Made with love
Mówienie
w lutym o miłości wydawać by się mogło aż nazbyt trywialne.
Przecież już od jakiegoś czasu zewsząd zalewają nas kartki z
serduszkami czy słodziutkie opakowania fikuśnych cukiereczków.
Wszystko wprost krzyczy o święcie zakochanych. Osobiście mi to nie
przeszkadza, gdyż ja miłość świętuję kiedy tylko mam na to
ochotę. A 14 lutego to tylko dodatkowa okazja do celebrowania
miłości. Ale właśnie dziś nie o Walentynkach bynajmniej. Nie o
tym wyjątkowo przez jednych lubianym, a przez innych negowanym
święcie. Tym o czym chcę wam dziś opowiedzieć jest… No
właśnie, to moja obecna fryzura. Niejedno z was powie: Ale jak to?!
O czym on w ogóle opowiada?! Co za brednie — Otóż najzupełniej
w świecie moja obecna fryzura jest jak najbardziej realną i idealną
odpowiedzią na lutowy temat lutego wspólnej blogerskiej akcji
„wyjątkowy rok”, o której przeczytacie więcej TU.
Pierwszy
raz o „Ministerstwie Urody” mieszczącym się w Częstochowie
usłyszałem od Ani z bloga „Kolorowy kraj”. Jakiś czas potem
pojawiłem się tam właśnie na spotkaniu blogerów “Beauty by
Bloggers” (relacje z nich przeczytacie TU i TU) i osobiście
poznałem nie tylko właścicielkę tego przybytku ale też, nie ma
co ukrywać, zarówno jego serce jak i duszę — Ilonę. Moje włosy
tego dnia nie chciały ze mną w ogóle współpracować
doprowadzając mnie do szału, zapytałem więc ją czy mogłaby mi
je tak na szybko spleść w warkoczyk, i ona to zrobiła tak po
prostu. By wszystko się trzymało jak powinno musiała użyć kilku
wsuwek, których nie czułem przez całe spotkanie, podróż powrotną
do domu jak i całą noc. Fryzura w tym czasie utrzymała się
idealnie, bez najmniejszych z jej strony wybryków. Niestety dość
długo nie składało się z różnych przyczyn aby Ilona mogła
zrobić coś więcej z moimi włosami. Ale w końcu się udało i
właśnie z tego powodu mogę dziś z czystym sercem powiedzieć, że
to co działo się w „Ministerstwie Urody” było jak najbardziej
zrobione z miłością. Z miłością do włosów jaką ma w sobie
Ilona Nalewajka.
Od
lat korzystam z usług fryzjerskich i trafiałem zarówno na
świetnych jak i bardzo miernych fachowców. Ale wizyta u Ilony
uświadomiła mi, że jeszcze nigdy nie byłem obsłużony idealnie,
wręcz wzorcowo. Mimo, że byłem przecież zadowolony z efektów
pracy innych stylistów. Jako, że była to moja zupełnie pierwsza
wizyta umówiona na poważną zmianę — bo i cięcia i koloru —
Ilona uprzedziła mnie, iż bardzo prawdopodobne jest, że wizyta
zajmie mi nawet sześć godzin. I tyle dokładnie trwała. Wydawać
by się mogło, że to bardzo długo. Ale…
Zazwyczaj
przychodząc do salonu pierwszy raz na koloryzację i cięcie
siadałem na fotelu a fryzjer pytał jaki kolor robimy, następnie
mieszał coś, nakładał na włosy i albo wychodziło tak, że mi
się podobało, albo nie zawsze tak było. W “Ministerstwie Urody”
pierwsza wizyta to rozmowa o oczekiwaniach co do włosów, koloru
fryzury, etc. To również wiele spraw, z którymi spotkałem się
pierwszy raz w życiu. Na przykład test wytrzymałości włosa przed
dekoloryzacją. Bo niestety, aby zrobić to co ustaliliśmy
musieliśmy pozbawić wszelkich nadziei na przetrwanie jakie miała
czerwień w moich włosach. A która, tak na marginesie, już trochę
mi się znudziła. Test ten polega na poddaniu trzech różnych
włosów wyciętych dyskretnie z mojej czupryny działaniu trzech
różnych stężeń utleniacza. Po pewnym czasie włos poddaje się
rozciąganiu i jeżeli wraca on do swojej pierwotnej formy to znaczy,
że jest dobrze. A jako, że moje włosy nie były w najlepszej
kondycji, więc musieliśmy zadziałać na nie dużo ostrożniej aby
jednocześnie uzyskać pożądany efekt. Tu chyba czas na to by
powiedzieć, że “Ministerstwo Urody” pracuje na profesjonalnych
rosyjskich preparatach ESTEL i wszystko co działo się na mojej
głowie tego dnia było robione przy wykorzystaniu właśnie tej
marki. Moja dekoloryzacja odbyła się w kilku etapach. Aby nie
obciążać moich włosów zbyt mocno pomiędzy każdym z etapów
wykonywana była rekonstrukcja, w trakcie której moim włosom
dostarczano aminokwasów wspomagając ich odbudowę. Po drugim etapie
dekoloryzacji i kolejnej rekonstrukcji przyszedł czas na nadanie
formy mojej fryzurze nożyczkami. A nie było to banalnie proste
zadanie. Gdyż pomimo dwumiesięcznego zapuszczenia boków, na środku
głowy miałem dość długiego ale i dość cienkiego irokeza. Na
szczęście pomimo tego udało się nadać mojej fryzurze nowego,
świeżego rysu, który będzie się pogłębiał podczas kolejnych
wizyt. Po strzyżeniu nadszedł czas na koloryzację właściwą. Na
samym początku wizyty Ilona powiedziała mi tylko jedno: Zapomnij,
że wyjdziesz ode mnie z płaskim kolorem — Lecz zanim przystąpiła
do koloryzacji zrobiła ponownie coś, czego nie doświadczyłem
nigdzie indziej. Tym razem było to test na to, jak mój włos po
depigmentacji będzie przyjmował pigment podczas finalnej
koloryzacji. Ilona przygotowała więc dosłownie dwa mililitry
mieszanki farby z wodą utlenioną o odpowiednim stężeniu, wybrała
jedno małe pasemko w takim miejscu aby potem nie było widać, że
był tam wykonywany test. Następnie nałożyła próbkę na dziesięć
minut i po tym czasie okazało się, że moje włosy są dość
oporne na wybrany przez nas kolor. Zmieniona została zatem proporcja
mieszanki i po kolejnych dziesięciu minutach nadal nie był to
efekt, którego oczekiwaliśmy. Trzecia zmiana proporcji dała
zadowalający nas rezultat. Dopiero teraz wiem, dlaczego nie każda
wcześniejsza koloryzacja u innych mistrzów pozostawiała trwały i
odpowiedni efekt. Cóż z tego, że wybraliśmy doskonały kolor, jak
proporcje nie były takie jakie być powinny? Gdy ustalona została
już ta właściwa proporcja Ilona nałożyła mi farbę na te włosy,
które miały zmienić swój kolor. Nie zdziwię już chyba nikogo,
że po koloryzacji była kolejna regeneracja i bardzo przyjemny masaż
głowy. Po wszystkim Ilona nadała jeszcze ładną formę mojemu
zarostowi na brodzie, ułożyła fryzurę pokazując jednocześnie
jak sobie bez problemu poradzić z nią w domowym zaciszu. Na sam
koniec dobrała mi pielęgnację i produkty do domowej stylizacji i
umówiliśmy się na kolejną wizytę 14 lutego.
Pierwszy
raz w życiu jestem aż tak bardzo zadowolony z wizyty u fryzjera. I
to właśnie dlatego, że Ilona robi to wszystko z miłością. Z
miłością do włosów przede wszystkim, ale i do swoich klientów.
Spędziłem u niej cały dzień. Wraz z podróżą z Warszawy do
Częstochowy było to naprawdę długi dzień. Ale było warto! Mam
nową fryzurę, z której jestem bardzo zadowolony, a mówię to już
prawie miesiąc po wizycie w “Ministerstwie Urody”. W dodatku, za
tą wizytę (razem z przejazdem w obie strony) nie wyda się więcej
niż w bardzo wielu stołecznych salonach fryzjerskich, w których
usługa nie zawsze będzie na tak wysokim poziomie.
![]() |
źródło Facebook Ministerstwo Urody - Ilona Nalewajka |
![]() |
źródło Facebook Ministerstwo Urody - Ilona Nalewajka |
![]() |
źródło Facebook Ministerstwo Urody - Ilona Nalewajka |
![]() |
źródło Facebook Ministerstwo Urody - Ilona Nalewajka |
Pozwoliłem
sobie pokazać wam jeszcze kilka prac Ilony, które znalazłem na
facebooku i instagramie “Ministerstwa Urody” – Ilony
Nalewajki.
Wpis
ten powstał w ramach blogersko/vlogerskiej akcji „Wyjątkowy rok”,
w której udział biorą również inni twórcy internetowi, których
listę znajdziecie poniżej. Zachęcam was do śledzenia ich stron
aby zobaczyć o czym oni opowiedzą w swoich własnych rozwinięciach
tematu lutego „made with love”. A TU znajdziecie linki do ich
publikacji w tym temacie.
Czarszka
evelyn'sshades of red rozmyślaniayasminelli Heyitsalexk
dobrulbloguje
kolorowy kraj lifein colour MAZGOO BlondeBangs MadebyGigi Kerli -Kinga Kerth Arsenic Niewyparzonapudernica Zakochanaw kolorkach TwojeŹródło Urody Interendo Codziennośćnasza Mamatrójki Esyfloresy fantasmagorie wblasku Marzeń
pasja rodzi profesjonalizm Domatores
kolorowy kraj lifein colour MAZGOO BlondeBangs MadebyGigi Kerli -Kinga Kerth Arsenic Niewyparzonapudernica Zakochanaw kolorkach TwojeŹródło Urody Interendo Codziennośćnasza Mamatrójki Esyfloresy fantasmagorie wblasku Marzeń
pasja rodzi profesjonalizm Domatores
Michał
Zarąbista zmiana! Szkoda, że mam trochę daleko do Częstochowy, ale kto wie, może się skuszę.
OdpowiedzUsuńJak to transport do Częstochowy? Tam się na kolanach idzie!😂
OdpowiedzUsuńWprost genialny kolor. Czegoś takiego nie widziałam jeszcze nigdy. Co do Ilony i Ministerstwa Urody to faktycznie jest kogo chwalić.
OdpowiedzUsuńWyglądasz świetnie, bardzo korzystna zmiana :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem w jaki sposób Pani Ilona się Tobą zaopiekowała :) Mi jest ciężko zaufać fryzjerom, ale tak dobrej fryzjerce warto :)
OdpowiedzUsuńja lubię eksperymentować z włosami i nie muszę ich mieć lub nie chce bardziej, juz ich mieć długich. Kiedyś miałem i to mi wystarczy :D zawsze myślę że włosy odrastają, dlatego nie boje się zaufać fryzjerowi. Ale dopiero u Ilony naprawdę zobaczyłem jak powinna wyglądać obsługa i opieka nad swoim klientem :)
UsuńIlona to prawdziwa Bogini Fryzjerstwa, poza tym że jest niesamowitą osobą i piękną kobietą <3 Kocham każdą minutę spędzoną w jej towarzystwie i cieszę się, że w końcu udało Ci się do niej wybrać :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że pytam akurat pod tym postem, ale natrafiłam na Twój blog, szukając informacji o serum olejowym Dzika Figa.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu rozważam jego zakup, ale mam wątpliwości, czy sprawdzi się na mojej naczynkowej i jednocześnie odwodnionej skórze ze skłonnością do wszelkiego rodzaju zaskórników i innych wyprysków. Obawiam się też o ten ekstrakt czy olejek z rozmarynu, żeby mnie nie uczulił.
Nie mam tak naprawdę żadnych większych doświadczeń z olejkami, poza najprostszymi hydrofilnymi do mycia twarzy, które później domywam zwykłym żelem.
Czytałam, że wit. C, która jest użyta w tym serum wykazuje minimalne właściwości drażniące, a na moją szarą, zmęczoną skórę byłaby idealna, ale jakoś obawiam się wysypu przez te wszystkie oleje pomimo ich niskie czy znikomej komedogenności.
Będę wdzięczna za jakąś wskazówkę.
Pozdrawiam,
Kasia
Kasiu
UsuńPowiem tak. Ponieważ wiem jakie składniki są użyte do stworzenia tego serum i nie sądzę iż serum przyczyni się do zapychania skóry - mimo iż sam mam raczej skórę suchą, ale stosują go również moje znajome mające skóry mieszane czy tłuste i u nich nie nastąpiło zapychanie. Jeżeli chodzi o to iż masz cerę naczyniową to serum powinno się tym bardziej dobrze u Ciebie spisać. Zawiera ono zarówno witaminę C nie powinna sprawić kłopotu a zadziałać właśnie na naczynka ponieważ nie jest ona użyta tu w dużym stężeniu. Co do olejku z rozmarynu wiem iż jego zawartość nie przekracza 0,1% dlatego też nie obawiałbym się o jego negatywne działanie.
Osobiście gorąco Ci polecam to serum, jest ono jednym z doskonalszych kosmetyków tego typu jakie miałem okazję używać (obecnie używam już z kolejnej butelki)
Michał
Jaki przepiękny kolor! Nie widziałam nigdy wcześniej takiej magii :) Niesamowity talent <3 Mam ogromny - wręcz PRZEOgromny szacunek do ludzi, którzy swoją pracę wykonują z taką miłością i pasją - nadając jej sens większy niż li tylko pieniądze :) Pięknie!!
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję że niestety ale nie mogę sobie póki co pozwolić na wypad gdzieś dalej. Ja mam takie przeboje z fryzjerami że szkoda gadać :(
OdpowiedzUsuńUdało Ci się uzyskać świetny efekt, gratuluję!
OdpowiedzUsuń