Tak więc najpierw łamiemy je na nie za małe kawałki około 100 gram herbatników typu petit (podaję to, bo już dostałem o to pytanie). Nie powinny być mocno rozkruszone, bo znikną w masie bloku. Do tego przygotowujemy około 200 gram mieszanki różnych orzechów, ale mogą być też i bakalie. Co kto lubi. Ba! Mogą być same bakalie bez ciasteczek i też będzie OK. Teraz część wymagająca więcej skupienia, ale wcale nie będąca też niczym super trudnym. Tak więc do rondelka wlewamy pół szklanki pełnotłustego mleka. Może być z kartonu, byle by miało te 3,2% tłuszczu. Ale jeżeli chcesz zrobić to zupełnie retro jak w PRL-u, to możesz użyć wody z kranu… Do tego wsypujemy szklankę cukru. W oryginalnym przepisie były dwie i pół, w wielu innych przepisach jest półtorej szklanki. Twoja kuchnia, twój wybór. Teraz czas na PRL-owską paczkę masła. Jak chcesz być bardziej zgodny z epoką użyj 250 gram margaryny… ale z masłem jest po prostu smaczniejsze. Na koniec 5 łyżek kakao. Im lepszej jakości tym lepiej. Na niewielkim ogniu podgrzewamy całość ciągle mieszając do czasu, aż tłuszcz się rozpuści i wszystko połączy w jednolitą masę. Nie doprowadzamy do wrzenia! Teraz bierzemy łyżkę i do “czekoladowej” masy dodajemy 400 gram mleka w proszku (nie granulowanego) i wszystko razem dokładnie mieszamy. Nie trzeba używać żadnego miksera, ale trzeba naprawdę energicznie pracować łyżką i nie będzie żadnych grudek. Teraz do masy dodajemy ciasteczka i bakalie lub orzechy. I tu już musimy używać siły, żeby wszystko się dobrze razem połączyło. Foremkę, na przykład keksówkę, wykładamy papierem do pieczenia — bez niego nie wyjmiemy potem bloku w jednym kawałku — i na to wykładamy masę czekoladową, którą dokładnie “ubijamy” w formie, na przykład silikonową szpatułą lub po prostu dłonią. Dzięki temu w gotowym bloku nie będzie dziur. Czas wstawić foremkę z wkładem na kilka godzin do lodówki i gotowe.
Taki blok najlepiej smakuje jeśli dodamy do niego dużo herbatników, wafli czy ulubionych bakalii. Co ciekawe, nie jest to najtańszy deser i wymaga od nas trochę pracy. Ostatnio miałem okazję spróbować podobnego wyrobu w jednej z okolicznych cukierni i nawet kakao mu pożałowali, a za niewielką porcję zapłaciłem jakieś 9 złotych. Więc nie było innego wyjścia jak zrobić swój własny blok aby zaspokoić pobudzoną i niezaspokojoną potrzebę powrotu do smaków dzieciństwa…
Michał
uwielbiam, moja mama ma przepis tez z wykorzystaniem mleka w proszku ale nieco inny
OdpowiedzUsuń:) PYCHAAA
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń