Moja służbowa kosmetyczka, czyli co ze sobą zabrać na weekend
Wakacje
mamy już w pełni, ale ja zazwyczaj dopiero w ich oficjalnej połowie
zaczynam czuć, że one w końcu są. Lecz pocieszające jest to, że
cieszę się nimi zazwyczaj tak długo jak porządny żak —
przynajmniej do pierwszego dnia października. Bynajmniej nie mam aż
tyle wolnego, ale właśnie w tym okresie najchętniej korzystam z
uroków wyjazdowego wypoczynku. Lecz zanim napiszę o moich
ulubionych letnich kosmetykach dziś zapraszam was na ostatni przed
urlopem ważny wyjazd służbowy. Co zabieram ze sobą a
jednocześnie, co polecam jako godne uwagi właśnie na taki
weekendowy wyjazd, podczas którego zaplanowana jest również
uroczysta kolacja, konferencja, ale jest też chwila tylko dla
siebie. Zatem trzy, dwa, jeden, start. Zaczynam pakowanie. Moja
pielęgnacja zawsze musi być kompletna od stóp do głów a ja muszę
być pewny, że jestem gotowy na każdą ewentualność jaką ześle
mi los. Tak tak, wiem że w wielu hotelach w łazience znajdziemy
jakieś detergenty do mycia ciała czy włosów. Rzadko jednak z nich
korzystam, bo często nie są one przyjazne dla mojej skóry, choć
kilka razy miło się zaskoczyłem znajdując w hotelach całkiem
dobre, czasem wręcz naturalne czy nawet te kosmetyki tworzone przez
marki profesjonalne.
Codziennie
myślę ile jeszcze dni bez Ciebie, ile nocy... ile będzie wart
mój wyjazd...
Od
lat kilku w mojej wyjazdowej kosmetyczce nie może zabraknąć
szamponu i odżywki z zieloną herbatą tajwańskiej marki O'right w
100ml „wersjach podróżnych”. O marce tej opowiadałem już nie
raz. Jest to jednak taka marka, o której lubię opowiadać kiedy
tylko nadarza mi się okazja. Nadal bowiem nie znalazłem marki o tak
ekologicznej filozofii, która nie kończy się tylko na opowiadaniu
ale zamieniona jest w czyny. W dodatku kosmetyki te mają bardzo
przyjemne składy, a co za tym idzie i działanie pielęgnacyjne.
Właściwie można by stwierdzić, że chyba nie do końca
bezpodstawnie moją kosmetyczkę opanowały marki azjatyckie. I nic w
tym dziwnego ponieważ znajduję pośród nich coraz więcej
świetnych kosmetyków i w dodatku coraz łatwiej dostępnych w
naszym kraju. Dlatego do pielęgnacji i mycia ciała wybrałem
dostępne TU miniaturki Organic Fruits Body Cleanser i Organic Fruits
Body Lotion marki Whamisa. W marce tej bardzo podoba mi się to co
mogę znaleźć w środku kosmetyku. Dzięki temu powstają unikalne
receptury oparte na naturalnych wyciągach z kwiatów, owoców,
nasion oraz fermentowanych filtratów roślinnych.
Do
pielęgnacji skóry twarzy wybrałem maseczki kremowe w saszetkach
marki Cosnature, naturalna multiodżywcza maska do twarzy z
rokitnikiem jest moją ulubioną wersją pielęgnacji na noc. Lecz
zdarza się też, że wieczorem po męczącym dniu przy lampce wina
wolę nałożyć naturalną upiększającą maseczkę do twarzy z
różowym pomelo. Ponieważ dzięki jej działaniu czuję się
młodziej i lepiej podczas wieczornych oficjalnych imprez
towarzyszącym takim wyjazdowym eventom. Jeżeli zaś nie muszę się
pokazać wieczorem, to i tak wolę zaaplikować mojej skórze ten
rodzaj maseczek. Przede wszystkim, dlatego że nic się nie stanie
jak nie zmyję jej przed zaśnięciem. A w dodatku nie spadnie mi z
twarzy, gdy będę się wygłupiał przed lustrem. Łatwiej też
pomoże mi zadbać o szyję i dekolt, a o ich pielęgnacji nie wolno
nigdy zapominać, gdyż zdradzają nasz wiek o wiele szybciej niż
dłonie. Pozostając jeszcze w obrębie masek, na wszelki wypadek
zabieram ze sobą jeszcze maseczkę Amazing Smooth od Yonelle, o
której pisałem już kiedyś TU. Pozostając przy kremowych maskach
podczas ich aplikacji dość często towarzyszą mi masażery od
Dermofuture. Złoty pulsacyjny, który doskonale opracowuje twarz i
szyję walcząc z efektami grawitacji i upływającego czasu. Zaś o
okolice oczu dbam stosując specjalny masażer, o którym pisałem
więcej TU. Oczywiście nie wyobrażam sobie oczyszczania mojej skóry
bez sonicznej silikonowej szczoteczki, którą pokazywałem i
omawiałem dokładniej TU.
W
pielęgnacji twarzy na wyjazdach chętnie wykorzystuję również
miniatury kosmetyków marki Benton. Dlatego zapakowałem aloesowy
tonik z kwasami BHA, o którym pisałem TU i od tego czasu
praktycznie się z nim nie rozstaję. Aby szybko wyglądać
nienagannie nawet po całonocnej imprezie zapakowałem ze sobą
miniatury esencji i lotionu z filtratem pozyskiwanym od ślimaków.
Na wszelki wypadek zabieram ze sobą też energetyzująco-odżywczy
krem z witaminowej linii Norel, i również tej marki miniaturowy
aktywny krem nawilżający z kwasem hialuronowym. Jako że mamy
lipiec, w mojej kosmetyczce nie mogło zabraknąć wodoodpornego żelu
chroniącego mnie przed promieniowaniem UV od Skin79, którego faktor
ochronny wynosi 50+.
Ostatnie
dwa kosmetyki, bez których nie wyobrażam sobie żadnego wyjazdu, to
krem do rąk oraz krem do stóp. Obydwa wybrałem z oferty polskiej
marki MELLI care, ponieważ nie tylko lubię ich konsystencje zapachy
ale i moje dłonie i stopy dzięki nim są jedwabiście gładkie i
nie muszę się ich wstydzić. A wręcz powiem więcej, mogę je
pokazywać i czuć się z tym doskonale.
Ostatnim
kosmetykiem, który umieszczam w mojej służbowej kosmetyczce jest
zapach, który kupiłem na targach Beautydays w maju tego roku, na
stoisku „Zapach orientu”. To jeden z dwóch olejkowych perfum
jakie pomogła mi dobrać pani Magda. Al Haramain – Firdous, to
prawdziwie zielony zapach. I choć bezpośrednio z flakonu pachnie
zupełnie inaczej, to na mojej skórze staje się niesamowity, świeży
a jednocześnie otulający ciepłem, pasją i humorem. Jest wprost
idealny dla mnie. Już niebawem opowiem wam o moich ulubionych
ostatnio perfumach i zapachach. Jestem też pewny, że arabskie
cudeńka z „Zapachu orientu” na pewno pojawią się jeszcze nie
raz w moim domu. Szczególnie że już kilka zapachów mnie
zainteresowało.
Na
koniec jeszcze dobra wiadomość — miniaturki kosmetyków Benton i
Whamisa znajdziecie w sklepie Skin79 w bardzo atrakcyjnych
cenach.
Michał
Uwielbiam miniatury!!!! Zwłaszcza azjatyckie, są cholery tak wydajne, że spokojnie wystarczają na dwa tygodnie. Albo i dłużej ;)
OdpowiedzUsuńdokładnie tak :) są mini a starczają na długo :)
UsuńOj tak, miniaturki są niezastąpione na wyjazdach :)
OdpowiedzUsuńMiniatury na wyjazd to super sprawa :) Jesteś przygotowany na wszystko - wzorowo !
OdpowiedzUsuńTeż sobie zostawiam miniaturki na wyjazd, chętnie zajrzę do tego sklepu :) Myślałam, że tylko ja biorę tego mnóstwo, więcej niż ciuchów :D
OdpowiedzUsuńJezu Misiu jesteś mistrz! Ja to byle bym szczoteczkę, pastę i gacie na zmianę miała i mogę jechać 😂 Ale za to mam pierdolca z butami😊
OdpowiedzUsuńJs przekładam do małych pojemników produkty lub kupuję miniaturki. Choć muszę przyznać że ostatnio stawiam na jeden produkt do wszystkiego np delikatny żel do intymnej, którym myję twarzy, włosy i oczywiście całe ciało. Aloesowy żel Holika Holika którego używam zamiast balsamu, kremu i odżywki do włosów. Nie chce mi się nosić wszystkiego :P
OdpowiedzUsuńJa rowniez na wyjazdach stawiam na miniaturki ;D
OdpowiedzUsuńJuż widzę jak by wyglądała kosmetyczka mojego faceta na wyjazd :D
OdpowiedzUsuń1 in 10 :D
To fakt – azjatyckie miniatury spokojnie mogłyby robić za pełnowymiarowe europejskie kosmetyki :D
OdpowiedzUsuńŚwietne, zdjęcia, fajny post :) Idealna wakacyjna kosmetyczka :)
OdpowiedzUsuń