Nie
jestem zdeklarowanym miłośnikiem tylko i wyłącznie jakiejś grupy
czy rodziny kosmetyków. Przez lata uczyłem się kosmetologii i
chemii surowców kosmetycznych. Poznawałem teorię oraz zgłębiałem
praktyczne umiejętności z zakresu pielęgnacji skóry i jej
przydatków*. I właśnie dzięki temu w ciągu tych lat nauczyłem
się jednego. Doceniać należy te kosmetyki, które dają mi
widoczne efekty. Czy będą one wytworem czysto laboratoryjnym, czy
też produktem czysto naturalnym, nie ma to dla mnie większego
znaczenia, o ile działają. Oczywiście bardziej doceniam te
preparaty, kosmetyki i marki, które oferują mi coś więcej niż
tylko dobry kosmetyk. Doceniam to czym kieruje się firma tworząc
swoje mikstury. Podobnie jak podchodzi ona do pozyskiwania składników
aktywnych, jak obchodzi się ze środowiskiem naturalnym na każdym
etapie życia kosmetyku. Niestety dość często przekonuję się też
i o tym, iż są marki, które tylko ubierają się w modne
„zgrzebne” kartoniki, przewiązują rafią lub sznurkiem
konopnym, czasem w nazwie lub grafice przywdzieją coś niby
naturalnego byle tylko lepiej się sprzedać, nie dając tak naprawdę
wiele więcej niż zwykłe komercyjne marki. Dlatego tak bardzo
przypadła mi do gustu marka, o której produkcie chcę wam dziś
opowiedzieć.
piątek, 22 grudnia 2017
środa, 20 grudnia 2017
MAYbeBEAUTY
Spotkania
blogerów mają wiele oblicz i wiele wymiarów. Zazwyczaj ich
uczestnicy są zadowoleni z udziału w nich niezależnie od ich
formy. Osobiście najbardziej lubię takie spotkania, w których
dzieje się coś więcej niż tylko kawa, plotki i dary losu.
Oczywiście lubię się spotkać z innymi blogerami również i przy
kawie i na plotki etc. Ale mnie do tego nie są potrzebne prezenty. W
naszym kraju odbywa się wiele blogerskich imprez, jednakże
osobiście wybieram raczej takie, w których mogę się czegoś
dowiedzieć, nauczyć, poznać. I właśnie jednym z takich spotkań
jest trójmiejskie MAYbeBEAUTY organizowane, już po raz drugi, przez
Kasię i Monikę.
poniedziałek, 18 grudnia 2017
Czasem potrzebny jest nam bardziej komplement niż wyszukany prezent
Coraz
bliżej Święta i większość z nas dołączyła już do szaleńczej
świątecznej krzątaniny. Sprzątamy mieszkania a czasem i nasze
życia. Wyciągamy ozdoby, ubieramy choinki lub ich odpowiedniki.
Robimy zakupy, gotujemy, lepimy, pieczemy. W pośpiechu kupujemy
prezenty dla najbliższych i tych ciut dalszych. Często zapominamy,
że najcenniejszym prezentem jest czas jaki im po prostu poświęcimy.
Czas na rozmowę, przytulenie, rozczochranie włosów, śmiech
serdeczny. W ciągu roku mamy tak wiele innych zajęć i obowiązków,
że właśnie tego czasu brakuje naszym partnerom, dzieciom,
rodzicom. Wcale nie musimy kupować nic drogiego, o ile nie mamy na
to ochoty. Bo nasi bliscy, ci prawdziwi, nie oceniają nas po ich
wartości. Ale jeżeli już chcemy dać im czasem coś wyjątkowego,
to może spodoba wam się coś spośród moich propozycji prezentów.
W tym roku nie będę ich dzielił na te dla kobiet czy mężczyzn.
Bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. Oczywiście nie byłbym sobą,
gdybym nie znalazł kilku interesujących propozycji kosmetycznych,
ale nie skupiłem się tylko i wyłącznie na nich.
czwartek, 14 grudnia 2017
Broda nie czyni mędrca, kij wędrowca, a łysina inteligenta
Mój
ojciec nosił brodę nim stało się to modne. Choć było to jeszcze
w czasach gdy zewsząd słychać było, że facet powinien być
gładko ogolony ponieważ tylko to czyni go męskim. No cóż. Czy
aby na pewno gładka skóra jest synonimem męskości? A może to
właśnie zarost jest wyznacznikiem męskości? Nie wiem jak wy, ale
ja osobiście uważam, że ani jedno, ani drugie nie jest tym
wyznacznikiem. Choć bardzo mnie to cieszy, że tak wielu facetów
obecnie nie wstydzi się a i nawet szczyci się swoim zarostem. Nie
ma jednak co ukrywać, zarost potrafi dodać facetowi +100 do
atrakcyjności, ale jeżeli jest niechlujny i zaniedbany równie
dobrze potrafi odjąć tych punktów. W naszych czasach cieszy mnie
wiele więcej. Faceci noszą japonki i nie muszą się przejmować
tym, że ktoś odbierze to za niemęskie. A jeszcze wcale nie tak
dawno temu nieraz słyszałem opinie, że tylko geje noszą takie
obuwie. Znam osobiście 100% samców z żonami i dziećmi, którzy
nie tylko nie boją się założyć różowej koszuli czy bluzy. Ba!
Potrafi ona dodać im jeszcze więcej samczego sexapilu. Facet i
rurki to już nie tylko hydraulik — i to wcale nie od dziś.
Jeżeli dobrze się w nich czuje i podoba się sobie, to czemu nie?
Choć jeszcze z dzieciństwa pamiętam, jak w spodnie takie ubierali
się choćby fani ciężkiej muzyki i nikt im męskości nie
odmawiał. Osobiście nie złożę rurek bo są to dla mnie
niewygodne spodnie, ale nikomu nie będę tego bronił. Jak lubi
niech nosi. Zmieniają się czasy, zmieniają mody, ale tylko
prawdziwy facet nie boi się być sobą i tak pozostanie zawsze. Ale
wróćmy do zarostu. Bo dziś chciałem wam opowiedzieć właśnie o
pewnym produkcie poświęconym właśnie brodaczom.
niedziela, 10 grudnia 2017
Blogowigilijny śledzik w śmietanie
Grudzień
to dla wielu z nas magiczny czas, a święta dosłownie czuć już
wszędzie dookoła. Co prawda wielu narzeka, że zbyt szybko sklepy
ubierają się w świąteczne dekoracje, ale mimo wszystko prawie
każdy — a na pewno zdecydowana większość — i tak daje się
porwać nastrojowi Świąt Bożego Narodzenia. Ale czemu się tu
dziwić. Te święta mają w sobie dużą dawkę magii i to właśnie
ona sprawia, iż chętnie obdarowujemy bliskich podarkami, dzielimy
się smakołykami z przyjaciółmi, radujemy, wybaczamy, pokonujemy
wszelkie przeciwności i zapominamy o niesnaskach. Ten wyjątkowy
czar świąt od kilku już lat połączył też i nas, blogerów. I
to za sprawą Ilony oraz Ani spotykamy się na Blogowigilii. Nie
inaczej było i w tym roku. Właśnie wczoraj w samym sercu stolicy,
a dokładniej w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich spotkała się
niemała nas grupa i dzieliliśmy się ze sobą wszystkim, a przede
wszystkim czasem i samymi sobą. Z Blogowigilią nieodłącznie
związany jest wspólny stół, na którym pojawiło się wiele
smakowitych dań i słodkości, które przyrządzili i przynieśli
sami blogerzy. Ale były też i występy artystyczne, strefy relaksu,
fotobudki, ścianki, warsztaty z poinsecją. Można było też
przyłączyć się do akcji dobroczynnej koordynowanej przez fundację
Anny Dymnej. Jednak co najważniejsze, można było się bliżej
poznać, porozmawiać, spotkać ze znajomymi blogerami z całej
Polski. Osobiście przygotowałem moje ulubione śledzie w śmietanie
i dziś zachęcam was by samodzielnie je przygotować i podać swoim
gościom podczas świątecznych spotkań. Nie ukrywam, że bardzo
mnie ucieszyło to, że podczas Blogowigilii zniknęły wszystkie i
to wcale nie jako ostatnie a dużo, dużo szybciej.
czwartek, 30 listopada 2017
Lubię zapach twoich kłamstw
Żyjemy
w czasach szybkiego postępu, co rusz ktoś wymyśla nowe
technologie, nowe produkty, nowe metody na uzyskiwanie czegoś lub
tworzenie czegoś nowego. Ale tak naprawdę wiele rzeczy wynaleziono
już wieki temu, a przynajmniej dziesięciolecia. Szczególnie dobrze
to widać w świecie kosmetyki. Doskonałym tego przykładem niech
będą tu choćby tak popularne ostatnio kosmetyki pochodzące z
Azji. Tak, to prawda. Zaskakują formą, opakowaniem, metodą
aplikacji, czasem i składnikami aktywnymi oraz ich metodami
pozyskiwania. Jednak bardzo często wcale nie są aż tak innowacyjne
jak pokazują to ich producenci. Przyjrzyjmy się w tym miejscu tak
cenionym ostatnio esencjom. Odkrycie azjatyckich kobiet, czyż nie?
Pomagają dbać o naszą skórę, wzmagają działanie kosmetyków
stosowanych bezpośrednio po niej, odznaczają się lekką formułą.
Same zalety. Jest to prawda, ale mało kto zdaje sobie sprawę z
tego, iż wcale nie wymyśliły jej Azjatki, ani tym bardziej
azjatyckie firmy kosmetyczne. Choć niewątpliwie należy być im
wdzięcznym za tak intensywne rozpropagowanie tego rodzaju kosmetyku.
Pamiętajmy jednak, że już około trzydzieści lat temu jedna z
francuskich marek profesjonalnych miała w swojej ofercie hydrożelową
esencję, która nie tylko pielęgnuje, ale jej najważniejszym
zadaniem było potwierdzone badaniami intensyfikowanie działania
kosmetyków stosowanych bezpośrednio po niej, i to trzy, cztero, a
nawet czasem i pięciokrotnie. A wszystko to dzięki szałwii,
lawendzie i rozmarynowi połączonych w odpowiednią molekułę,
która dawała siłę działania tejże właśnie esencji.
środa, 22 listopada 2017
Często łatwiej poznać sekrety słuchając pytań niż odpowiedzi
Czy
zauważyliście, że im więcej mamy lat to czas jakby upływał nam
coraz szybciej? Dopiero co świętowaliśmy rozpoczęcie kolejnego,
cudownego, nowego roku, a tu już za kilkadziesiąt dni czeka nas
kolejny wystrzałowy Sylwester. Dosłownie człowiek się nie
obejrzał jak minęło nam ubiegłe stulecie. A przecież tak
niedawno były jeszcze lata dziewięćdziesiąte. Minuta goni minutę
nieustannie. Na szczęście my jesteśmy niezmiennie piękni i
młodzi. Jak zawsze. Tak sobie dziś na chwilę usiadłem i do głowy
mi przyszło, że już najwyższy czas napisać słów kilka o ósmym
już Secrets of Beauty. Sam nie wiem kiedy to zleciało, ale tej
jesieni spotkaliśmy już po raz już ósmy. Zebraliśmy się tym
razem w sercu samego Serocka, w hotelu Złoty Lin. Ale zanim do tego
doszło, podczas wakacji byłem uczestnikiem pewnego nadmorskiego
blogerskiego wydarzenia, które najpierw naładowało mnie pozytywną
energią, aby chwilę później słowami i czynami samych
organizatorów doprowadzić do tego, że odechciało mi się
wszystkiego. Organizatorzy powinni byli być rozważniejsi w tym co
mówią publicznie o swojej imprezie, jej uczestnikach i żalach
wszelakich. Nawet jeżeli żale te były zasadne. Dobrze, że mam
grono niesamowitych przyjaciół, którzy pomogli mi się szybko
pozbierać i zacząć działać. A to zaowocowało kolejną nową
twarzą SoB. Ale po kolei.
niedziela, 19 listopada 2017
Bądź mistrzem w swojej kuchni
Od
niepamiętnych czasów ludzie mają problem z tym, co przygotować na
kolację. I o ile nie mamy takich problemów przygotowując coś na
„romantyczną kolację”, o tyle mieć pomysł na normalną
kolację to chyba bez problemu mogą tylko Winiary czy inne ‘knory’
ze swoimi woreczkami, papirusami i horrendalnie drogimi przyprawami.
No bo cóż może wymyślić zwykły śmiertelnik taki jak ja, jeżeli
w dodatku nie zdążył iść dziś do sklepu aby zrobić
jakiekolwiek zakupy. No niby można by wyskoczyć na róg i
przygarnąć jakiegoś kebaba. Dobrze chociaż, że prowadzi go
prawdziwy Turek, bo przyrządza go rewelacyjnie i do późna w nocy.
Zawsze można zamówić jakąś pizzę czy jakieś inne pyszne pe el.
Ale fajnie też jest zrobić coś samemu. Zwłaszcza, że to wcale
nie jest nic skomplikowanego a podnosi naszą własną samoocenę i
przy okazji możemy pochwalić się domowym żarciem na instagramie,
jeśli wiecie co chcę powiedzieć. Dziś postanowiłem zrobić
kolację dla dwóch osób w sposób niebanalny, trochę zdrowy, ale
przede wszystkim inny niż zwykle. W dodatku wydam na to nie więcej
niż 8 zł. Challenge accepted.
piątek, 17 listopada 2017
Jesień raczy nas ciepłymi wspomnieniami… szczególnie w chłodne dni
Patrzę
na karty kalendarza i widzę już połowę listopada. Za oknem już
jesień w pełni. Jeszcze odrobinę ubrana w barwne liście, ale już
coraz chłodniejszym wiatrem chłoszcze skórę. Nie wiem jak wam,
ale dla mnie już od dzieciństwa jesień pachniała szczęściem. Z
roku na rok był to inny aromat. A to pachniała jabłkami lub
imbirem. Czasem ulicą czy też sadem, nawet i deszczem. Raz
cynamonem, a kiedy indziej wiatrem lub korzenną herbatą. Obecnie
jesień pachnie jak jesień i tartą ze świeżą gruszką. Zapewne
dlatego tak chętnie sięgam teraz właśnie po kosmetyki, których
zapach lub skład ma w sobie właśnie gruszkę. A ten, o którym
opowiem wam dziś, znalazłem jakiś czas temu w ecodrogeria.pl o
czym pisałem już TUTAJ
czwartek, 16 listopada 2017
Czasem i umysł potrzebuje detoksu
O
tym, że człowiek pochodzi z morza wierzy już chyba tak wielka
grupa ludzi, iż niewielu trzeba jeszcze do tego przekonywać. I to
pomimo tego, że znajdujemy wciąż źródła, które starają się
dowieść jakoby stało się to zupełnie inaczej i o wiele szybciej.
Również i o tym, że nasza Ziemia nie jest płaska dawno już
przekonał wszystkich najważniejszy z argumentów, tak zwany argument
KOTA. Bo najważniejszym ku temu dowodem są właśnie koty. Zwrócić
należy tu uwagę na jeden aspekt ich życia i zachowania
gatunkowego. Gdyby Ziemia była płaska to czyż dawno już nie
zrzuciłyby one wszystkiego poza jej krawędź? Zatem idąc tym
tropem mam nadzieję, że nikogo już nie muszę przekonywać do
tego, że kosmetyki profesjonalne mają większą siłę niż te, po
które codziennie sięgamy na półkach drogerii. Podobnież chyba
nie muszę wracać do tego, że pielęgnacja profesjonalna, na równi
z tą męską, jest moim największym konikiem. Dlatego właśnie
dziś chciałem przybliżyć wam pewien zabieg jednej z
profesjonalnych marek opierających swoje działanie o wpływ
thalassoterapii na nasze ciało, a w tym i komórki.
sobota, 11 listopada 2017
I owoc szczęścia ma pestki …
Naturalna
pielęgnacja rządzi się swoimi prawami i właściwie każda, jeżeli
nie większość małych naturalnych marek, opiera działanie swoich
kosmetyków właściwie tylko na olejach. Bywając na różnych
targach czy imprezach typu “eco-cuda” zaczyna mi to trochę
doskwierać, ponieważ najczęściej sprzedawane są tam właśnie
oleje i ich mieszanki, które stanowią sera, hydrolaty, peelingi
cukrowe bądź solne — gdzie cukier lub sól nasączone są właśnie
olejami, z dodatkiem jakiegoś olejku eterycznego dla zapachu. Coraz
bardziej zaczyna mi w ich ofertach brakować emulsji, kremów czy
maseczek (niekoniecznie w płachcie). Wszystko to byłoby cudowne bo
wiem, jak cenne są oleje w pielęgnacji. Sam już ponad 15 lat temu
zalecałem je swoim klientkom w salonie kosmetycznym. Natomiast dziwi
mnie to, że bardzo często te najcenniejsze oleje są po prostu
dodatkiem do innego tańszego oleju, który stanowi jedynie bazę a
właściwie tani wypełniacz produktu. I nieważne czy mówimy tu o
oleju ze słonecznika, czy jakimś innym podobnym. Dlatego, gdy tylko
Patrycja powiedziała mi, że zamierza wypuścić na rynek swoją
markę “o! Figa”, w której pierwszym produktem będzie serum
olejowe podszedłem do tego produktu lekko sceptycznie. A
niepotrzebnie, ponieważ skład tego serum broni się sam.
niedziela, 22 października 2017
Zielony, żółty, czerwony… trzy kolory, papryka
W
kuchni bałkańskiej smak to przede wszystkimi wynik różnorodności
warzyw, owoców i przypraw. Bałkany to region barw i smaków, ale
bynajmniej nie jest on jednorodny i każde właściwie miejsce
charakteryzuje się czymś wyjątkowym. Nawet jeżeli porównamy ze
sobą wiele wspólnych potraw dla całego tego regionu. Chyba
najważniejszym wspólnym mianownikiem dla kuchni bałkańskiej są
warzywne pasty. Tak, tak. Występują one pod różnymi nazwami.
Czasem różnią się składnikami, ale zawsze łączy je jedno,
doskonałe przyprawy i dorodne warzywa. Czy może być lepsze
połączenie? Chodząc na zakupy, nawet na półkach naszych sklepów,
zapewne często trafiacie na słoiczki wypełnione ajwarem. Prawdziwy
ajwar to wywodząca się z Serbii pasta z pieczonej papryki,
bakłażanów, oliwy i czosnku. Może być łagodna lub ostra, ale
zawsze jest przepyszna. Lutenica wywodzi się z Macedonii. Tu
składniki ajwaru wzbogacone zostały o korzeń marchewki i
pietruszki, ale również o dojrzewające na słońcu pomidory. W
zależności od upodobań może być równie ostra co delikatna. Adjika natomiast to pasta tylko i wyłącznie ostra. Na jej smak
składają się cebula, czosnek, papryka, marchew, pomidory oraz
aromatyczne przyprawy. Jeżeli pasta staje się bardziej gęstym
sosem z papryki, z bakłażanami, cebulą, pomidorami i doprawiona
czosnkiem i pietruszką wtedy powstaje nam pinjur. Ponieważ w kuchni
zazwyczaj szukam swojego własnego smaku, moja własna pasta
najbliżej ma jednak do lutenicy, choć i tak nazywam ją ajwarem.
Szczególnie dlatego, iż te kupowane w sklepie ajwary bardzo często
mają w sobie marchewkę i wcale nie są robione z pieczonej
papryki.
czwartek, 19 października 2017
Piąte urodziny bloga Twoje Źródło Urody
Urodzinowa
zabawa bloga Twoje Źródło Urody po raz piąty
Mija
pięć lat odkąd na blogu pojawił się pierwszy wpis. Przez te
lata piszę dla Was o kosmetykach, o pielęgnacji, podrzucam pomysły
na samodzielne domowe kosmetyki. Czasem dzielę się też przepisami
na smakołyki czy swoimi przemyśleniami, często na trudne tematy.
Twoje Źródło Urody powoli się rozwija i pisze na coraz to szerzej
rozumiane tematy lifestyle. Dlatego mam dla was konkurs, który
jednocześnie może sprawić, że jeszcze więcej tekstów
pojawiających się właśnie tu będzie spełniać Wasze
oczekiwania.
środa, 18 października 2017
Współcześni grafomani nie niszczą lasów. Po co im papier skoro mają bloga?
Czym
właściwie jest blog? Kiedyś był to pamiętnik tylko taki, którego
czytać mogą inni. O ile im na to autor pozwoli. Bo wpisy są albo
prywatne lub też publiczne. Nadal są osoby, które tak właśnie
traktują blogi i zapisują w nim swoje myśli, wspomnienia czy
prowadzą dzienniki. Dziś blog to przede wszystkim miejsce
zarabiania, zdobywania fantów od firm, forma promocji osoby, marki,
lub po prostu firmy czy instytucji. Dziś blogi to głównie
marketingowe maszyny. I dobrze. Idziemy przecież z duchem czasu i
skoro coś daje możliwości to chyba trzeba być naiwnym, żeby z
tego nie korzystać. Zwłaszcza, że tematów do pisania jest tak
wiele. Jesteś Dżesiką w ciąży z pierwszym Brajankiem – jesteś
ekspertką od rodzicielstwa. Proste. Zostań blogerką parentingową
i udzielaj życiowych porad innym, przecież jesteś ekspertką.
Podobnie zacznij udzielać porad małżeńskich i o tym, jak tworzyć
doskonałe relacje rodzinne. W końcu jesteś już po drugim czy
trzecim rozwodzie to wiesz doskonale jak stworzyć związek idealny.
Jeżeli używasz kosmetyków a twoją pasją jest testowanie ich, to
nieważne czy masz lat 13 czy też 70. Pisz o kosmetykach i wychwalaj
te cudne i krytykuj buble bo tobie się nie sprawdziły. Szczególnie
pisz o bublach bo ludzie lubią czytać takie wpisy. Wystarczy, że w
necie przeczytasz coś o składnikach i możesz stać się ekspertem
od listy INCI i zakazanych składników szkodliwych. Co z tego, że
na chemii się nie znasz a nie każdy alkohol wysusza? Pisz, że to
zło a będzie dobrze. Lubisz kupować ciuchy? Masz ich na pęczki?
Zacznij robić sesje, pokazywać stylówki, pisać co ubierasz idąc
po bułki czy jogurt. Zdjęcia zawsze w dziwnych pozach, bo przecież
musi być „fensi”. A jak nie wiesz czy jest sens się
specjalizować, pisz po prostu o lifestyle i niczym się nie
ograniczaj. I tematów będzie więcej i dary losu bardziej
urozmaicone. Przecież kolejnym kremem pod oczy chlebka nie
posmarujesz czy dywanu nie wypierzesz. Pisząc do firm o współpracę
nie zapomnij dopisać, że: “jestem samotnom madkom i/lup mam horom
curke” - jak robi to część innych blogerek.
wtorek, 17 października 2017
Pochmurne dni nie oznaczają, że słońce zgasło
Gdy
byłem dzieckiem niestety o ochronie przeciwsłonecznej nie mówiło
się wiele, a wręcz nie mówiło się o niej prawie wcale. W dodatku
dobrego współżycia ze słoneczkiem naszym kochanym nie ułatwiało
mi to, że mam bardzo jasną karnację, a dzięki temu minimalną
naturalną ochronę swojej skóry. Dlatego też kilka razy udało mi
się zafundować sobie poparzenia słoneczne pleców, ramion czy
twarzy. A jak zapewne już sami wiecie mogło się to naprawdę źle
odbić na przeszłym wyglądzie mojej skóry. A nawet na tym, że
zwiększało to ryzyko pojawienia się różnych zmian mogących
prowadzić nawet do nowotworów. Na moje szczęście dość szybko
zacząłem się interesować kosmetyką i dzięki temu już od bardzo
wielu lat zabezpieczam się przed słońcem. Ale nie znaczy to, że
się nie opalam. Bo dzięki kosmetykom odpowiednio dobranym do swoich
potrzeb moja opalenizna przestała mieć kolor czerwieni lub bordo, a
stała się naprawdę złocista i, co ważne, trwalsza. Od kilku dni
na dworze panuje słoneczna złota polska jesień. Postanowiłem więc
opowiedzieć o (jeszcze) nowości kosmetycznej w dziedzinie SPF
koreańskiej marki Benton.
niedziela, 15 października 2017
Myśli są jak grzyby, najlepsze po deszczu
Są
takie potrawy, które nie wiedzieć czemu, kojarzą się nam z
plebejskim życia stylem, hulaszczą naturą łże elit —
kimkolwiek one są, te elity. Wnikać w umysły przewrotne nie będę,
bo po cóż mi to? Lecz wiele dań od przepełnionych bareizmami
czasów przeszłych, przestało bynajmniej być tak ekskluzywne jak
niosła fama. Już ośmiorniczki tańsze potrafią być od masła
kostki i w dodatku dostępne w sklepach dla „biedoty”, jak mawia
już chyba klasyk krasomówstwa. Nawet czarny, czy nie daj Bóg,
czerwony kawior kupisz już w bez mała każdym blaszaku za mniej niż
dychę za słoiczek. A jak fantazja ułańska poniesie to popijesz i
„szampanem”, którego też za niewielki pieniądz dostaniesz. Tak
owóż i z rydzami było, iż wieść gminna przypisywała im
przeszłość gastronomiczną tylko na wielkopańskich stołach. Co
poniekąd przypieczętował swymi słowy Mikołaj Rej w „Żywocie człowieka poczciwego”. To prawda, że są lata mniej przychylne
dla wielbicieli grzybów, ale ten rok szczególnie nas obdarował
wysypem runa leśnego niczym z rogu obfitości. Tak więc czy dziwić
może kogoś to, że w tym roku za kilogram rydza zapłacić trzeba
było tylko 25 zł? Chyba nie. Zwłaszcza, że tegorocznej jesieni
stragany aż uginają się pod grzybami wszelakiej maści. Od
podgrzybków, kurek, borowików poczynając. Na tych mniej znanych
lub być może lubianych. Osobiście nie mogłem przepuścić takiej
okazji aby nie dać sobie możliwości do rozkoszowania się smakiem
rydza właśnie. A można je przyrządzić różnorako: dusić w
śmietanie, marynować, kisić i na takich ukiszonych z cebulą
grzybach ugotować wyborny wprost „żur”. Niezależnie jednak jak
będziemy mieli zamiar je przyrządzić pamiętajmy, iż większa
ilość czasu gotowania wcale a wcale nie wpływa najlepiej na smak
naszego finalnego posiłku. Dlatego dziś zapraszam was na naprawdę
szybkie, proste i moim zdaniem najlepiej wydobywające smak z rydza
danie.
wtorek, 3 października 2017
Dziś mam urodziny i wciąż wierzę, że ten wiek jest dla mnie najpiękniejszy
Październik
to jeden z moich ulubionych miesięcy. Największym tego powodem jest
zapewne to, że właśnie w październiku dane mi było pierwszy raz
zachłysnąć się życiem, jego pierwszym tchnieniem. Jest to tak
naprawdę pierwszy w pełni jesienny miesiąc w całym roku, a jesień
wbrew wszystkiemu i wszystkim to czas, w którym często rozpoczynam
jedne z najważniejszych dla mnie projektów. To właśnie jesienią
roku 2012 założyłem tego bloga, kilka dni później pojawił się
tu pierwszy wpis. I tak nie wiedząc właściwie kiedy ten czas
upłynął piszę dla Was już piąty rok. Ten blog powstał między
innymi dlatego, że uroda i kosmetyki to moja pasja, w dodatku
towarzysząca mi od wielu lat. Zdecydowanie dłużej niż połowa
mojego życia. Jednak nie ma nawet co ściemniać, blog ten nie
został stworzony tylko dlatego, że chciałem dzielić się tu swoją
pasją. Nigdy tego nie ukrywałem, że od samego początku
wiedziałem, iż docelowo blog ma być dla mnie źródłem
utrzymania. Co nie zmienia faktu, że nie pojawiło się tu nic co w
nawet najmniejszym stopniu nadszarpnęło by w jakimkolwiek stopniu
mój kompas moralny. Dlatego nie piszę tu — nawet jeżeli
oferowane mi są za to pieniądze — o niczym, co moim zdaniem nie
byłoby naprawdę godne polecenia. Dlatego również zacząłem
polecać wam raczej niszowe filmy i dzielić moimi sprawdzonymi
przepisami.
niedziela, 1 października 2017
Niektóre rzeczy ukazują swoje prawdziwe piękno dopiero gdy oglądasz je z przyjacielem
Tegoroczne
wakacje obfitowały w interesujące wydarzenia związane z blogosferą
urodową i miałem okazję uczestniczyć w kilku wydarzeniach, o
których warto wspominać i promować to co robią ich twórcy i
organizatorzy. W naszym kraju, ale nie tylko u nas bo i na całym
świecie, coraz więcej mówi się o azjatyckiej pielęgnacji. I nie
będę tu ukrywał, że sam też rozsmakowałem się w azjatyckim
pojęciu piękna. Ale jak tego nie robić skoro właśnie stamtąd
coraz częściej docierają do nas marki o bardzo interesującym
podejściu do pielęgnacji? Marki, które wymyślają kosmetyki,
które ujmują formułami, konsystencjami czy sposobem aplikacji.
Coraz częściej też podbijają nasze serca swoimi składami
ponieważ sięgają po składniki innowacyjne ale i mocno wpisane w
naturę. Choćby filtraty fermentatów różnych roślin. W czasach,
w których ekologia staje się coraz modniejsza i pożądana to
właśnie z Azji pochodzi najbardziej ekologiczna marka świata, od
której uczą się tego podejścia inne firmy z całego świata.
Dlatego tak bardzo ucieszyłem się, że będę częścią drugiej
już edycji HelloAsia organizowanej przez Patrycję z bloga
Interendo. Pierwsza edycja odbyła się w Sopocie i to co wtedy udało
się zorganizować spowodowało, że Patrycja postawiła sobie
poprzeczkę bardzo wysoko.
wtorek, 26 września 2017
Geranium na parapecie rozrosłe, o moje zmysły dbało od lat bardzo wielu
W
mojej pielęgnacji ostatnio dość często sięgam po olejki.
Dodatkowo dość często są to olejki marek koreańskich. Nie ma co
udawać i owijać w bawełnę ponieważ cenne oleje od zawsze były
składnikami kosmetyków pielęgnacyjnych i to dosłownie wszystkich.
Znajdujemy je w produktach do mycia, kremach, serach, maskach oraz
esencjach, które wcale nie są odkryciem koreańskim, ponieważ
pierwszą esencją (w formie hydrożelu) znaleźć można już było
już 25 lat temu w jednej z francuskich marek profesjonalnych, dla
których kiedyś pracowałem jako szkoleniowiec. Ale to właśnie
Koreańczycy zauważyli jak istotne jest jej stosowanie w codziennej
pielęgnacji i stosują ją bez mała w każdej swojej rutynie
pielęgnacyjnej. Wracając jednak do samych olejów — bo to
przecież one są clou mojego dzisiejszego tekstu — zazwyczaj nie
lubię jednorodnego oleju ale ich mieszaniny. Bo to właśnie dzięki
temu spektrum ich działania zdecydowanie się poszerza. Już jakiś
czas temu opowiadałem wam o wodnym olejku różanym i
przeczytacie o nim TU. Dziś przyszedł czas na olejek geraniowy,
ponieważ ten wywarł na mnie jeszcze większe wrażenie niż różany.
poniedziałek, 25 września 2017
Uroda to najmniejsza część twojego piękna… lecz widoczna na pierwszy rzut oka
Ostatnio
dość rzadko to się u mnie zdarza ale relację z kolejnej edycji
targów Beauty Forum muszę napisać na gorąco. Dosłownie na
gorąco. Dosłownie kilkadziesiąt minut temu zakończyła się
kolejna edycja targów Beauty Forum. Od lat związane są one z
Warszawą, a od jakiegoś czasu ich jesienna edycja łączyła w
sobie kosmetykę białą, kolorową, paznokcie oraz włosy. Tym razem
część fryzjerską postanowiono oddzielić od SPA i odbędzie się
ona za miesiąc. O niej też z pewnością napiszę, bowiem jestem
ciekawy co też tam się będzie działo. Pierwszy raz od naprawdę
długiego czasu nie wystartowałem równo z rozpoczęciem imprezy i
postanowiłem zrobić to zupełnie na spokojnie. Więc na luzie
wstałem, wypiłem kawę, przejrzałem co w necie piszczy i
bezpłatnym autobusem o 12:30 z centrum wielkiego miasta ruszyłem w
stronę targów. Nie było ścisku więc można było usiąść. Nikt
nie pchał się na siłę byle się wcisnąć i nie musieć czekać
na kolejny bus za pół godziny. Na wejściu do hal targowych kręciło
się trochę osób, ale tu też nie było jakiegoś tłoku czy
ścisku. Zero kolejek do szatni… po prostu wszystko na totalnym,
wygodnym luzie. Tylko czy wystawcy byli z tego zadowoleni? Gdyby nie
kilka spotkań i rozmów, które miałem zaplanowane w trakcie
targów, uczciwie mogę powiedzieć, że przeszedłem całe targi
dosłownie w godzinę. No dobra. Przyznaję, że bardzo pobieżnie
potraktowałem strefę paznokci, bo poza znanymi mi już markami nie
zainteresowały mnie żadne inne. Lecz udało mi się również
zobaczyć coś, o czym warto napisać.
niedziela, 17 września 2017
Często ci co dużo pieprzą nie potrafią w ogóle dosolić
Nie
zrozumcie mnie źle, bo kocham jesień za naprawdę wiele jej
aspektów. Nawet za deszcz. Ale od kilku dni jest mi źle, bo to
czego nie lubię to gdy inna pora roku ubiera się w nie swoją
pogodę. Dlatego nie lubię śniegu jesienią czy wiosną, deszczu
zimą… ale najbardziej nie lubię, gdy lato które i tak nas nie
rozpieszczało tego roku, jeszcze prawie na miesiąc przed swoim
zakończeniem zachowuje się jak późna jesień. Tyle że jeszcze na
drzewach są owoce i liście. I choć jeszcze mimo aury chadzam po
dworze w japonkach. Ale zdarza mi się to jeszcze do końca
października, w dodatku nie tylko w najcieplejsze dni. Jednakże
powoli muszę już sięgać po jesienne sposoby na rozgrzanie się.
Zatem odkurzyłem duży imbryk na herbatę, którego latem nie
używam. Zaopatrzyłem spiżarnię w tabliczki gorzkiej czekolady i
słodkie pianki aby tworzyć z nich gorącą czekoladę na zimne
wieczory. Przeprosiłem się też z zupami, które nie powinny już
orzeźwiać jak te letnie, ale już muszą rozgrzewać i przywracać
dobre samopoczucie swoją magią. Bardzo często słyszę, że zupa
jest jak miłość gdyż odgrzewana już tak nie smakuje. No cóż.
Widać mówią to ci, którzy miłości nie znają poza zakochaniem,
a i zup chyba jednakowoż nie lubią. Bo niewiele jest takich zup,
które nie smakują lepiej następnego dnia kiedy to wszelkie smaki
się przegryzą między sobą. Jak dla mnie, tylko rosół jest
doskonały tuż po ugotowaniu, ale następnego dnia już musi stać
się bazą innej zupy. W przypadku zupy kokosowej, która doskonała
jest zaraz po ugotowaniu, jest jak z prawdziwa miłością. Bowiem
następnego dnia — o ile coś zostanie oczywiście — jej smak
jest pełniejszy, bogatszy i głębszy. Dokładnie tak jak miłość,
która już od lat trwa i dojrzewa wraz z kochankami.
sobota, 16 września 2017
Wiedza jest cenna gdy pobudzać do działania potrafi
Spotkań
blogerskich w naszym kraju nie brakuje. Co i rusz kolejne blogerki
spotykają się w przytulnych kawiarenkach przy na kawie aby
poplotkować i przytulić „dary losu” od sponsorów. Sam też od
kilku już lat organizuję spotkania dla blogerów. Głównie
urodowych, choć nie tylko. Osobiście cenię takie spotkania, które
niosą ze sobą coś więcej niż upominki i świeże ploteczki.
Poszerzają naszą wiedzę, wzbogacają nasz warsztat, pomagają
odkrywać nowe marki i trendy w pielęgnacji, no i przede wszystkim
integrują nas. Dlatego tak cieszy mnie, iż coraz więcej osób w
tej kwestii myśli podobnie do mnie. W lipcu tego roku miałem
ogromną przyjemność wybrać się do Częstochowy na kolejną już
edycję spotkań organizowanych przez Anię z Kolorowego Kraju pod
egidą Beauty by Bloggers. Udało mi się być na nich już po raz
drugi i muszę powiedzieć jedno. Ania kolejny raz stanęła na
wysokości zadania. W dodatku do udziału zaprosiła marki
profesjonalne, a pielęgnacja gabinetowa nie od dziś jest jednym z
moich kosmetycznych koników.
niedziela, 10 września 2017
Myśli rosną jak grzyby, najlepsze zaraz po deszczu
Jednym
ze wspomnień z dzieciństwa, choć w sumie dość mglistym jest to,
w którym razem z rodzicami pojechaliśmy na grzyby. Nie zdarzało
się to często, ale z tamtego wyjazdu pamiętam kanapki i herbatę
pitą na polanie, łąki, pagórki, zagajniki. A później wszelkie
te leśne dobra trafiły do naszej spiżarni w postaci mrożonek i
słojów pełnych opieniek w marynacie, duszonych maślaków i kurek
czekających w ten sposób na zimę. W kuchni pojawiały się również
sznury suszonych borowików i podgrzybków, z których to — na
przykład na wigilię — gotowana była esencjonalna zupa grzybowa i
przygotowany niesamowity farsz do pierogów czy uszek. Choć
najważniejszym wspomnieniem smakowym i zapachowym był i jest
przyrządzony po przyjeździe do domu sos grzybowy, o ile mnie pamięć
nie myli, podany wtedy do kopytek. Do dziś pamiętam również jak
sosy grzybowe przyrządzali rodzice moich znajomych a nawet niektórzy
członkowie mojej, niemałej rodziny. Oni zazwyczaj obgotowywali
wcześniej grzyby przynajmniej dwukrotnie, a i gotując już sos
właściwy też nie szczędzili mu godzin na ogniu doprawiając go
listkiem bobkowym (liść laurowy) i zielem angielskim, przez co z
cudownego smaku i aromatu grzybów pozostawało już w sosie
niewiele. W moim domu sos z grzybów był zawsze prosty i szybki. A
najważniejszym było użycie do niego dobrych składników. Więc
nie zabrakło w nim nigdy masła, pełnej śmietany często zbieranej
wprost z wiejskiego krowiego mleka i ogromnej ilości zielonej
pietruszki świeżo zerwanej z grządki.
czwartek, 7 września 2017
Miłość i szaleństwo są ze sobą tak związane jak lato i burze
Wyglądam
za okno i mimo, że w kalendarzu jeszcze lato, powoli jakby je
zapominam, a wręcz gubię już jego smak. Dlatego pomyślałem
sobie, że dziś właśnie zabiorę was do lata. A to za sprawą
kosmetyków być może zainspirowanych latem, ale na pewno
zawierających interesujące składniki takie choćby jak olej
lniany, czy z pestek pomidora już od kilku lat dobrze sprawdzający
się w kosmetykach marek profesjonalnych, który nareszcie zawitał w
kosmetykach marek bardziej dostępnych. Aczkolwiek nadal nie
spotkałem go jeszcze w tych marketowych. Olej ten to źródło
tokoferoli, związków flawonowych oraz cennego likopenu, dzięki
czemu świetnie wspomaga walkę z upływem czasu, a więc i ze
zmarszczkami. Stymuluje on bowiem produkcję zarówno kolagenu jak i
elastyny w naszej skórze. Marka, o której dziś opowiem chce być
jak kobieta. Inna o każdej porze roku. Silna i energiczna, a zarazem
zwiewna, subtelna i eteryczna. Wiem jedno, po letnią odsłonę marki
sięgać nie tylko mogą ale i powinni również panowie. A warto.
poniedziałek, 4 września 2017
Młodość uśmiecha się bez powodu
Tegoroczne
wakacje obfitowały w wiele wyjazdów, spotkań, początków nowych
projektów jak i wiele pracy, którą musiałem wykonać aby na
jesieni powrócić do blogowania pełną parą. Dlatego dopiero teraz
znalazłem potrzebny czas by usiąść i na spokojnie opisać co się
działo podczas pierwszej konferencji zorganizowanej przez koreańską
markę Benton oraz jej polskiego przedstawiciela z Piotrkowa
Trybunalskiego. Dzięki czemu mieliśmy też okazję przedpremierowo
poznać kilka nowości marki Skin79. Wszystko zaczęło się od
wspólnego obiadu blogerów i vlogerów urodowych, którzy już dawno
odkryli duży potencjał kryjący się w azjatyckich kosmetykach oraz
ekipy Skin79 jak i jednocześnie polskiego Bentona oraz — co
najważniejsze — Celest Jo, która przybyła do nas z Korei. A ja
miałem okazję poznać ją na targach w Krakowie, o czym możecie
przeczytać TU.
piątek, 25 sierpnia 2017
Nie zachowuj się jak dziecko – powiedziała nie przerywając malowania kredkami
Komedia
to nie jest łatwy kawałek chleba, zarówno dla twórców jak i dla
widza. Osobiście lubię komedie, ale broń mnie Panie Boże przed
współczesnymi polskimi, niby śmiesznymi gniotami. Szczególnie, że
próbują się one na siłę wzorować na amerykańskich hitach
sprzedaży. Ale również i te amerykańskie zbyt często opierające
się wyłącznie na gagach to też nie mój świat i wyjście do kina
to dla nich zbyt wielka sprawa. Nie wspominając już, że nawet
szkoda mi na nie czasu. Wystarczy, że towarzyszą mi w trakcie
szorowania garów czy układania ubrań w szafie, jako tak zwane tło.
Choć i tu bardziej mi odpowiada muzyka czy dobry audiobook. Ale
kończy się lato i jestem w doskonałym, wakacyjnym jeszcze
nastroju, więc komedia w kinie to dobry pomysł. Szczególnie jeżeli
jest ona francuska lub brytyjska w swym humorze. Te dwie nacje
potrafią się śmiać z najbardziej codziennych spraw, ale i z
miłości, rodziny, dzieci. W dodatku robią to w dobrym guście a
nawet udaje im się przemycić w swoich komediach trudniejsze tematy
i w dodatku tak, że nawet nie czujemy się tym przeciążeni.
wtorek, 8 sierpnia 2017
Postanowiłem przygotować herbatę z miłości — wyszła mi z niej mocna esencja
Dzięki
wszelkim imprezom targowym — na których staram się bywać gdyż
lubię wiedzieć co w trawie piszczy i czego spodziewać się za
jakiś czas na kosmetycznych półkach różnych marketów —
znajduję kosmetyczne perełki. I dziś właśnie mam zamiar napisać
o marce, którą poznałem właśnie dzięki targom kosmetycznym. Ba!
Kupiłem nawet kilka ich produktów, które urzekły mnie szczególnie
swoimi zapachami. Dość długo jednak zajęło mi napisanie tego
wpisu i bynajmniej nie dlatego, że kosmetyki nie przypadły mi do
gustu, bo przypadły, i to bardzo. Doskonale myją, umilają kąpiel,
nie wysuszają i pachną obłędnie. Nie mogę nawet ponarzekać na
ich wydajność. Zatem same zalety. Nawet ceny nie wydały mi się
zbyt wygórowane jak za takie kosmetyki. Same plusy nieprawdaż?
Dodatkowo Dresdner essences to marka, która chwali się tym, że nie
testuje swoich produktów na zwierzętach ani nie używa
kontrowersyjnych składników.
niedziela, 6 sierpnia 2017
Radość życia to umiejętność odkrywania tych samych smaków od nowa
Gdy
nadchodzi sierpień w mojej kuchni coraz częściej zaczynają gościć
zapiekanki, wytrawne tarty, dania z piekarnika. Co prawda, na razie
jeszcze zdecydowanie letnie, ale już coraz bliższe smakom jesieni.
Coraz intensywniejsze, wyrazistsze i pełniejsze barw i aromatów.
Pełne warzyw, ziół i serów o mocniejszym aromacie. Bardziej
treściwe, acz nie skomplikowane. Bardzo często naprędce
przygotowywane już w trakcie rozmów ze znajomymi, którzy wpadli
przypadkiem na lampkę wina i rozmowę o wszystkim i o niczym. Jak to
wśród przyjaciół bywa. Akurat na takie przypadki w lodówce mam
zawsze gotowe ciasto francuskie. Nie chce mi się go robić zbyt
często samemu, a już bardzo dobre znajdziemy prawie w każdym
sklepie. Po cóż więc stać godzinami w kuchni? Ale kruche w zamrażalniku mam
zawsze własnej roboty. Choćby kulkę niewielką, która startą na tarce na owoce czy warzywa sprawia, że mogę zrobić coś
pysznego w mgnieniu oka. Tak więc zawsze mam kulkę ciasta kruchego
z cukrem do deserów i drugą, taką bez dodatku buraczanej czy
trzcinowej słodyczy, gdyby naszła mnie chęć choćby na tartaletki
ze szpinakiem i gorgonzolą czy choćby tak jak dziś, francuskiej
tarty cebulowej.
niedziela, 30 lipca 2017
Moja służbowa kosmetyczka, czyli co ze sobą zabrać na weekend
Wakacje
mamy już w pełni, ale ja zazwyczaj dopiero w ich oficjalnej połowie
zaczynam czuć, że one w końcu są. Lecz pocieszające jest to, że
cieszę się nimi zazwyczaj tak długo jak porządny żak —
przynajmniej do pierwszego dnia października. Bynajmniej nie mam aż
tyle wolnego, ale właśnie w tym okresie najchętniej korzystam z
uroków wyjazdowego wypoczynku. Lecz zanim napiszę o moich
ulubionych letnich kosmetykach dziś zapraszam was na ostatni przed
urlopem ważny wyjazd służbowy. Co zabieram ze sobą a
jednocześnie, co polecam jako godne uwagi właśnie na taki
weekendowy wyjazd, podczas którego zaplanowana jest również
uroczysta kolacja, konferencja, ale jest też chwila tylko dla
siebie. Zatem trzy, dwa, jeden, start. Zaczynam pakowanie. Moja
pielęgnacja zawsze musi być kompletna od stóp do głów a ja muszę
być pewny, że jestem gotowy na każdą ewentualność jaką ześle
mi los. Tak tak, wiem że w wielu hotelach w łazience znajdziemy
jakieś detergenty do mycia ciała czy włosów. Rzadko jednak z nich
korzystam, bo często nie są one przyjazne dla mojej skóry, choć
kilka razy miło się zaskoczyłem znajdując w hotelach całkiem
dobre, czasem wręcz naturalne czy nawet te kosmetyki tworzone przez
marki profesjonalne.
czwartek, 13 lipca 2017
Uwielbiam gdy we włosy me wplatasz niejeden splot czułych słów
W
życiu już tak bywa, że jedni rodzą się z włosami prostymi, a
inni z kręconymi. I pewnie nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby
nie fakt, iż bardzo często chcielibyśmy mieć inne włosy niż
dała nam natura. Zapewne dlatego między innymi i mi od dawna
towarzyszy zwykle w domu jakaś prostownica. Niestety prostowanie nie
wpływa zazwyczaj dobrze na włosy. Mówię ‘zazwyczaj’ ponieważ
od jakiegoś czasu się to zmieniło. Niedawno do naszego kraju
zawitała keratynowa prostownica JOICO Styler. Spodoba się ona
szczególnie tym, którzy mają problemy z przesuszonymi włosami, a
ich prostownice łatwo przypalają ich końcówki. Zwłaszcza jeżeli
często jej używają.
piątek, 7 lipca 2017
Małe SOBotnie Secrets of Beauty z Malu Wilz
Pierwsza
sobota czerwca. Godziny przedpołudniowe. Warszawa. Saska Kępa.
Przed siedzibą Malu Wilz zebrała się grupa blogerów. Już
niebawem rozpocznie się VII już edycja Secrets of Beauty –
porozmawiajmy o urodzie. Tym razem czas na nową formułę spotkań
wiosennych. Jedna marka i My – dzięki temu mamy okazję poznać
markę dużo dogłębniej i lepiej. Zatem poznajcie Malu Wilz o
której co prawda nie pierwszy raz wspominam ale pierwszy raz opowiem
o niej zdecydowanie więcej niż do tej pory. Marka powstała w
Niemczech w roku 1985 i nosi imię i nazwisko znanej niemieckiej
wizażystki. Specjalizuje się ona zarówno w doskonałej kosmetyce
kolorowej – ich kamuflaże są doskonałe i bardzo trwałe dzięki
czemu przywracają komfort życia wielu ludziom. Ale marka Malu Wilz
to również kosmetyka biała przez co rozumie się kosmetykę
pielęgnacyjną twarzy i ciała. Historię marki podczas „małego
SoB” przybliżył nam Jacek Szymański oraz szkoleniowiec Pani
Kasia.
niedziela, 25 czerwca 2017
Woda potrafi ugasić nawet pragnienie pustyni
Są
tacy co potrafią niejedno pragnienie ugasić. Delikatnie, subtelnie,
bez nadęcia i wygórowanych wymagań. Potrafią gasić pragnienie
ich dłonie i szepty, jak i spojrzenia, lecz jednocześnie w naszej
duszy rozpalą ogień, budzą inne pragnienia i nadzieje. Dziś
pierwszy kulinarny wpis tego lata. Dlatego dość długo się
zastanawiałem co byłoby idealnym pomysłem na tenże właśnie
tekst. Za jego przygotowanie zabrałem się już dwa tygodnie temu, a
choć dziś za oknem nie panują afrykańskie upały, ba jest nawet
raczej letniawo. Jestem pewny jednak, że tego lata nieraz będzie
okazja aby sięgnąć właśnie po te receptury by poczuć smak i
jednocześnie lekkie orzeźwienie. Zatem dziś przenosimy się do
Ameryki środkowej by zaczerpnąć pomysł na „świeże wody”
czyli z języka hiszpańskiego Aguas Frescas. To dość popularny
napój w Meksyku, ale spotyka się go również i na Wyspach
Karaibskich. Składa się on najczęściej z owoców (melon, arbuz,
papaja, cytrusy), warzyw (ogórek) czasem kwiatów (hibiskus), wody i
cukru oraz często również z dodatkiem świeżej mięty. Podawany
dobrze schłodzony doskonale współgra z wakacjami, urlopem czy po
prostu chęcią orzeźwienia.
sobota, 24 czerwca 2017
Pieniądze szczęścia nie dają, dają je zakupy
Mieszkam
w wielkim mieście i właśnie z tego powodu robienie zakupów w
sklepach stacjonarnych jest dla mnie zdecydowanie łatwiejsze, a i
wiele marek nie najłatwiej dostępnych w naszym kraju ma tu swoje
butiki. A jednak od wielu lat preferuję zakupy online. Przede
wszystkim nie robię dzięki temu niechcianych zakupów, które
zdarzają mi się w stacjonarnych drogeriach, a tylko przemyślane.
Bo nawet jak najpierw wrzucę do koszyka więcej interesujących mnie
artykułów to bez stresu i łatwiej jest mi usunąć z niego te
nadmiarowe, które nie są mi zupełnie potrzebne. Nie wiem jak dla
was, ale myślę, że zakupy to chyba to co tygryski lubią
najbardziej. Więc chyba nikogo nie zdziwi że i ja uwielbiam
kupować, szczególnie kosmetyki. Tak, wiem, wielu pomyśli teraz „po
co mi tyle kosmetyków, skoro zapewne i tak ma ich od groma?” To
prawda mam ich sporo, ale w naszym świecie jest tyle interesujących
marek wartych poznania, że po prostu często nie mogę się oprzeć
kupieniu nowych nieznanych lub mniej znanych marek. Tym razem
postanowiłem przyjrzeć się ofercie sklepu Ekodrogeria i ni mniej
ni więcej właśnie mam przed sobą paczkę, która bardzo szybko
dotarła do mnie od momentu złożenia zamówienia.
niedziela, 18 czerwca 2017
… a na deser chcę cię całego, polanego namiętnościami i z nadzieniem rozkosznym …
Racuchy
kojarzą mi się z dzieciństwem, ale bynajmniej nie z babcią ale
moim rodzinnym domem. Nie pojawiały się one co prawda na naszym
stole nazbyt często, lecz moja Wandzia zawsze wiedziała kiedy jej
dzieci potrzebują racuchów, aby przywrócić dziecięcemu światu
wszelkie barwy, piękno i radość. Od wielu lat racuchy robię już
samodzielnie, ale tak jak w dzieciństwie, działają one wręcz
magicznie i potrafią odgonić największe chmury i sprawić, że
wszelkie codzienne troski stają się banalne i łatwiej je
rozwiązać. Jedno co się zmieniło to to, że uwielbiam smakowe
eksperymenty i w odróżnieniu od lat dziecięcych, moje racuchy
nierzadko wcale nie są z jabłkami. Czasem dodaję do nich rabarbar,
maliny, borówki a nawet śliwki, szczególnie węgierki. Ale i
racuchy z cebulą i kardamonem doskonale uzupełnią się z francuską
zupą cebulową, krupnikiem, zupą jarzynową czy daniami, do których
zazwyczaj podaję pieczywo. Ale do racuchów doskonale pasują też
kwiaty, które nadają im zupełnie innego wymiaru, nie tylko smaku
ale i aromatu. Właśnie dziś podzielę się z wami moim przepisem
na racuchy, które jeszcze spokojnie zdążycie zrobić w tym roku.
Ale warto się pospieszyć bo składniki do nich już niebawem znikną
by pojawić się dopiero za rok.
piątek, 16 czerwca 2017
Lepszy własny jamnik niż wspólna żyrafa
Kochający
jamnik potrafi zawładnąć sercem człowieka bezgranicznie. Nawet
jak nabroi to złościć się na niego nie potrafisz dłużej niż
przez chwilkę. Szczególnie, gdy spojrzy na ciebie tymi cudownymi
ślepkami. Godzinami za to można patrzeć jak się bawi, jak
zaczepia próbując wciągnąć cię do wspólnych harców, jak
domaga się czułości, bliskości i ciepła. Kiedy wtula się aby
zasnąć nie odmówisz mu nawet spania na twojej poduszce czy pod
kołdrą. Ten mały typek, mimo iż ma duży charakterek, to bardzo
wrażliwa istotka i należy dbać o niego szczególnie troskliwie.
Dobór produktów pielęgnacyjnych wcale nie jest tak błahy jakby
się mogłoby wydawać. W sklepach zoologicznych, marketach i innych
sklepach możemy znaleźć bardzo szeroką gamę produktów
kosmetycznych dla psa. Mamy szampony, odżywki, ostatnio znalazłem
nawet suchy szampon. Jednak nie sprawdził się on zupełnie po
niektórych spacerach, podczas których niskopodwoziowy pies szalał
na dworze tuż po deszczu. Ale jakiś czas temu gdy w naszym domu
pojawiła się Krystynka w nasze łapki wpadły kosmetyki dla
zwierząt John Paul Pet od PAUL MITCHEL.
wtorek, 13 czerwca 2017
Męskość tkwi nie tkwi w waleczności, ale w dzikości opiekuńczego serca
Współczesny
prawdziwy mężczyzna — kim on tak naprawdę jest? Niejednokrotnie
mijamy na ulicach zarówno Marsjan jak i Wenusjanki. One coraz
waleczniejsze… oni zaś jakby coraz mniej mieli z jaskinią coś
wspólnego. Może i na szczęście. Jedni ociekający swoim
patriotycznym testosteronem w T-shirtach wyklętych i dresowej zbroi.
To nasza współczesna husaria, co to w imię Ojczyzny wyrwie z
korzeniami bezczelne lewackie drzewko. Mamy też takich, którzy w
podartym sweterku, dziwacznych spodniach nie wiadomo jak zdobytych, z
eco zegarkiem na ręku wyruszają na polowania na bezglutenowe
pierożki w ich naturalnych wielkomiejskich siedliskach. Są też
ledwo odróżnialni od meneli, doskonale obznajomieni z miejską
mimikrą hipsterzy, w przyczajeniu godzinami osaczający, czy też
sączący bo sam już nie wiem, parzoną na zimno kawę z wyrazem
„cold brew” na twarzy. A poznasz ich tylko po wystających z
kieszeni jabłkach, albowiem nie żaden z nich łowca androidów.
Mamy też współczesnych drwali, w wełnianych czapeczkach,
wygodnych butkach i flanelowej koszulce. Brodaczy męskich o
zazwyczaj gołębich sercach. Wyliczać mógłbym jeszcze długo bo i
ekskluzywnych książątek ostatnio trochę się pojawiło. Ale w tym
natłoku typów przeróżnych jak rozstrzygnąć co tak naprawdę
sprawia, że facet jest męski? Rozmawiałem o tym z wieloma osobami
i wychodzi mi z tego tylko jedno. Męski jest ten facet, który nie
jest gburem, chamem, ale i w kaszę sobie dmuchać nie da. Męski
jest kulturalny, oczytany i łez się nie wstydzący, zwłaszcza łez
wzruszenia na przykład gdy dziecko postawi pierwszy krok czy powie
‘tata’. Prawdziwy facet kocha zwierzęta. Nie musi ich mieć ale
nie pozwala się znęcać nad nimi innym. Nie niszczy a buduje.
Rozwija się a nie cofa. Reszta to jakby tylko dodatek. I jeszcze
jedna bardzo ważna rzecz. Prawdziwy facet nie wstydzi się o siebie
dbać, bo robi to dla siebie a nie na pokaz.
niedziela, 11 czerwca 2017
W zielonym odcieniu szparagów odnalazłem przyjemność pozazmysłową
Dookoła
coraz mocniej panoszy się lato i nie mam mu tego bynajmniej za złe.
Szczególnie, że natura oferuje nam coraz więcej cudownych smaków
i barw. Co roku, właśnie w tym mniej więcej momencie, uwielbiam
sięgać po szparagi, które u mojego ulubionego dostawcy na bazarze
mogę kupić naprawdę świeże i młode, tak że wcale nie muszę
ich obierać a nawet ta najmocniej zdrewniała część ich łodygi
jest miękka i soczysta bez ani jednego włókna. Żeby nie było,
nie jestem zagorzałym miłośnikiem szparagów, ale o tej porze roku
wprost nie mogę się im oprzeć . Osobiście najbardziej lubię te
zielone i nie przepadam za białymi. Wiem, wiem. Jestem dziwny, ale
dobrze mi z tymi moimi małymi dziwactwami. Ponoć szparagi są
afrodyzjakiem, ale poza ich kształtem nie widzę żadnego związku z
sensualnością. Natomiast na pewno w letnie gorące dni lub wieczory
są doskonałe aby pozwolić się nasycić i przy okazji nie odebrać
ochoty na deser i dobrą zabawę.
czwartek, 8 czerwca 2017
Psy dzielą się na jamniki i wszystkie pozostałe...
Od
września ubiegłego roku noszę się z otwarciem nowego cyklu
artykułów i choć Marysia pokazywała się czasem na blogu czasem
na instagramie tudzież na YouTube, to dopiero pojawienie się w
naszym domu Krystyny zasiało we mnie nasionko, które kiełkowało
sobie spokojnie do dziś. W moim życiu zwierzaków nigdy nie
brakowało. Już jako bobas dostałem od swoich rodziców szczeniaka
owczarka niemieckiego o imieniu Bajka. Z którą to Bajką razem
dorastaliśmy, spaliśmy pod stołem czy też obgryzaliśmy nogi
taboretów. Tak było i są na to niezbite dowody na kliszach
polaroida. Od około jedenastu lat w naszym domu towarzyszy nam
Marysia, jamniczka wcale nie taka miniaturowa choć malutka i
słodziutka. Dziewięć lat temu podbiła ona również serce mojej
drugiej połówce a z upływem lat dojrzeliśmy do tego aby świadomie
postanowić, że nasza rodzina się powiększy.
wtorek, 6 czerwca 2017
Nie pozwól by szara rzeczywistość miała wpływ na kolory Twoich marzeń…
Pierwszy
raz farbowałem swoje włosy jeszcze jako nastolatek. Było to
naprawdę wiele lat temu i choć może nadal nie wyglądam i nie
czuję się na człowieka będącego w moim wieku, to między innymi
właśnie te zmiany kolorów nadal udowadniają mi, że nie dlatego
przestajemy się bawić, ponieważ się starzejemy, lecz raczej
starzejemy się gdyż bawić się przestajemy. Nie raz już
opowiadałem o tym, że jesienią często przybieram jej barwy aby
rozgrzać swoje emocje gdy na dworze zaczyna się robić szaro. Tej
wiosny zaś postanowiłem obudzić w sobie moje wewnętrzne dziecko
jeszcze intensywniej. Po pomóc sobie w tym zadaniu udałem się do Kaspra i jego fryzjerskiego Atelier na ulicy Pańskiej w Warszawie.
To nie była moja pierwsza wizyta w tym miejscu. Bywam tam od lat i
pewnie dlatego z Kasprem rozumiemy się niemalże bez słów. O celu
mojej wizyty wiedział już wcześniej i dlatego przed samą zmianą
nie musieliśmy już dużo ustalać. A nawet gdyby tak nie było to
wiem, że oddaję swoje włosy w ręce profesjonalisty, w dodatku
pracującego na doskonałych kosmetykach Joico i PAUL MITCHELL.
Dlatego też jestem zawsze pewny, że moje włosy będą wyglądać
idealnie i nie zostaną zniszczone. Podczas tej wizyty postawiłem na
koloryzację i tęczowe barwy…
niedziela, 28 maja 2017
Jedzenie to seks ludzi „starszych”
W
pewnym wieku zaczynamy sobie zdawać sprawę, iż jedzenie daje nam
tyleż samo satysfakcji co seks, bo przecież zarówno seks może
stawać się ciekawszy jak i nasze posiłki mogą mieć coraz
bardziej wyrafinowane smaki i konsystencje. A co jeśli połączymy
ze sobą te dwie rozkosze ciała? Myślę, że doskonale wiedzą o
tym ci, którzy oglądali niesamowitą scenę z filmu “9 i pół
tygodnia” z Kim Basinger i Mickey Rourke w rolach głównych.
Jedzenie to nie tylko wartości odżywcze, to przede wszystkim
kompozycje smaku i różnorakie tekstury, od kremowej do chrupkiej.
To też zapachy i kolory. Wszystko to co pobudza nasze zmysły
podobnie jak najgłębsza intymność we dwoje. Właśnie dlatego
dziś czas na sałatkę, która moim zdaniem jest doskonała jak
seks. Zawiera bowiem w sobie wiele kontrastów smaków i rozkoszy.
piątek, 26 maja 2017
mamy2mamy - do kina czy na film?
W
momencie kiedy piszę ten tekst jest wieczór i jeszcze nie wiem
dokładnie, o której godzinie pojawi się on na blogu. Będzie on
trochę o macierzyństwie, trochę o jednej z moich ulubionych
aktorek, ale w sumie przede wszystkim o filmie. Gdy to piszę powoli
mija Dzień Matki i chyba dlatego zabrałem się właśnie za tą
opowiastkę o filmie. Zacznę może od tego, że jedną z głównych
ról gra aktorka, którą odkryłem stosunkowo późno, bowiem
zwróciła moją uwagę dopiero rolą w filmie „Czekolada”. Więc
gdy tylko dowiedziałem się, że zagra w komedii „mamy2mamy” od
razu się ucieszyłem i wiedziałem, że chcę ją zobaczyć w kinie.
wtorek, 23 maja 2017
Żadna róża mnie nie ucieszy tak jak ta od Ciebie
Róża
jest wyjątkową rośliną kryjąca w sobie esencję tak miłości
jak i seksualności. Zapewne dlatego tak doskonale odnalazła się
ona w alchemii i różnego rodzaju eliksirach, również tych
zapewniających wieczną młodość. Zatem nie może to już chyba
nikogo dziwić, że olejek z jej płatków znalazł zastosowanie w
kosmetyce i to nie tylko tej współczesnej ale i tej starożytnej,
korzystającej z nieokiełznanych sił natury. Natury, do której tak
chętnie wracamy obecnie, ponownie ją doceniając. Ale czy zdajemy
sobie sprawę z tego, iż jedna z pierwszych zachowanych receptur na
krem pielęgnacyjny utrwalona została w księgach mądrości (Wedy).
A krem ten zawierał w sobie właśnie olejek różany ceniony ze
względu na szerokie spektrum działania. Olejek różany poprawia
kondycję skóry dojrzałej, zwiotczałej, jak i tej z problemem
naczyniowym. Doskonale sprawdza się on w walce z bezsennością,
bólach głowy. Wspomaga też pracę układu krążenia i co równie
ważne, jest afrodyzjakiem.
środa, 17 maja 2017
Emocje to kula, a ja trzymam rewolwer
W tym roku wiosna zdecydowanie nas nie rozpieszczała. Mimo, że mamy już połowę maja to ciepłych dni było jak na lekarstwo. Dlatego właśnie postanowiłem sięgnąć po broń, która poradzi sobie z wszelkimi złymi nastrojami. W mojej dłoni trzymam zatem nietypowy Relover od REPLAY. Ten rewolwer jest niebezpieczny tylko i wyłącznie dla złej pogody, kiepskiego nastroju, braku energii i wszelkich smutków. Nie wiem jak wy ale ja zawsze marzyłem o takiej broni na chandrę i w końcu znalazłem. Choć w sumie to nie wiem jak to się stało, że trafiłem na nią dopiero w tym roku. Najważniejsze, że się udało. Bez huku Mimo że nie ma tłumika działa dyskretnie, bez huku i bezwzględnie doskonale wpływa na mój nastrój i humor.
środa, 10 maja 2017
Deszcz myśli nie zawsze daje oczyszczenie, czasem potrzeba pianki
Niezależnie
od rodzaju skóry, jak również tego czy jesteś kobietą czy też
mężczyzną, podstawą odpowiedniej pielęgnacji jest prawidłowe
jej oczyszczenie. I nie mówię tu o usunięciu zaskórników ale o
dokładnym umyciu skóry. Dlaczego to takie ważne? Dlatego, że na
powierzchni naskórka gromadzą się zrogowaciałe, martwe i
odpadające już komórki tegoż naskórka, wszelkie mikroorganizmy,
wydzieliny gruczołów znajdujących swoje ujścia w skórze,
wreszcie makijaż, a także brud i cząsteczki kurzu. Teraz
wyobraźcie sobie jak dużo się tego zbiera na naszym naskórku
przez cały dzień. A wszystko to nie ułatwia pracy kosmetykom, od
których często wymagamy niemało. Zatem jeżeli chcesz właściwie
i poprawnie zadbać o swoją skórę musisz ją dobrze umyć. Jeszcze
istotniejsze jest to, gdy korzystasz z pielęgnacji opartej na
liposomach czy im podobnych nośnikach, ponieważ one mogą zabrać
ze sobą w głąb skóry, a nawet bezpośrednio do komórki, to co
stanie im na drodze. Oczywiście nie powinniśmy wybierać do
oczyszczania skóry produktów o zbyt agresywnym działaniu bo nasza
skóra ich po prostu nie lubi i zamiast jej pomóc dodatkowo narażamy
ją na stres, podrażnienia. A to nie poprawia nie tylko jej kondycji
ale i naszego wyglądu.
sobota, 29 kwietnia 2017
wehikuł czasu i Beauty by Bloggers
Żyjemy
tak szybko, że w każdym domu czasem przydałby się wehikuł czasu
aby wszystko zawsze ogarnąć na czas. I dziś w sumie ten tekst jest
takim specyficznym wehikułem czasu, którym zabieram was do
Ministerstwa Urody gdzie Ilona Nalewajka gościła nas wraz z
organizatorką „Beauty by Bloggers” a jednocześnie autorką
bloga “Kolorowy kraj" — Anią. Już na samym wstępie muszę to
napisać. Spotkanie było świetne. A było świetne bo mocno
merytoryczne. Ale że najpierw były święta, później kilka akcji,
w które zaangażowałem się dla portalu Face & Look co
spowodowało, że czas mijał a ja nie znajdowałem czasu na
napisanie króciutkiej choćby relacji. A im więcej czasu mijało od
wydarzenia tym trudniej było mi się zebrać aby w końcu o nim
napisać. No i w końcu się zebrałem gdyż inicjatywa Ani z
pewnością zasługuje na to aby dowiedziało się o niej szersze
grono osób. Może będę teraz też ciut nieskromny ale Ania jest
uczestniczką moich „Secrets of beauty”, które są jednymi z
pierwszych tego typu spotkań blogerów w naszym kraju, gdzie liczy
się wiedza, pasja i potencjał oraz odkrywanie, a nie tylko gifty i
miły czas spędzony podczas ploteczek przy kawie. Takie spotkania
oczywiście też mają swój urok, ale jak widać Ania też wymaga od
spotkań czegoś więcej.
środa, 26 kwietnia 2017
Ziemia pod stopami tańczy, będzie kąpiel w pomarańczy
W
tym roku wiosna nas zupełnie nie rozpieszcza, mimo że na samym
swoim początku ofiarowała nam niczym obietnicę szczęścia kilka
cudnie słonecznych chwil. Ale pewnie dlatego chętniej sięgam po
wszelakie kosmetyki, które już od rana dodają mi energii na cały
dzień. A i wieczorem robią mi one dobrze. Bo czy po takiej
energetycznej i pełnej owoców kąpieli tylko mnie zasypia się o
wiele łatwiej bez trosk dnia codziennego, które jakby w magiczny
sposób spływają wraz z wodą i zostawiają nas dosłownie
czystszymi i lżejszymi? Dziś zdradzę wam też jedną z moich
pielęgnacyjnych tajemnic. A mianowicie, że jeśli poznaję jakąś
nową, obiecującą markę lubię zacząć przygodę z nią od jej
środków myjących. Bo przecież jeżeli ich żele, mydła czy płyny
do kąpieli nie sprawdzą się to czy warto ryzykować, że ich
pielęgnacja będzie skuteczna? W moim przypadku działa to na wielu
płaszczyznach życia. Czyż bowiem firma robiąca kiepską parówkę
zrobi naprawdę doskonałą szynkę? Czy kosmetyczka nieradząca
sobie z regulacją brwi i henną będzie naprawdę dobra w masażu i
innych manualnych zabiegach? Więc dlatego dziś zapraszam Was do
mojej łazienki na kąpiel z MultiWitaminowym żelem do kąpieli i
do mycia od PHYTORELAX laboratories
Subskrybuj:
Posty (Atom)