I owoc szczęścia ma pestki …
Naturalna
pielęgnacja rządzi się swoimi prawami i właściwie każda, jeżeli
nie większość małych naturalnych marek, opiera działanie swoich
kosmetyków właściwie tylko na olejach. Bywając na różnych
targach czy imprezach typu “eco-cuda” zaczyna mi to trochę
doskwierać, ponieważ najczęściej sprzedawane są tam właśnie
oleje i ich mieszanki, które stanowią sera, hydrolaty, peelingi
cukrowe bądź solne — gdzie cukier lub sól nasączone są właśnie
olejami, z dodatkiem jakiegoś olejku eterycznego dla zapachu. Coraz
bardziej zaczyna mi w ich ofertach brakować emulsji, kremów czy
maseczek (niekoniecznie w płachcie). Wszystko to byłoby cudowne bo
wiem, jak cenne są oleje w pielęgnacji. Sam już ponad 15 lat temu
zalecałem je swoim klientkom w salonie kosmetycznym. Natomiast dziwi
mnie to, że bardzo często te najcenniejsze oleje są po prostu
dodatkiem do innego tańszego oleju, który stanowi jedynie bazę a
właściwie tani wypełniacz produktu. I nieważne czy mówimy tu o
oleju ze słonecznika, czy jakimś innym podobnym. Dlatego, gdy tylko
Patrycja powiedziała mi, że zamierza wypuścić na rynek swoją
markę “o! Figa”, w której pierwszym produktem będzie serum
olejowe podszedłem do tego produktu lekko sceptycznie. A
niepotrzebnie, ponieważ skład tego serum broni się sam.
Dzika
figa od o! Figa
W
szklanej buteleczce z uroczą etykietą kryje się moc. Rzadko
opisuję wam tu całe INCI produktu, ale w tym przypadku nie mogę
inaczej. Zresztą zobaczcie sami. Pierwszy na liście, a więc
stanowiący właściwie bazę kosmetyku, jest olej z nasion opuncji
figowej. Nazywany jest on również naturalnym botoksem. Tym co
wyróżnia ten olej na tle innych jest to, że zawiera on blisko 90%
niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Jest on bardzo
skuteczny w wygładzaniu skóry oraz doskonale radzi sobie w walce z
wolnymi rodnikami. Nie posiada właściwości komedogennych, więc
doskonale sprawdzi się u osób ze skórą tłustą. A dzięki temu,
że doskonale nawilża i regeneruje, sprawdzi się również i u tych
ze skórą suchą czy dojrzałą. Kolejny składnik to olej z cedru
syberyjskiego. Jego zalety to wspomaganie skóry z problemami
związanymi z wypryskami, siła regeneracji, i co dla mnie ważne,
działanie antyaging. Jest on niesamowitym źródłem witaminy F, E,
P, A i B. Następnie w składzie pojawia się olej z owocu dzikiej
róży. Jest to olej bogaty w witaminę C oraz karotenoidy, dzięki
czemu radzi sobie z przebarwieniami oraz doskonale koi i regeneruje
skórę. Kolejny składnik to olej z lnianki siewnej, bogatego źródła
witaminy młodości czyli tokoferolu. Ponadto zalecany jest on też w
leczeniu łuszczycy czy egzemy. Następny składnik to po prostu
tokoferol, czyli witamina E. Zaraz za nią znajduje się
charakteryzująca się wysoką stabilnością, olejowa forma witaminy
C czyli tetraizopalmitynian askorbylu. Ten bardzo nowoczesny składnik
pomaga w walce z przebarwieniami, wspomaga syntezę kolagenu i jest
doskonałym przeciwutleniaczem. Nadkrytyczny ekstrakt z dzikiej róży,
czyli uzyskiwany dzięki destylacji materiału roślinnego przy
pomocy CO2, to jeszcze jeden składnik, którego bogactwo witaminy A
sprawia, że doskonale sprawdza się w pielęgnacji skór wrażliwych.
I dopiero w tym momencie pojawia się olej ze słonecznika. A to ze
względu na jego działanie odżywcze i ochronne. Natomiast na samym
końcu mamy ekstrakt z rozmarynu, charakteryzującego się działaniem
przeciwzapalnym, antybakteryjnym i przeciwgrzybiczym. W kosmetyku
działa on również pobudzająco na naczynia krwionośne, co
zwiększa odżywienie i dotlenienie komórek, zmniejszając również
obrzęki i wzmacniając skórę w obronie przed promieniowaniem UV. I
to już cały skład serum. Jak na dłoni widać, iż nie ma tu
miejsca dla zbędnych wypełniaczy a składniki wspólnie działają
naprawdę synergicznie i pomagają nam walczyć z wieloma problemami
naszej skóry.
Buteleczka
z pipetą, o pojemności 30 ml kosztuje około 140 zł i dostępna
jest TU
Wrażenia
i efekty ze stosowania serum Dzika Figa od o! Figa
Sama
buteleczka jest bardzo przyjemna zarówno dla dłoni jak i oka. Widać
w niej rękę Moon Project. Dozowanie jest banalnie proste, podobnie
jak zachowanie higieny i czystości produktu. Tu zaznaczę aby
pamiętać, iż szklana część pipety nie powinna dotykać skóry w
trakcie aplikacji. Jest to istotne o tyle, o ile nie chcemy
wprowadzić do naszego kosmetyku zbędnej, a wręcz szkodzącej mu
flory bakteryjnej. Dla Patrycji ważne było to, aby nie pakować do
kosmetyku zbędnych zapachów i mnie osobiście odrobinę brakuje
tego elementu, ponieważ zapach tego kosmetyku to ewidentnie
wypadkowa połączenia składników. Ja czuję w nim właśnie oleje,
trochę czegoś zielonego, jak sok z młodych gałązek czy coś w
tym stylu. Jako, że sera olejowe sam zazwyczaj zalecam stosować na
zwilżoną skórę, to brak konkretnego zapachu rekompensuje mi
użycie najpierw hydrolatu różanego, na który dopiero aplikuję
serum . Jeżeli chodzi o działanie, to po miesiącu stosowania mogę
powiedzieć, że skóra zdecydowanie się wygładziła. Mam wrażenie,
że jest lepiej napięta (nie mylić ze ściągnięciem po użyciu
detergentów). Mam wrażenie, że jest jaśniejsza, przyjemniejsza w
dotyku a i na pewno doskonale nawilżona. Niestety nie posiadam
głębokich zmarszczek, na które serum również powinno zadziałać.
Ale jako, że wolę zapobiegać niż potem z nimi walczyć, to w
zapobieganiu tym mam już właśnie doskonałego pomocnika w postaci
serum Dzika Figa.
Wiem
już, że niebawem w ofercie pojawi się również idealnie pasujący
do tego serum hydrolat różany, a ja jeszcze nieraz będę wracał
do tego produktu.
W
szkolnej skali wystawiam mu zasłużoną ocenę celującą.
Michał
Szkoda, że nie ma konkretnego zapachu z którym można by utożsamiać tę figę - ja właśnie tak mam , że najlepiej przemawiają do mnie takie produkty , które jakoś wyraziście pachną. Nie mniej pomysł i samo serum bardzo interesujące :)
OdpowiedzUsuńi działanie produktu naprawdę widoczne :)
UsuńTo serum fantastycznie rozjaśnia skórę i faktycznie wyraźnie wygładza zmarszczki. Jestem w nim zakochana.
OdpowiedzUsuńSkład jest cudowny! Cały produkt brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuńŚwietnie dowiedzieć się o kolejnym dobrym, polskim produkcie :)
OdpowiedzUsuńO nie wiedzialam ze kwiat Opuncji nazywany jest w PL dzika Figa :D
OdpowiedzUsuńale tu nie ma kwiatu z opuncji :) tylko olej z pestek z owocu opuncji figowej :) dlatego dzika figa :)
UsuńMam to serum i uważam, że jest przecudowne!
OdpowiedzUsuńOd dawna wiadomo, że co dobre jest polskie- i tu się sprawdza widzę w 100 % :) same plusy, poza tym jednym małym szczegółem jakim jest zapach. Jakoś lubię jak kosmetyki pachną, to pierwsze wrażenie jakie wywołują. Choć z drugiej strony czasem brak zapachu jest plusem.
OdpowiedzUsuńFajne te Figi :)
OdpowiedzUsuńJa też właśnie testuję. Już zauważam pierwsze fajne efekty, ale trochę słabo z nawilżeniem. Zobaczę jak będzie po czasie.
OdpowiedzUsuńa stosujesz na wilgotną skórę?
Usuń