Maska SeyoCover ProDerm

Bywa, że po całym tygodniu człowiek czuje, że w jego skórze siedzi sam diabeł i rozpycha się i wierci – skóra się zaczerwienia i czopują się ujścia gruczołów łojowych. Wszystko to, to zazwyczaj efekt połączenia zanieczyszczonego środowiska oraz klimatyzacji naprzemiennie z palącym słońcem – rozgrzewającej i obkurczającej wszystko co się da w naszej skórze. Oczywiście nie odżywiamy się również racjonalnie i systematycznie. Czasem dowalimy też naszej skórze papryczką jalapeno czy innym tałatajstwem rozpalającym niczym musztarda Dijon. Do tego, dla rozluźnienia, wieczorkiem „góra” trzy lampki wina bądź piwa z chmielem przepełnionym hormonalną burzą (chmiel jest źródłem fitohormonów) – i już nic nas nie uratuje przed niechcianym wysypem 'pryszczy' na skórze.
Dlatego warto sięgać co jakiś czas po maski oczyszczające jeżeli nie mamy większych problemów z cerą, sporadycznie jeżeli mamy „pustynną cerę”, a dość regularnie jeżeli nasza skóra przysparza nam sennych koszmarów równie regularnie.

Po całym dość pracowitym tygodniu, gdzie czasu dla siebie momentami było jak na lekarstwo, postanowiłem sięgnąć po maseczkę SeyoCover ProDerm z propolisem, by pogonić diabła zza skóry, skoro wcześniej go tam wpuściłem. Jej przygotowanie jest nadzwyczaj proste. Otwieramy plastikową, jednorazową ampułkę, jej zawartość wlewamy na maskę w tabletce, która znajduje się w plastikowym słoiczku i patrzymy jak maska rośnie. Chwilę potem bez problemu daje się ona rozwinąć. Wcześniej oczyszczamy skórę tonikiem, mleczkiem lub tym czym lubimy (każdy ma inne preferencje) i na tak przygotowanej skórze rozkładamy włókninową maskę. Pomijamy oczy i usta – ale maska jest tak powycinana, że nie stanowi to najmniejszego problemu. Po ok. 10-15 minutach maseczkę ściągamy, przecieramy skórę tonikiem i aplikujemy odpowiednio dobrany krem. Voila! Nasz oczyszczający, odprężający zabieg gotowy. Dla lepszego efektu warto przed maseczką jeszcze pokusić się o peeling by aktywne składniki mogły działać lepiej. Bo w końcu zasługujemy na więcej. Pamiętajmy o tym zawsze!

Skóra po zabiegu ewidentnie wygląda lepiej i jestem zadowolony z efektu. Jednak zapach kosmetyku niestety nie uprzyjemnił mi wieczoru. Dlatego po upływie czasu przeznaczonego na zabieg i zdjęciu maski ze skóry potraktowałem ją jeszcze mleczkiem, żeby pozbyć się tego zapaszku. Nie mniej jednak, mimo tego dyskomfortu, skóra po wszystkim wyglądała zdecydowanie korzystniej.





Michał

Komentarze

Popularne posty