Nadbałtyckie klimaty


Okres letni sprzyja tak dłuższym urlopom jak i krótszym wypadom wypoczynkowym. A i jedno i drugie pozwala prawie bezproblemowo połączyć naukę z wypoczynkiem. Ja już od dawna wyczekiwałem lipca ponieważ miało odbyć się wtedy czwarte już See Bloggers a mnie po raz kolejny udało się dostać na listę uczestników. Tak, tak — “udało się” bo to nie jest wcale takie łatwe aby się tam znaleźć. W tym roku w Pomorskim Parku Naukowo Technologicznym miało się tam spotkać około tysiąca osób. Gdy już byłem pewny, że jestem na liście uczestników zacząłem sobie planować wszystko najdokładniej jak się tylko dało. Już miesiąc wcześniej kupiłem bilety na pociąg dla siebie i Marysi aby 22 lipca ruszyć do Gdyni. Podobnie jak w ubiegłym roku poza czasem na samą blogerską imprezę zaplanowałem sobie też kilka dni urlopu – może i trochę pracowitego, ale jakże przyjemnego i obfitującego w cudowne chwile i sporo zabawy.






SeeBlogers to brzmi tłumnie

W sobotę rano tłumy blogerów ustawiały się w kolejce do rejestracji i choć swoje trzeba było odstać a ja nie zdążyłem na pierwszy z wykładów, na które byłem zapisany, to i tak nie żałuję gdyż był to niesamowity weekend, a organizatorów podziwiam za to, że udało im się ogarnąć i okiełznać taki ogrom ludzi i w dodatku dopilnować tego, że wszystko wyszło na naprawdę wysokim poziomie. Tak wiem, zawsze znajdzie się ktoś kto będzie na coś narzekał. Ale o ile sam nie podejmie się takiego wyzwania jakim jest organizacja imprezy tej wielkości - o tyle jego narzekanie jest bezpodstawne. Bo to jest naprawdę ciężka praca. Wiem coś o tym a organizuję tylko małe Secrests of beauty – porozmawiajmy o urodzie.






Nauka, warsztaty, spotkania, rozmowy

Zapisać się na wybrane warsztaty nie było łatwo, bo chętnych jak zwykle więcej niż liczba miejsc. Ale organizatorzy zadbali jak zawsze również o strefę otwartą, na której działo się bardzo dużo i bardzo interesująco. Mnie , cudem jakimś, udało się zapisać na wszystko na co miałem ochotę. Oczywiście najważniejsza dla mnie była strefa Beauty i warsztaty z GOSH Kopenhagen i Michel Mercier. Gosh był jak zawsze na najwyższym poziomie. Uwielbiam nie tylko ich kosmetyki i jakość ale przede wszystkim to jak podchodzą do warsztatów i wiedzy, którą na tychże nam przekazują. Co do wykładów włosowych to pozwolę sobie trochę ponarzekać. Bynajmniej nie na organizatorów ale na samą markę. Fryzjerka, która była prelegentką opowiadała sporo co prawda lecz niestety również i niemerytorycznie. I tak oto dowiedzieliśmy się, że parabeny są detergentami, których należy unikać. O tym, czego unikać pani prelegentka mówiła jeszcze więcej, ale na moje pytanie co w takim razie wybierać, nie odpowiedziała nic konkretnego. „Bo każdy jest inny i co innego mu dobrze posłuży”. Ale czyż nie tak samo jest z SLS, SELS i siarczanami? Jednym nie służą ale zdecydowanej większości nie robią przecież zupełnie nic złego. Ale dość już narzekania. Do testów domowych otrzymałem szczotkę do włosów normalnych i po pierwszym użyciu muszę przyznać, że faktycznie nie szarpie. Jednak jeszcze chwilę zajmie mi dokładniejsze jej przetestowanie i następnie opisanie jej na blogu. Z warsztatów ułatwiających życie blogerowi postawiłem głównie na te o tematyce mediów społecznościowych — a było ich kilka. Byłem nimi zachwycony. Szczególnie tymi, które traktowały o czynnikach, które przyczyniły się do sukcesu fanpage’a Facebook National Geografic. Było naprawdę merytorycznie i dużo się dowiedziałem. A jako wisienkę na torcie wybrałem sobie również jeden warsztat kulinarny. A co! Przecież lubię gotować.



Pomiędzy warsztatami sporo było również innych atrakcji. W tym konkursy u partnerów wydarzenia. Jednym z nich było testowanie hybrydy firmy Acer, o której więcej przeczytacie TU. Oczywiście było też sporo okazji do pogadania z przyjaciółmi, poznania nowych osób i co chyba ważne dla większości uczestników, możliwość wzięcia udziału w imprezie integrującej wszystkich. I choć rano część uczestników była mocno zmęczona uciechami nocy to i tak dzielnie uczestniczyli we wszystkim co tak pracowicie dla nas przygotowano. Aż trochę smutno się zrobiło gdy w niedzielę późnym popołudniem nasz blogerski maraton dobiegł do końca.













Urlop

Cały następny tydzień spędziłem w Gdyni i okolicznych miejscowościach. Na jeden dzień wypuściłem się również do Jastrzębiej Góry i Władysławowa aby na tamtejszych klifach i plażach porobić nowe fotografie na bloga. Udało mi się też trochę pozwiedzać Gdynię i muszę przyznać, że coraz bardziej podoba mi się to miasto. Poznawałem też smaki nietuzinkowych lodziarni — lody z dodatkiem gorgonzoli to był po prostu majstersztyk. Dziewięć dni urlopu to może nie za wiele, ale dzięki Kaśce był to urlop idealny. Byle do przyszłego roku.


Michał

Komentarze

  1. Ja aktualnie przebywam nad bałtykiem, jednak praca pożera mi większość czasu i ciężko mi się cieszyć tymi widokami, ale kto wie... może się jeszcze uda zdobyć kilka chwil i pocieszyć się pięknym morzem.,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogowanie pozwala mi na szczęście cieszyć się takimi wyjazdami bo można iść na plażę i choć robię tam np zdjęcia to i zawsze mam dłuższą chwilę tylko dla siebie :)

      Usuń
  2. Zazdroszczę, super sprawa ! :) Piękne widoki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. My co roku, całkiem prywatnie odwiedzamy Trójmiasto :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie rozmarzyłam się normalnie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też w tym roku byłam nad morzem. Bylismy we Władysławowie,Gdyni, Sopocie i na Helu. Piękne miejsca nawet gdy pogoda była taka sobie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

JEŻELI W TREŚCI POSTA NIE PROSZĘ O LINK NIE UMIESZCZAJ GO TAM O ILE ZALEŻY CI NA TYM ŻEBY TWÓJ KOMENTARZ ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY.

Potrafię znaleźć Twojego bloga bez tego.

Popularne posty